sobota, 26 grudnia 2020

ONE-SIDED LOVE Part 1.

Witajcie! Chciałabym najpierw złożyć wszystkim wchodzącym na tego bloga życzenia Wesołych, Spokojnych i Pięknych Świąt Bożego Narodzenia oraz lepszego, nadchodzącego Nowego Roku.
Postanowiłam wrzucić, to co mi się narodziło w głowie zaraz po skończeniu BZP. Otóż "One-Sided Love" jest jednorazówką składającą się z dwóch części. Nie ma nic wspólnego z opowiadaniami, które do tej pory napisałam. To zupełnie oddzielna, tocząca się własnym torem historia. Nie należy też do końca do gatunku z happy endem. Także zapraszam, jeśli ktoś ma ochotę w wolnej chwili ;)

     Pozostały ostatnie minuty gry, a czerwone cyfry na tarczy stadionowego zegara upływały w nieubłaganym tempie. Uczniowie Juban High School ścierali się na murawie z drużyną Miyabigaoki w finałowych rozgrywkach. Trybuny były wypełnione po brzegi, a wierniejsi kibice przynieśli ze sobą transparenty.
     Czarnowłosy chłopak mknął tuż za piłką, nie mając sobie równych. Jego długi kucyk wyglądał jak wyprostowana strzała, kiedy szarżował wprost na bramkę przeciwników. Wymierzył z całej siły strzał, aż kłęby trawy oderwały się od ziemi, a widownia zmarła. Bramkarz próbował ratować sytuację, lecz nie miał szans i piłka wpadła w sam środek siatki. Zwolennicy Juban huknęli gromkim okrzykiem, skandując wyraźne Seiya Kou, a koledzy z drużyny rzucili się na niego, szalejąc ze szczęścia. Zanim porwali go do góry, jeszcze zdążył kątem oka zauważyć, że złotowłosa dziewczyna o zabawnej fryzurze z dwoma koczkami na czubku głowy, również biła brawo, podskakując energicznie. Dla niego to była największa nagroda.
- Chou-chan! - granatowooki przytulił energicznie kuzynkę. - Tak się cieszę, że przyszłaś - ze szczęścia jeszcze raz ją przytulił. - A Takumi?
- Za nic nie opuściłabym Twojego meczu, a Takumi niestety utknął w pracy. Jakaś nagła operacja, sam wiesz jak jest. Za to Diamand przyszedł ze mną - kobieta entuzjastycznie wskazała na swojego przyjaciela.
     Na białowłosym mężczyźnie o chmurnym spojrzeniu cały ten splendor zdawał się nie robić wrażenia, ale wyjął rękę z kieszeni jasnych jeansów i wyciągnął w stronę młodszego chłopaka.
- Świetna gra - pogratulował mu.
- Dziękuję, Yamato - san - Kou niezbyt pewnie uścisnął jego dłoń.
    Jakoś nigdy nie podzielał zachwytu Ayane nad jej kolegą z dzieciństwa. Rozumiał ją, lecz nie był w stanie się przełamać i polubić Diamanda. Sposób w jaki adorował jego kuzynkę nie wydawał się normalny, dlatego nie dziwiło go, iż Usui złościł się, kiedy widział ich razem.
- Seeiyaaaa!!! - dziewczyna od której wcześniej nastolatek nie mógł oderwać oczu, teraz rzuciła mu się na szyję. - Byłeś wspaniały! - dała mu całusa w policzek, przez co zalał się rumieńcem.
- Wygrałem, a to oznacza, że jesteś mi coś winna Odango - przekomarzał się z nią.
- Niech Ci będzie - błękitnooka wzięła ręce pod boki. - Przebierz się, to pójdziemy na lody.
- A może macie ochotę dołączyć? - zaproponował prawniczce oraz jej towarzyszowi.
- Nie, dziękujemy - cofnęła się nieznacznie. - Ja jeszcze wracam do kancelarii, a Diamand ma jakieś spotkanie - wymigała się nerwowo.
     W głębi serca wiedziała, że jej kuzynowi bardzo zależy na Usagi, więc robiła wszystko, aby ich wyswatać.
    Natomiast panna Tsukino dopiero teraz zwróciła uwagę na przystojnego mężczyznę, który nie odstępował boku kuzynki Seiyi. Wysoki, dobrze zbudowany, a do tego hipnotyzujące, fioletowe oczy. Aż zaparło jej dech w piersiach i chyba zemdlałaby, gdyby teraz się do niej uśmiechnął.
- Odango! - brunet przerwał jej fantazjowanie, co trochę ją rozdrażniło. - Co się z Tobą dzieje?
- Nic - zarumieniła się. - Rusz się może w końcu.
- Hai Hai, Odango.
- Hej, zaczekajcie! - ktoś krzyknął w ich stronę i odwrócili się, sprawdzając do kogo należał ten głos.
      Okazało się, iż blondwłosy mężczyzna szedł przyspieszonym krokiem, machając do nich. Ubrany w białe spodnie oraz niebieską koszulkę, uśmiechał się tajemniczo.
- Takumi! - Ayane przyklasnęła, wpadając wprost w ramiona męża i dając mu soczystego buziaka na powitanie.
       Diamand na ich widok odwrócił głowę, wykrzywiając usta z niesmaku.
- Wybaczcie, że nie byłem na meczu, ale musiałem Ci pogratulować Seiya. Wszyscy wokół mówią o Tobie - Usui poklepał granatowookiego po plecach. - To jakie plany?
- Właściwie to Seiya i Usa idą świętować, a my mieliśmy się zbierać - brązowowłosa wyjaśnia szybko
- W takim razie, przyjechałem w samą porę, aby odebrać moją piękną żonę. - objął ją mocno w tali. - To bawcie się dobrze, a my się zbieramy. A, Yamato. Dziękuję za chwilowe zastępstwo - powiedział z przekąsem.
- Ja nie muszę nikogo zastępować. Chou doskonale wie, że to mnie nie da się zastąpić - białowłosy szybko odbił piłeczkę.
    Prawniczka zmieszała się, wyczuwając gęstniejącą atmosferę.
- Chodźmy - odchrząknęła, łapiąc zielonookiego za rękę.
    Pod wpływem jej dotyku rozluźnił mięśnie i pozwolił zaprowadzić na parking.
Natomiast Diamand powoli szedł za nimi, a triumfalny uśmiech nie schodził z jego twarzy.
     Wreszcie dotarli do celu, a Usui otworzył przed żoną drzwi od strony pasażera.
- Podrzucić Cię gdzieś? - celowo zagadnął niedoszłego konkurenta.
- Nie trzeba, przyjacielu - ten odparł ironicznie.
      Takumi zatrząsł się ze śmiechu.
- Podobno wrogów trzyma się jeszcze bliżej niż przyjaciół - teraz to on był górą. - Za chwilę wyskoczysz mi z lodówki - prychnął pogardliwie, po czym odjechał z piskiem opon.
      W Diamandzie zapłonęła żądza zemsty. Zacisnął pięści, a jego intensywnie fioletowe oczy pociemniały złowrogo. Miał dość tej wieloletniej rywalizacji, co w końcu należało rozstrzygnąć i to na jego korzyść...
      Tymczasem dwoje nastolatków spacerowało przez miasto, beztrosko śmiejąc się oraz przekomarzając. Usagi zajadała się lodami w różku, a jej rozbiegany wzrok błądził wszędzie, tylko nie skupiał się na towarzyszącym jak zawsze Seiyi. Nie mogła zapomnieć o mężczyźnie, którego spotkała wcześniej. Co mogła zrobić, żeby znowu się z nim zobaczyć? Z kolei niczego nie świadomy brunet właśnie zbierał odwagę, aby zadać najważniejsze pytanie w swoim życiu. Dlatego kiedy przysiedli na ławce w parku, wbił spojrzenie w trawnik, a Usa całkowicie poddała się rozmarzaniu o białowłosym.
- Odango - Kou zaczął zdecydowanie.
-Mhmm... - dziewczyna mruknęła, a chłopak uznał to znak.
- Chciałbym, żebyś została moją dziewczyną - powiedział jednym tchem, oczekując na jej reakcję.
- Tak - blondynka odparła zadumana.
- Naprawdę?!
- Tak - znowu przytaknęła, będąc myślami u boku pana Yamato.
- Wow!!! - 17-latek podskoczył do góry, jakby wygrał na loterii. - Jestem szczęściarzem! Odango zgodziła się zostać moją dziewczyną! - krzyczał na całe gardło, aż przechodnie dziwnie na niego patrzyli.
      Dopiero jego radosne harce sprawiły, iż powróciła do żywych, a ostatnie zdanie wręcz spadło jej boleśnie na głowę, gdyż zdała sobie sprawę, na co się zgodziła. Otworzyła szeroko ze zdziwienie usta, wypuszczając z ręki resztki lodu, które rozpadły się na chodniku, niczym jej wątłe marzenia... 


4 komentarze:

  1. Nie może być... Usie bardziej spodobał się Diamond a nie nasz etatowy przystojniak Seiya? Chyba będą kłopoty, bo blondyn nie wygląda na miłego gościa. Szczęśliwego Nowego Roku! p.s. Fajnie, że wrzuciłaś coś nowego. Pozdrawiam Marta :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mmmm... Mogę Cię zapewnić, że akurat blondyn to bardzo miły gość 😉On tylko broni swojego terytorium 😁 No i masz rację, będą kłopoty. Postanowiłam napisać coś zupełnie innego i niedługo druga, ostatnia część. Również pozdrawiam 😊

      Usuń
    2. Już się cieszę na kolejną część ale czy aby na pewno zmieścisz te wszystkie kłopoty w drugim i zarazem ostatnim małym rozdzialiku?? ;) Marta

      Usuń
    3. Się rozciągnie i wyjdzie bardzo długi rozdzialik 😁😉

      Usuń