piątek, 9 października 2020

Rozdział XXXVI

 No i mam ostatni rozdział. Epilog napiszę z przyjemnością. Chociaż ten rozdział jest dla mnie bardzo ważny, mimo, iż to wątek poboczny. Ja mam ogromny sentyment do Chou i Usui'a. Zapraszam, jeśli ktoś również  polubił tych bohaterów :)


     Do Bożego Narodzenia zostały dwa dni, a Chou zamiast biegać po sklepach, robiąc zakupy oraz kupując prezenty, zaszyła się w kancelarii i archiwizowała dokumenty. Stos segregatorów w różnych kolorach rósł na biurku, a ona otworzyła kolejną metalową szafę.
     Po dłuższej chwili wyprostowała się, wycierając ręką pot z czoła i zapatrzyła na wiszące na drzwiach dzwoneczki z czerwoną kokardą. Nawet Kunzite dał się ponieść magii świąt, roznosząc po biurze drobne gadżety. Na biurku Berthier stała mała, sztuczna choinka z granatowo - złotymi bombkami, które pasowały jedynie do równie plastikowych paznokci niebieskowłosej.
     Prawie idealnie, ale myśli prawniczki uciekły do zupełnie innych wydarzeń. Klatka po klatce prześledziła swoje wyjście ze szpitala, a potem powrót do pustego mieszkania. Przywitała ją jedynie niewielka, biała karteczka na kuchennym blacie z informacją, iż Usui daje jej czas na przemyślenia. Z jednej strony odczuła ulgę, bo nadal nie była gotowa na szczerą rozmowę, ale mimo wszystko poczuła dziwne ukucie w sercu. Ze zdwojoną siłą wróciło uczucie, które do niego dawniej żywiła, ale wciąż blokowały ją wyrzuty sumienia wobec Diamanda. Nie potrafiła rozdzielić tych spraw, a informacja o zaginięciu białowłosego jeszcze bardziej przybiła długowłosą. Nieustannie prześladowało ją wrażenie, że gdyby nie ona, to życie fioletowookiego wyglądałoby zupełnie inaczej. Śmierć jego żony postawiła między Ayane i Usuiem niewidzialną ścianę, którą ten drugi próbował sforsować, ale zaczynał się poddawać. Może powinna pozwolić, aby nauczyli się siebie na nowo, zamiast stąpać po zwęglonym moście. W końcu dać zabliźnić się starym oraz nowym ranom. Sprawić, by krzycząca z żalu dusza zamieniła to cierpienie w szept. Tylko z jakiej racji miała być szczęśliwa, skoro ktoś inny w wyniku okrutnej pomyłki stracił cały sens życia. Co potrzebowała od niego usłyszeć? Wybaczam? Rozumiem? Czy skok w płomienie za mężczyzną, który z premedytacją niszczył marzenia tylu osób, dał mu w jakiś sposób oswobodzenie?
      Wróciła do żmudnej pracy, gdy nagle ktoś wtargnął do jej gabinetu niczym tornado. Wystraszona zmierzyła od stóp aż po sam czubek głowy rozdygotaną z emocji Fumiko. Jej czekoladowe tęczówki iskrzyły jak dwa rozpalające się węgielki, a policzki zaczerwieniły się z wysiłku. Nawet kurtkę miała rozpiętą, a włosy lekko potargane i mokre.
- Coś Ci powiem, to może się wreszcie ogarniesz! - krzyknęła, mierząc palcem w stronę Imady. - Jesteś skończoną idiotką, bo marnujesz jedyną okazję!
      Fiołkowooka osłupiała, bo jej przyjaciółka nigdy w ten sposób nie wyrażała się.
- Fumi-chan... Co Ci się stało? - zapytała skołowana.
- To z Tobą jest coś nie tak! Nie wiem kto i czym Cię odurzył, ale otrząśnij się! - ryknęła na całe gardło, aż tamta usiadła zdezorientowana.
      W dodatku zwabiony tymi krzykami Kunzite, zaczął przysłuchiwać się tej osobliwej kłótni.
- Możesz mi powiedzieć na spokojnie o co chodzi? Zaraz cała kamienica się tu zleci - Imada otrząsnęła się z pierwszego szoku.
- Twój spokój mnie przeraża, ale skoro wolisz faceta, który próbował Cię wykorzystać dla własnych korzyści, to bardzo proszę. Jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz. Nigdy...
- Fumiko!!! Zlituj się i mów konkrety!
- Takumi wraca na stałe do Londynu. Za godzinę ma samolot.
       Chou zamroczyło. Zupełnie jakby ktoś dał jej w twarz.
- Nie wiedziałaś? - zielonowłosa zapytała kąśliwie, krzyżując ręce na piersiach.
- Kto temu dziwakowi na to pozwolił?!  - teraz to ona krzyczała, a pochmurna aura zawisła nad jej głową.
- Ty, a raczej Twoja obojętność. On myśli, że zakochałaś się w Diamandzie.
- Słucham?! Ja mu się nie kazałam wyprowadzać. Niech nie udaje obrażonej panny na wydaniu!
- Z niego taka panna, jak z Ciebie dziewica - Yoshida skwitowała, a Kunzite parsknął, prawie dusząc się ze  śmiechu.
      Imada posłała mu takie spojrzenie, że gdyby to było możliwe, to wbiłoby go w podłogę, jak młotek gwoździe, ale w ogóle się nie przejął.
-Dawaj kluczki! - fiołkowooka zażądała od przyjaciółki.
- Od czego?
- Jak to od czego? Samochodu, przecież nie mieszkania!
- Ja bym jej nawet roweru nie pożyczył - białowłosy wtrącił, chichocząc.
Chou zostawiła na później porachunki z kolegą z pracy, a zamiast tego wyrwała od brązowookiej kluczyki, po czym wystrzeliła jak z procy. Fumiko zabrała jej rzeczy włącznie z płaszczem i również ruszyła w pościg. Tylko, że w tym przypadku bardziej obawiała się o swój samochód.
- Julia będzie gonić Romea? Tego jeszcze nie było - Kunzite zadrwił lekko, bo zbyt długo ich znał, żeby nie wiedzieć, jak to się skończy.
      Tym czasem Ayane sprawdzała możliwości nie swojego auta, przy okazji łamiąc większość przepisów ruchu drogowego. Biedna Yoshida w duchu liczyła, czy starczy jej na blacharza i lakiernika po tym, jak jej droga przyjaciółka brawurowo zaparkowała, kompletnie nie zwracając uwagi na inne pojazdy, gdy z impetem otwierała drzwi.
      Tokijskie lotnisko było tradycyjnie przepełnione, co z daleka wyglądało jak maszerujące oddziały. Prawniczka rzuciła okiem na godzinę w telefonie, zdając sobie sprawę, iż Usui jest już na pewno po odprawie. Gonitwa między pasażerami oraz ich walizkami wydawała się bezsensowna, toteż wpadła na inny pomysł. Sprintem popędziła korytarzem, gdzie znajdowały się pomieszczenia służbowe. Zahamowała przed drzwiami z napisem 'Informacja' i bez zastanowienia pociągnęła za klamkę, wkraczając do środka jako nieproszony gość. Kobieta, która siedziała przy swoim stanowisku, nie miała szansy aby zareagować, bo mikrofon został jej szybko odebrany.
- Usui Takumi! - zaczęła mówić, a z głośników wydobył się jej stanowczy głos.
    Stojącą przed głównym wejściem Fumiko podniosła głowę do góry, bo chyba sama nie wymyśliłaby czegoś takiego na poczekaniu. Miny pozostałych wokół także były bezcenne.
- Masz ostatnią szansę! - tamta kontynuowała. - Jeśli starczy Ci odwagi, to porozmawiaj ze mną! Czekam! - skończyła i po prostu wyszła.
     Wróciła z powrotem do przyjaciółki, ale wyraz jej twarzy nie zdradzał nic. Uważała, iż zrobiła co mogła, więc reszta została już w rękach złotowłosego. Na pewno nie zamierzała błagać go, żeby został.
     Minęło 15 minut, lecz on dalej się nie zjawił, dlatego chciała zrezygnować. Już zawracała, ale zielonowłosa położyła jej rękę na ramieniu. Takumi szedł powoli z jedną ręką w kieszeni, a drugą trzymał na uchwycie czarnej walizki. Jego szmaragdowe tęczówki skupiły się wyłącznie na Chou, aż zatrzymał się kilka metrów przed nią. Chyba niepotrzebnie zostawił jej pierwszeństwo, gdyż jak zwykle spadła na nią lawina złości. Zerwała się do biegu, unosząc rękę jakby chciała wymierzyć mu policzek, lecz uprzedził ją, łapiąc za tę rękę i przyciągnął do siebie.
- Kiedyś może i bym się na to nabrał - powiedział spokojnie, trzymając ją za ramiona.
- Czego ode mnie oczekujesz?
     Dziewczyna zacisnęła powieki, aż wybuchła płaczem.
- Za kogo Ty się masz?! - uderzyła go pięścią w tors. - Przez pięć lat próbowałam Cię znienawidzić, wymazać z pamięci! A Ty wróciłeś, namieszałeś i robisz mi to samo! Dlaczego każesz mi wracać do tamtego dnia, kiedy obudziłam się rano, a Ciebie nie było? Dlaczego?!
- Imada, nigdy nie ukrywałem tego, co do Ciebie czuję. Wyjaśniłem Ci moje intencje, dałem czas. Ostatnie wydarzenia nie były łatwe i myślałem, że miały decydujący wpływ na Twoje zachowanie. Nie chciałem Cię do niczego zmuszać, skoro pojawił się inny.
- Jaki inny?! Nigdy nie powiedziałam, że kocham Diamanda!
-  To powiedz wprost, że chcesz żebym został. Powiedz to, Imada - popatrzył jej głęboko w oczy.
- A po co ja bym tu jechała, kretynie. To chyba oczywiste! Nienawidzę Cię - zapłakana, pociągnęła nosem.
    Uśmiechnął się, słysząc dobrze znany teks.
- Też Cię kocham - odparł czule, a potem złączył ich usta w pocałunku na który oboje długo czekali.
      Zburzyli nim całą niepewność, która dzieliła ich cały czas. Nareszcie mogli być tylko dla siebie.
- Mam jeden warunek - Takumi oderwał się od ukochanej. - Jesteś w stanie zacząć od nowa? Zostawić wszystko, co było za nami? 
      Skinęła potwierdzająco głową, a on szepnął jej coś do ucha.
- Oszalałeś! - zarumieniła się. - Przecież...
- Przez Ciebie oszalałem, ale dla mnie jest jasne. Odpowiedz, tak lub nie.
- Tak - zawstydzona spuściła wzrok.
- W takim razie szykuje się bardzo udany Sylwester - uradowany, przytulił długowłosą mocniej, całując w czoło.
      W końcu Fumiko zakasłała głośno, sprowadzając ich na ziemię.
- Dzięki, Yoshida - blondyn podziękował.
- Przyzwyczaiłam się - machnęła ręką. - Przecież ona by się sama nie ogarnęła. Czasem się zastanawiam, jak skończyła studia.
-Ej! - Chou fuknęła.
- Sama prawda, a Ty - zwróciła się do mężczyzny. - Wisisz mi za mechanika. Pakuj ją do swojego auta, a do mojego niech się nie zbliża.
- Jak trzeba będzie, to kupię Ci nowe - zażartował, obejmując Imade w pasie.
      Cała trójka opuściła teren lotniska z nadzieją na lepsze jutro…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz