Witajcie! Chciałabym najpierw złożyć wszystkim wchodzącym na tego bloga życzenia Wesołych, Spokojnych i Pięknych Świąt Bożego Narodzenia oraz lepszego, nadchodzącego Nowego Roku.
Postanowiłam wrzucić, to co mi się narodziło w głowie zaraz po skończeniu BZP. Otóż "One-Sided Love" jest jednorazówką składającą się z dwóch części. Nie ma nic wspólnego z opowiadaniami, które do tej pory napisałam. To zupełnie oddzielna, tocząca się własnym torem historia. Nie należy też do końca do gatunku z happy endem. Także zapraszam, jeśli ktoś ma ochotę w wolnej chwili ;)
Pozostały ostatnie
minuty gry, a czerwone cyfry na tarczy stadionowego zegara upływały w
nieubłaganym tempie. Uczniowie Juban High School ścierali się na murawie z
drużyną Miyabigaoki w finałowych rozgrywkach. Trybuny były wypełnione po
brzegi, a wierniejsi kibice przynieśli ze sobą transparenty.
Czarnowłosy
chłopak mknął tuż za piłką, nie mając sobie równych. Jego długi kucyk wyglądał
jak wyprostowana strzała, kiedy szarżował wprost na bramkę przeciwników.
Wymierzył z całej siły strzał, aż kłęby trawy oderwały się od ziemi, a widownia
zmarła. Bramkarz próbował ratować sytuację, lecz nie miał szans i piłka wpadła
w sam środek siatki. Zwolennicy Juban huknęli gromkim okrzykiem, skandując
wyraźne Seiya Kou, a koledzy z drużyny rzucili się na niego, szalejąc ze
szczęścia. Zanim porwali go do góry, jeszcze zdążył kątem oka zauważyć, że złotowłosa
dziewczyna o zabawnej fryzurze z dwoma koczkami na czubku głowy, również biła
brawo, podskakując energicznie. Dla niego to była największa nagroda.
- Chou-chan! - granatowooki przytulił
energicznie kuzynkę. - Tak się cieszę, że przyszłaś - ze szczęścia jeszcze raz
ją przytulił. - A Takumi?
- Za nic nie opuściłabym Twojego meczu, a Takumi
niestety utknął w pracy. Jakaś nagła operacja, sam wiesz jak jest. Za to
Diamand przyszedł ze mną - kobieta entuzjastycznie wskazała na swojego
przyjaciela.
Na
białowłosym mężczyźnie o chmurnym spojrzeniu cały ten splendor zdawał się nie
robić wrażenia, ale wyjął rękę z kieszeni jasnych jeansów i wyciągnął w stronę
młodszego chłopaka.
- Świetna gra - pogratulował mu.
- Dziękuję, Yamato - san - Kou niezbyt pewnie
uścisnął jego dłoń.
Jakoś
nigdy nie podzielał zachwytu Ayane nad jej kolegą z dzieciństwa. Rozumiał ją,
lecz nie był w stanie się przełamać i polubić Diamanda. Sposób w jaki adorował
jego kuzynkę nie wydawał się normalny, dlatego nie dziwiło go, iż Usui złościł
się, kiedy widział ich razem.
- Seeiyaaaa!!! - dziewczyna od której wcześniej
nastolatek nie mógł oderwać oczu, teraz rzuciła mu się na szyję. - Byłeś
wspaniały! - dała mu całusa w policzek, przez co zalał się rumieńcem.
- Wygrałem, a to oznacza, że jesteś mi coś winna
Odango - przekomarzał się z nią.
- Niech Ci będzie - błękitnooka wzięła ręce pod
boki. - Przebierz się, to pójdziemy na lody.
- A może macie ochotę dołączyć? - zaproponował
prawniczce oraz jej towarzyszowi.
- Nie, dziękujemy - cofnęła się nieznacznie. -
Ja jeszcze wracam do kancelarii, a Diamand ma jakieś spotkanie - wymigała się
nerwowo.
W
głębi serca wiedziała, że jej kuzynowi bardzo zależy na Usagi, więc robiła
wszystko, aby ich wyswatać.
Natomiast
panna Tsukino dopiero teraz zwróciła uwagę na przystojnego mężczyznę, który nie
odstępował boku kuzynki Seiyi. Wysoki, dobrze zbudowany, a do tego
hipnotyzujące, fioletowe oczy. Aż zaparło jej dech w piersiach i chyba
zemdlałaby, gdyby teraz się do niej uśmiechnął.
- Odango! - brunet przerwał jej fantazjowanie,
co trochę ją rozdrażniło. - Co się z Tobą dzieje?
- Nic - zarumieniła się. - Rusz się może w końcu.
- Hai Hai, Odango.
- Hej, zaczekajcie! - ktoś krzyknął w ich stronę
i odwrócili się, sprawdzając do kogo należał ten głos.
Okazało
się, iż blondwłosy mężczyzna szedł przyspieszonym krokiem, machając do nich.
Ubrany w białe spodnie oraz niebieską koszulkę, uśmiechał się tajemniczo.
- Takumi! - Ayane przyklasnęła, wpadając wprost
w ramiona męża i dając mu soczystego buziaka na powitanie.
Diamand
na ich widok odwrócił głowę, wykrzywiając usta z niesmaku.
- Wybaczcie, że nie byłem na meczu, ale musiałem
Ci pogratulować Seiya. Wszyscy wokół mówią o Tobie - Usui poklepał
granatowookiego po plecach. - To jakie plany?
- Właściwie to Seiya i Usa idą świętować, a my
mieliśmy się zbierać - brązowowłosa wyjaśnia szybko
- W takim razie, przyjechałem w samą porę, aby
odebrać moją piękną żonę. - objął ją mocno w tali. - To bawcie się dobrze, a my
się zbieramy. A, Yamato. Dziękuję za chwilowe zastępstwo - powiedział z
przekąsem.
- Ja nie muszę nikogo zastępować. Chou doskonale
wie, że to mnie nie da się zastąpić - białowłosy szybko odbił piłeczkę.
Prawniczka
zmieszała się, wyczuwając gęstniejącą atmosferę.
- Chodźmy - odchrząknęła, łapiąc zielonookiego
za rękę.
Pod
wpływem jej dotyku rozluźnił mięśnie i pozwolił zaprowadzić na parking.
Natomiast Diamand powoli szedł za nimi, a triumfalny uśmiech nie schodził z
jego twarzy.
Wreszcie dotarli do celu, a Usui
otworzył przed żoną drzwi od strony pasażera.
- Podrzucić Cię gdzieś? - celowo zagadnął
niedoszłego konkurenta.
- Nie trzeba, przyjacielu - ten odparł ironicznie.
Takumi
zatrząsł się ze śmiechu.
- Podobno wrogów trzyma się jeszcze bliżej niż
przyjaciół - teraz to on był górą. - Za chwilę wyskoczysz mi z lodówki -
prychnął pogardliwie, po czym odjechał z piskiem opon.
W
Diamandzie zapłonęła żądza zemsty. Zacisnął pięści, a jego intensywnie
fioletowe oczy pociemniały złowrogo. Miał dość tej wieloletniej rywalizacji, co
w końcu należało rozstrzygnąć i to na jego korzyść...
Tymczasem
dwoje nastolatków spacerowało przez miasto, beztrosko śmiejąc się oraz
przekomarzając. Usagi zajadała się lodami w różku, a jej rozbiegany wzrok
błądził wszędzie, tylko nie skupiał się na towarzyszącym jak zawsze Seiyi. Nie
mogła zapomnieć o mężczyźnie, którego spotkała wcześniej. Co mogła zrobić, żeby
znowu się z nim zobaczyć? Z kolei niczego nie świadomy brunet właśnie zbierał
odwagę, aby zadać najważniejsze pytanie w swoim życiu. Dlatego kiedy przysiedli
na ławce w parku, wbił spojrzenie w trawnik, a Usa całkowicie poddała się
rozmarzaniu o białowłosym.
- Odango - Kou zaczął zdecydowanie.
-Mhmm... - dziewczyna mruknęła, a chłopak uznał
to znak.
- Chciałbym, żebyś została moją dziewczyną -
powiedział jednym tchem, oczekując na jej reakcję.
- Tak - blondynka odparła zadumana.
- Naprawdę?!
- Tak - znowu przytaknęła, będąc myślami u boku pana Yamato.
- Wow!!! - 17-latek podskoczył do góry, jakby
wygrał na loterii. - Jestem szczęściarzem! Odango zgodziła się zostać moją
dziewczyną! - krzyczał na całe gardło, aż przechodnie dziwnie na niego patrzyli.
Dopiero
jego radosne harce sprawiły, iż powróciła do żywych, a ostatnie zdanie wręcz
spadło jej boleśnie na głowę, gdyż zdała sobie sprawę, na co się zgodziła.
Otworzyła szeroko ze zdziwienie usta, wypuszczając z ręki resztki lodu, które
rozpadły się na chodniku, niczym jej wątłe marzenia...
Nie może być... Usie bardziej spodobał się Diamond a nie nasz etatowy przystojniak Seiya? Chyba będą kłopoty, bo blondyn nie wygląda na miłego gościa. Szczęśliwego Nowego Roku! p.s. Fajnie, że wrzuciłaś coś nowego. Pozdrawiam Marta :)
OdpowiedzUsuńMmmm... Mogę Cię zapewnić, że akurat blondyn to bardzo miły gość 😉On tylko broni swojego terytorium 😁 No i masz rację, będą kłopoty. Postanowiłam napisać coś zupełnie innego i niedługo druga, ostatnia część. Również pozdrawiam 😊
UsuńJuż się cieszę na kolejną część ale czy aby na pewno zmieścisz te wszystkie kłopoty w drugim i zarazem ostatnim małym rozdzialiku?? ;) Marta
UsuńSię rozciągnie i wyjdzie bardzo długi rozdzialik 😁😉
Usuń