Seiya wbiegł do
mieszkania, które dzielił razem z dwójką braci, krzycząc radośnie oraz
rozrzucając swoje rzeczy gdzie popadnie. Szczęście wreszcie się do niego
uśmiechnęło i nie zamierzał go wypuszczać.
Chłopak energicznie otworzył drzwi
przesuwanej szafy, żarliwie przeszukując wszystkie półki. Podczas gdy on
usiłował dobrać odpowiednią stylizację, Yaten bezszelestnie wkradł się do
pokoju brata, obserwując jego poczynania.
- Robisz black friday, czy co? - zapytał znudzonym tonem, oparty o ścianę przy
drzwiach.
- Możesz sobie kpić, ale nic nie zepsuje mi tego dnia - brunet zapiął guziki
aksamitnej, białej koszuli.
- Co to za sensacja? - zielonooki skrzyżował ręce na torsie. - Wygrałeś coś? A
może okrzyknęli Cię lizusem roku?
- Odango została moją dziewczyną - zakomunikował dumnie.
Uśmiech na twarzy srebrnowłosego
zgasł momentalnie, a zamiast tego zakwitł grymas obrzydzenia.
- Uderzyłeś się za mocno w głowę?! Ile razy Cię ostrzegałem?! Ta dziewczyna
zmienia zdanie częściej, niż te śmieszne sukienki, które zakłada na kolejne
randki!
- Jesteś zwyczajnie uprzedzony - granatowooki stwierdził obojętnie.
- Uprzedzony?! - młodszy Kou z impetem szarpnął klamkę, otwierając drzwi, aby
również Taiki mógł usłyszeć awanturę. - Przez ile lat udawała, że Cię nie
widzi?! Teraz jesteś fajny, bo zostałeś kapitanem drużyny piłki nożnej i można
się Tobą pochwalić? Świetnie! A za tydzień będziesz tu skamlał w depresji i nie
chcę na to patrzeć.
- Nikt Ci nie każe - Seiya dalej nie dał się ugiąć.
- Ty ośle... - Yaten wymamrotał, po czym stanął w progu. - Taiki! Nasz brat
usiłuje popełnić samobójstwo! Powiedz mu, żeby się nie wygłupiał i dla dobra
nas wszystkich rozstał z Tsukino, zanim ona to zrobi.
- Seiya, nie wygłupiaj się i dla dobra nas wszystkich rozstań się z Tsukino -
szatyn wyrecytował bez zająknięcia, nie odrywając wzroku od podręcznika fizyki
kwantowej.
Yaten przerzucił swoimi kocimi
oczami, ponieważ nie na takie wsparcie liczył. Natomiast nasz zakochany po uszy
amant poprawił fryzurę i ruszył do wyjścia.
- Nie czekajcie na mnie - rzucił na pożegnanie, a jego młodszy brat niemalże
zbierał szczękę z podłogi.
- Dlaczego nic nie zrobiłeś?! - miał pretensje do fiołkowookiego.
- Miałem go związać, czy przewinąć przez kolano? - ten podniósł ręce do góry,
przeciągając się, a potem oparł się o poręcz krzesła. - Sparzy się, to nabierze
rozumu - skwitował.
****
Diamand nerwowo przechadzał się po swoim
gabinecie, przeplatając między palcami pozłacane pióro. Przez oszkloną ścianę
miał widok na stolicę Japonii, w samo południe skąpanej promieniami słońca, ale
jego nienawistny wzrok skupiał się na najdalej odległym budynku szpitala w
którym pracował mąż Ayane. Sama myśl o blondwłosym lekarzu przywoływała
wspomnienia do których nie chciał wracać, lecz one same narzucały się, niczym
najgorszy koszmar.
Odkąd Usui Takumi zmienił liceum i
zrządzeniem przewrotnego losu wybrał akurat to, do którego chodził Diamand oraz
Chou, można powiedzieć, iż wkroczył zarazem w ich życie jak rozpędzone tornado.
Od tamtej pory już nic nie było takie samo, przynajmniej dla białowłosego.
Wycieczki, wakacje, wypady do kina, wolny czas po szkole - zawsze był tym
drugim. Kiedy jemu marzyło się, że w końcu z pozycji przyjaciela awansuje na
tego jedynego, przyszła prawniczka wyznała mu, że się zakochała. Niestety nie w
nim. Bańka pękła, przebita nazwiskiem, które po dzień dzisiejszy go prześladowało.
Czemu tamten musiał wybrać dziewczynę na której jemu też zależało? Przecież
mógł mieć każdą inną. Co takiego miał w sobie, że Chou wybrała jego? Przecież
białowłosy również był przystojny, ale widać Takumi bardziej. Był bezpośredni,
ale to nie wystarczyło. Był szarmancki, ale chyba za mało. Na pewno był godny
zaufania, skoro powierzała mu swoje tajemnice, tylko tamtemu zaufała
bardziej...
Nieustanne analizowanie,
kalkulowanie, co wtedy trzeba było zrobić albo zmienić, żeby obieg wydarzeń
potoczył się na korzyść Diamanda sprawiło, iż sam nakręcał spiralę rosnącego w
nim poczucia niesprawiedliwości. Tym bardziej, że kobieta, którą kochał, cały
czas była blisko niego i przez to nie mógł się z niej wyleczyć. Przede
wszystkim nie chciał, a teraz zamierzał zawalczyć, stawiając wszystko na jedną
kartę.
Po twarzy mężczyzny przebiegł chytry
cień, a kąciki wąskich ust uniosły się nieznacznie do góry, gdyż wymyślił
idealne rozwiązanie swoich cierpień. Podszedł do biurka, naciskając na magiczny
przycisk telefonu.
- Połącz mnie proszę z dyrektorem szpitala centralnego. Powiedz, że dzwoni
Diamand Yamato, jego dobry znajomy - wydał polecenie swojej asystentce.
Upłynęło kilka minut i zadowolony podniósł słuchawkę, słysząc po drugiej stronie
swojego dawnego kolegę.
- Tyle czasu minęło, co u Ciebie? - zagadnął.
-....
- Wspaniałe. Słyszałem, że masz w swoim zespole doskonałego specjalistę -
obrócił się na fotelu.
-...
- Wiesz, bo pomyślałem....
Kilka
godzin później
Ayane Usui słonecznym popołudniem opuściła
swoją kancelarię, udając się do zaprzyjaźnionego butiku, aby wybrać suknię na
uroczystą galę fundacji, którą prowadził wujek jej męża. Zaparkowała auto, a
gdy szukając czegoś w torebce odwróciła się, wpadła wprost na Diamanda.
- Oj - zaskoczona zamrugała powiekami. - Di... Co tu robisz?
- Byłem u Ciebie w pracy, bo chciałem zaprosić Cię na obiad, ale Twoja
asystentka zdradziła mi, gdzie poszłaś - puścił do niej oczko, uśmiechając się
czarująco.
- Na wszystkie kobiety tak działasz? - skrzyżowała ręce na piersiach.
"Niestety nie na wszystkie, ale już niedługo" - pomyślał.
- Powiedzmy - odchrząknął.
Następnie otworzył drzwi przed jak
zawsze nieświadomą jego prawdziwych intencji Chou. Mimo to, szybko doszedł do
wniosku, iż sklep z damskimi ubraniami, choćby nie wiadomo jak luksusowy, to
nie miejsce dla takiego faceta jak on.
- Aya-chan, czekałem na Ciebie - na samym wejściu powitał ich młodzieniec o
szafirowych oczach, oraz bujnej, ciemnogranatowej czuprynie. - Wszystko
przygotowałem - cmoknął fiołkowooką w policzek i poprawił aksamitną, wzorzystą apaszkę.
- Aoi-chan - prawniczka ścisnęła go za rękę. - Perfekcyjny jak zawsze.
- Moja droga, przygotowany jestem na każdą okoliczność - przechwalał się dalej.
- Ale... Cóż my tu mamy - spojrzawszy przez jej ramię, dostrzegł siedzącego na
kanapie Diamanda. - Przyprowadziłaś towarzystwo.
- Wybacz, niezdara ze mnie. Już was przedstawiam. To Diamand Yamato, mój
znajomy. Diamandzie, poznaj Aoi Hyoudou. Właściciel tego atelier oraz najlepszy
projektant jakiego znam.
Panowie mierzyli się przez moment
wzrokiem, a potem skinęli głową, lecz nie podali sobie ręki.
- Chodź, Aya-chan - chłopak objął ramieniem brązowowłosą. - Musimy się zająć
Tobą.
Z kolei znudzony mężczyzna wyjął z
kieszeni paczkę papierosów.
- Tu. Się. Nie. Pali - Aoi dosadnie zaakcentował każde słowo, słysząc dźwięk
zapalniczki.
Fioletowookiemu
nie pozostało już nic, więc zawiesił głowę na oparciu siedziska.
Tym czasem Chou została zaprowadzona
do przebieralni, gdzie młody projektant przedstawił jej kilka swoich wizji, a
najlepszą zostawił na koniec.
- Szmaragdowa - zachwycił się. - Dotknij materiału. No i Twój mąż będzie
zachwycony - uśmiechnął się zadziornie. - Załóż, a ja pójdę po biżuterię.
Ayane przebrała się sprawnie,
układając dół sukni. Poprawiła ramiączka, a potem próbowała dosięgnąć do zamka,
lecz ktoś uprzedził ją i zasunął suwak, delikatnie przesuwając palcami po jej
plecach. Poczuła ciepły oddech na szyi, co sparaliżowało jej ciało.
- Nie dotyka mojej pracy! Ta suknia to arcydzieło! - Aoi wrócił na czas,
przepędzając pana Yamato, a zakłopotana kobieta nie wiedziała, co myśleć o tym
wybryku.
Tylko, czy to wystarczyło, aby
ostrożniej podchodziła do relacji ze szkolnym przyjacielem.
- Naiwna istoto, pozwoliłaś żeby tu wszedł?
- Ja... To znaczy... Na pewno nie...
- Nie ważne - Hyoudou machnął ręką. - Chodź, przejrzysz się w lustrze i
przymierzysz buty. Wybierzesz wygodniejsze.
W tym samym momencie Usagi spacerowała u boku
Seiyi, chociaż ponownie była zainteresowana wszystkim, tylko nie swoim
wybrankiem. Puściła jego dłoń i podeszła witryny z sukniami wieczorowymi, a los
chciał, iż zobaczyła kuzynkę bruneta oraz przystojnego businessmana. Takiej
okazji nie mogła przegapić.
- Seiyaaa! Spójrz! - niczym małe dziecko wskazała palcem. - Czy to aby nie
Twoja kuzynka?
- O, masz rację - chłopak potwierdził.
- Chodź, przywitamy się - pociągnęła go za ramię.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł - brunet bronił się przed wejściem do środka. -
Może będziemy przeszkadzać.
- No coś Ty!
- Odango, naprawdę...
- Nie zrobisz tego dla mnie? - wzięła ręce pod boki.
- No dobrze - westchnął ciężko. - Tylko na chwilę - zaznaczył.
- Taaak! - blondynka pocałowała go w policzek, za który od razu się złapał,
uśmiechając ciepło.
Niemalże na jednej nodze wbiegła do
środka, podekscytowana, iż postawiła na swoim.
- Ohayou! - krzyknęła trochę zbyt głośno, gestykulując przy tym za dużo.
- Usagi, Seiya, co za niespodzianka - Chou ucieszyła się na ich widok.
- Przechodziliśmy przypadkiem - Tsukino Uśmiechnęła się zalotnie, świdrując
wzrokiem Diamanda. - Jaka piękna suknia! Też bym taką chciała. A co to za
okazja?
- To na bal charytatywny fundacji, którą prowadzi wuj Takumiego - prawniczka
wyjaśniła, przy okazji zdejmując kolczyki, które wcześniej przymierzała. -
Swoją drogą, również możecie przyjść, bo wujek chciał poznać Seiyę.
- Naprawdę?! - błękitnooka podskoczyła do góry. - Prawdziwy bal?! Cudownie! Ale
zaraz.... Też muszę mieć sukienkę! Mogę sobie tu chociaż popatrzeć? Proooszę -
zrobiła maślane oczy.
- No pewnie - Chou zachichotała.
- Na pewno możemy? - Kou nie był już tak zachwycony, jak jego dziewczyna. - Nie
wiem, czy powinniśmy iść.
- Na pewno nie jest to tak ciekawe jak piłka nożna, ale to zawsze nowe
doświadczenie - białowłosy w końcu się odezwał.
-Może i tak - granatowooki powiedział smutno.
Nagle z torebki Ayane wydobył się
dźwięk telefonu. Poderwała się szybko i odeszła na bok, aby odebrać.
- No cześć kochanie - zaszczebiotała, a Yamato uniósł do góry brwi, nasłuchując
uważniej.
-....
- Ale jak to? - momentalnie w tonie jej głosu zabrzmiał zawód.
-...
- No trudno, rozumiem. Wiem, że to nie zależy od Ciebie.
-...
- Też Cię kocham, do zobaczenia - rozłączyła się i przygnębiona wróciła do
towarzystwa.
- Coś się stało? - jej przyjaciel udawał zdziwionego.
- Takumi wylatuje do Londynu na sympozjum medyczne. Zwolniło się miejsce. W
zasadzie musi kogoś zastąpić. Prawdopodobnie nie będzie na całej gali -
wyjaśniła drżącym głosem.
- Wiesz, że wolałby być z Tobą - Seiya wstawił się za Usui'em. - Jego zawód
wymaga wielu poświęceń.
- Wiem... Ja na prawdę wiem - kuzynka zgodziła się z nim.
- Na mnie zawsze możesz liczyć - zadowolony Yamato wstał, sięgając do kieszeni
po kluczki od samochodu. - Niestety muszę was opuścić, interesy - ukłonił się.
- Trzymaj się Chou, do szybkiego zobaczenia. Hyoudou-san, jestem pod wrażeniem
Twojej pracy, Seiya-kun pozdrów też swoją dziewczynę. Chyba ciężko będzie wam
stąd wyjść - obrócił się na pięcie i wyszedł, już na zewnątrz śmiejąc
cynicznie.
- Punkt dla mnie - trzasnął drzwiami czarnego mercedesa, odjeżdżając z piskiem
opon.
Uhm... 3 części mówisz? ;) Nie powiem, że się nie cieszę z tej decyzji. Staram się nie porównywać Twoich bohaterów z tymi z anime ale jest ciężko. Usagi jest nie do wytrzymania, podobnie Di. Zachowanie tej dwójki podnosi mi ciśnienie. Jedynie Seiya pozaostał taki sam. Miły, dobroduszny i ciągle zakochany na zabój w Usie. Trochę mi go szkoda, bo Usa go zrani prędzej czy później. Podoba mi się za to para Ayane i Takumi. Trzymam kciuki, żeby blondas nie namieszał jeszcze bardziej w ich związku. Swoją drogą czy on nie rozumie, że ona ma męża, którego kocha? Niech się odczepi burak jeden :P Pozdrawiam cieplutko i czekam na dalsze rezultaty Twojej weny :) Marta
OdpowiedzUsuńI bardzo cieszę, że odczutujesz to dokładnie, tak jak widzę 😁 No i otóż tym razem znalazłam inne kozły ofiarne na czarne charaktery. Koniec ze słodziaśną Usagi, a Diamand zajął miejsce Mamoru, który zawsze w moich opowiadaniach był tym złym 😁 Zaszalałam sobie, ale potrzebowałam tego. Tym bardziej, że mam równolegle rozpoczęte opowiadanie jednorazowe tym razem dla parkingu M/Y, więc tak sobie skaczę😁 Również pozdrawiam 😘
UsuńBohaterowie tego opowiadania są płytcy, infantylni i sztuczni. Nie ma w nich żadnych uczuć, czegoś, co przykuwałoby uwagę na dłużej. Robisz z Usagi jeszcze większą kretynkę niż była w anime. Beznadzieja.
OdpowiedzUsuńNie musi Ci to podobać, co nie zmienia faktu, że przyjmuję Twoją opinię. Pozdrawiam.
UsuńOj to jestem ciekawa co nas czeka w trzeciej części. Nie ukrywam, że dziwnie mi się czyta o takiej Usagi ale czasem przyda się odmiana :) czekam na kolejną część
OdpowiedzUsuńWrzucając to opowiadanie zdawałam sobie sprawę, że może się nie spodobać. Usagi nie jest sobą. Z drugiej strony, tyle lat pisałam, jak to ona jest dobra, że chociaż raz się wyżyję. Ostrzegam. Niestety nie jest to fic z cyklu "żyli długo i szczęśliwie", ani tym bardziej komedia, które też zawsze pisałam. Może nie spłonę za to na stosie 😁 Pozdrawiam 🙂
UsuńHalo halo...Ja tu czekam na trzecią część :D Ktoś tu chyba wyjechał na wakacje...Pozdrawiam Marta :)
OdpowiedzUsuńSpokojnie, nigdzie nie wyjechałam 🙂😉 Niestety ciężki okres w pracy. Mam już sporo napisane, tylko muszę to zebrać w całość i sprawdzić. Jeszcze troszeczkę. Na kolejny weekend będzie 😉
UsuńBardzo ciekawa historia. Bardzo podoba mi się Twój styl pisania. Nie mogę doczekać się kolejnej części!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Luna