piątek, 25 września 2020

Rozdział XXXV

 Sama sobie się dziwię, że tak szybko. Został jeszcze jeden rozdział i epilog ;)

      Drzwi szpitala otwierały się i zamykały co kilkanaście sekund, wydając przy tym charakterystyczny dźwięk, który doprowadzał do szału stojącego na schodach Yatena. Śnieg prószył delikatnie lądując na szczelnie zawiniętym wokół jego szyi czarnym szaliku oraz idealnie skrojonym płaszczu, a srebrne, lśniące włosy powiewały na zimnym wietrze. Wszystko kontrastowało z wycieńczonym nocną batalią Taikim. Szatyn stał obok dwóch funkcjonariuszy policji, chociaż niezbyt skory do rozmowy. Odpowiedział zdawkowo na kilka pytań, a potem obiecał zgłosić się na komisariat. Mężczyźni popatrzyli na siebie porozumiewawczo i po chwili weszli do budynku, zostawiając go samego z bratem. Z drugiej strony to pierwsze położenie było chyba lepsze, gdyż młodszy Kou był o wiele mniej tolerancyjny.
- Bawisz się w Batmana? Jak masz potrzebę, to trzeba było zgłosić się na casting. Łomot wysokich lotów murowany - powiedział z przekąsem, chowając zziębnięte dłonie do kieszeni.
- To nie temat do żartów - Taiki naciągnął na ramiona wygniecioną kurtkę, przesiąkniętą zapachem dymu.
- Ja akurat wcale nie żartuję, opieka nad Twoim dzieckiem to żadna zabawa. Einstein w spódnicy - ciągnął ironicznie. - Kolejna Twoja niańka powinna mieć tytuł naukowy, inaczej się nie dogada. Twoja teściowa może i jest na podwójnej dawce nerwosolu, ale szybko by jej przeszło, gdyby wiedziała, że zaraz po tym jak Ci odpuściła, zniknąłeś na całą noc. A tak przechodząc do głównego meritum sprawy, otóż masz dwie córki. Pomyślałeś w ogóle o nich, zanim nadstawiłeś kark za obcą babę?
- Ta obca baba, skoro już użyłeś takiego epitetu, pomogła mi odzyskać Emi. Dalej nie zamierzam Ci się tłumaczyć - szatyn westchnął, zmęczony nocnym epizodem.
- Świetnie, następnym razem ja też nie będę Ci się tłumaczył, tylko odwiozę pyskatą pchłę pod bramę i tam zostawię - przekręcił teatralnie głowę.
W tym momencie dołączył do nich Usui, od razu wyczuwając napiętą atmosferę. Podał Taikiemu kubek z gorącą kawą, a ten z przyjemnością go przyjął.
- Nie znaleziono ciała Diamanda - złotowłosy oznajmił obojętnie, jakby nie był w to zaangażowany.
- Wypytywali mnie o niego, ale nic nie powiedziałem - fioletowooki odparł znużony, bo marzył już tylko o powrocie do domu.
- Bardzo dobrze, ja będę wszytko wyjaśniać.
- A jak się czuje Ayane? - najstarszy Kou zapytał o swoją prawniczkę.
- Dostała leki uspokajające i śpi.
- Radzę uważać o czym rozmawiacie, bo idzie ta, która czyha na Twój stan cywilny - młodszy Kou wymamrotał kąśliwie.
      Mężczyźni odwrócili się i rzeczywiście Thea szła przyspieszonym krokiem w ich kierunku, trzymając za rękę Mizuki, a tuż u jej boku szedł Akira. Z kolei Usui wykorzystał sytuację i wycofał się do środka. Wolał już nie być świadkiem dalszych rozmów.
- Co się stało?! Wszystko w porządku? - zapytała zdenerwowana, widząc w jakim stanie jest ojciec jej córki.
- To długa historia -fiołkowooki uśmiechnął się gorzko.
- Co najmniej na trzy tomy - srebrnowłosy skomentował pod nosem.
- Tatusiu, Ty zostałeś bohaterem? - dziewczynka wpatrywała się w tatę z podziwem.
- Nic z tych rzeczy - pogłaskał ją po głowie.
-  Od wczoraj odchodzę od zmysłów. Nie mogłam dodzwonić się ani do Ciebie, ani do Diamanda. Z nim do tej pory nie mam kontaktu - Aider zbladła.
- Porozmawiajmy... na spokojnie... - posłał jej wymowne spojrzenie, które szybko zrozumiała, przerzucając wzrok na swojego brata.
- Wiesz co, królowo - brunet przyklęknął przed dziewczynką. - Zabieram Cię na najlepsze ciastka w mieście.
- Dobrze wujku, ale mamie i tacie też kupimy.
- Słowo honoru - podniósł dwa palce do góry, co wyraźnie usatysfakcjonowało 12-łatkę.
       Wziął siostrzenicę za rękę i oddalili się w kierunku auta, które zaparkowali na szpitalnym parkingu.
       W tym samy czasie Takumi oraz Fumiko siedzieli na sali obserwacyjnej, gdzie na łóżku spała niczego nieświadoma Chou. Zielonowłosa zwróciła wagę, iż blondwłosy bije się z myślami, ale bała się zapytać o szczegóły. Najbardziej było jej żal przyjaciółki, bo tak bardzo się o nią bała.
      Oboje poderwali się na równe nogi, gdyż prawniczka przekręciła nieznacznie głowę, a potem poruszała ustami, wykrzywiając je w charakterystycznym grymas. Yoshida powstrzymała Usuia ręką, dając mu sygnał, aby jeszcze nie ujawniał swojej obecności. Sama natomiast podeszła do łóżka, ponieważ dziewczyna zdążyła otworzyć już oczy.
- Chou - chan, jak się czujesz?
      Ta popatrzyła na nią z nieopisaną dzikością w oczach, rozglądając się wokół, jakby nigdy nie widziała szpitalnych ścian. Zawiesiła wzrok na stojącym w rogu parawanie, a zdezorientowana Fumiko odniosła wrażenie, że ma do czynienia z kimś zupełnie obcym. Przecież dziewczyna, którą znała jeszcze ze szkolnych lat, nie zachowywała się jak złapane w sidła zwierzę.
- Imada? - blondyn odezwał się, bo jego również zaniepokoiło jej zachowanie.
- Co z Diamandem? - automatycznie odwróciła głowę w jego stronę.
- Nie wiem. Ciało nie zostało znalezione - odpowiedział i wyszedł, trzaskając drzwiami.
      Brązowooka otworzyła szeroko usta, opuszczając bezradnie ręce.
- Ile można? - przyłożyła dłoń do swojego policzka. - Po tym, co się stało, nadal będziesz walczyć?
- Chcę zostać sama - Ayane podciągnęła kołdrę pod samą szyję.
- To wszystko, co masz do powiedzenia?
     Nie usłyszała odpowiedzi na swoje pytanie, ponieważ jej przyjaciółka zawzięcie zacisnęła usta.
- Jak chcesz. Zamartwiaj się o faceta, który z chęci zemsty ryzykował Twoje życie - zgarnęła z fotela swój plecak oraz puchową kurtkę, a potem wybiegła.

****

Kilka dni później

       Minako wysiadła z niebieskiego, mieniącego się metalicznym blaskiem suva i ruszyła za swoim mężem do studia nagrań. Nie była przekonana do spotkania, które zorganizował, zwłaszcza iż od rana nie była w formie, ale praktycznie zmusił ją do przyjazdu. Jego wyraz twarzy był podejrzany, ponieważ dawno nie jechał taki zadowolony do pracy. Pytanie, czy rzeczywiście jechał pracować, bo wcześniej odgrażał się, że nie odezwie się do nikogo, jeśli nie stawią się punktualnie. Dla Miny było to nawet zabawne, gdyż według niej nic by się nie stało, gdyby jej mąż czasem pomilczał.
      Otworzył przed nią drzwi, a w środku już czekali pozostali. Seiya już bez dodatkowego balastu w postaci gipsu, Taiki nostalgicznie patrzył w okno, jakby nie interesowało go to, co miało za chwilę nastąpić, a Akane z minką niewiniątka przycupnęła na brzegu kanapy, oczekując korzyści dla siebie. Srebrnowłosy zmierzył ją władczym wzrokiem, ale nastolatka nie  zauważyła, będąc zbyt podekscytowana obecnością jego żony.
- Do rzeczy, Yaten - szatyn zapytał, wyraźnie znudzony próbą budowania napięcia.
- A dokąd Ci się spieszy? Twoja ruda wiewiórka czeka za rogiem? - niezrażony młodszy Kou sięgnął po torbę z laptopem.
- To wiesz więcej niż ja - brat odpowiedział mu z przekąsem.
- Oj wiem i to całkiem sporo - uśmiechnął się chytrze. - Chyba, że nasza gwiazda Akane powie nam sama prawdę. Ostatnia szansa.
      Oczy wszystkich zebranych skierowały się w stronę dziewczyny, a ta skuliła ramiona.
- Ale... Ale ja nie wiem o czym Yaten - san mówi - jej głos zadrżał.
- Co to za tajemnice - Seiya zirytował się. - Do rzeczy.
- Bardzo proszę, zbliżcie się - zielonooki włączył. sprzęt. - Pamiętacie, jak wybito nam szybę w salonie? A to jest nagranie, które dostałem od kierownika ochrony - włączył filmik.
- Nic sensacyjnego, mało widać - brunet wzruszył ramionami.
- Na pierwszy rzut oka nie, ale... O tu - wykadrował i powiększył zdjęcie. - Naszą młodą koleżankę zdradził szalik - celowo wydłużył wypowiedź tego słowa.
      Hattori poczuła jak żar zalewa ją od środka. Wszystkie myśli przewijały się w jej głowie równocześnie i zacisnęła palce na kolanach, cała dygocząc.
- Nie rozumiem...Po co? - Taiki oniemiał.
- Poczekaj, to jeszcze nie wszystko - Yaten powstrzymał go. - Mam znacznie ciekawsze zdjęcia, bo po tym incydencie zatrudniłem prywatnego detektywa. Jakoś nie mogłem uwierzyć, że nasza droga Akane z nudów dała zarobić na mnie szklarzowi. Teraz proszę Ciebie kochanie, żebyś przyjrzała się uważnie.
      Wenus pochyliła się niżej nad ekranem, a po chwili jej błękitne tęczówki rozszerzyły się szeroko.
- Przecież.. Przecież to jest... - zapowietrzyła się.
- Twoja tajemnicza wróżka, prawda? - jej mąż dokończył, uśmiechając się triumfalnie. - Już chyba my najlepiej wiemy w jakie czary możemy wierzyć. A po drugie, tej pani wystarczy odpowiednio zapłacić i masz pecha Akane, bo ja płacę więcej - stwierdził wyniosłym tonem, a 17-latka była bliska płaczu. - Najlepsze na koniec - manierycznie nacisnął na przycisk enter, a z głośników dało się usłyszeć rozmowę telefoniczną.
      Głos należał do zielonowłosej oraz jakiegoś mężczyzny. W zaciętej dyskusji niedoszła piosenkarka tłumaczyła, że stara się skopiować muzykę skomponowaną przez Three Lights, ale za każdym razem ktoś jej w tym przeszkadza. Prosiła jeszcze o czas, a na pewno osiągnie cel.
- Takie oto kukułcze jajo podrzuciła nam konkurencja - wyłączył nagranie. - Chyba wszelkie tłumaczenia są zbędne.
-Jak.Mogłaś.Zrobić.Mi.Coś.Takiego?! - Minako wpadła w gniew. - Zdajesz sobie sprawę jak się zamartwiałam?! Świetnie się bawiłaś?!
- To nie tak, Minako-sama - srebrzystooka wstała, wyciągając do niej błagalnie ręce oraz głośno łkając.
- A jak?! Zabawiłaś się moimi uczuciami, to obrzydliwe! - blondynka wykrzyczała w nerwach i nagle zakręciło się jej w głowie.
     Zielonooki podtrzymał ją, a Taiki chwycił za dzbanek z wodą i przelał do szklanki, podając bratowej. Natomiast zrozpaczona dziewczyna zgarnęła swoje rzeczy pod pachę i uciekła, ale Seiya dogonił ją.
- Akane! - zablokował jej drogę. - Ubierz się najpierw, bo zamarzniesz - doradził. - Po co Ci to było? - zapytał spokojnie, a w jego oczach malowało się współczucie.
- Wymknęło mi się to spod kontroli - pociągnęła nosem, zasuwając kurtkę. - Ja...Ja nie wiem - zaczęła tupać nogami w miejscu. - Yaten - san był taki surowy... Byłam taka zła... Nie wiem, co mnie podkusiło.
- Ale rzucać mu kamieniem w okno? - pokręcił głową z dezaprobatą. - Przecież tam mogło być któreś z jego dzieci.
- Wiem, jest mi wstyd...
- Zdajesz sobie sprawę, że nasza współpraca dobiegła końca? Dobrze wiesz, że jesteśmy niezależni, a próba kradzieży naszej pracy jest karygodna. Uważam, że jesteś bardzo utalentowana, ale jak widać, to było dla Ciebie za wcześnie. Jeśli będziesz potrzebować pomocy, to zgłoś się do mnie, ale płyty razem nie nagramy - położył rękę na jej ramieniu, a potem odszedł.
     Hattori patrzyła z żalem, jak zamknął za sobą drzwi i rozpłakała się jeszcze głośniej. Chyba po raz pierwszy poczuła smak gorzkich łez, bo jak dotąd nikt nie zafundował jej tak trudnej, życiowej lekcji. Spadła ze sceny szybciej, niż myślała, że można się na nią dostać. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz