niedziela, 9 lutego 2020

Rozdział XXVI

Tym razem Yatenowo-Minakowy ;-D Zbliżamy się powolutku do końca.
      Szum wody dobiegający z łazienki ucichł, a po kilku minutach ze środka wyszła zadowolona Minako, ubrana w czerwony, satynowy szlafroczek. Czym prędzej przemknęła na palcach do sypialni, aby jeszcze zdążyć nacieszyć się dobiegającym końca wieczorem. Po raz pierwszy od dawna dzieci zasnęły wcześniej, więc mogła dodatkowo rozkoszować się ciszą, która przyjemnie wypełniła ich dom.
     Odchyliła dyskretnie bordowe zasłony i zaczęła rozczesywać długie pasma złotych włosów, podziwiając rozgwieżdżone niebo. Zamyślona oparła głowę o ścianę, gdy nagle poczuła czyjeś dłonie na swych ramionach. Nie przestraszyła się, ponieważ doskonale znała dotyk swojego męża. Yaten zsunął z niej szlafrok, obsypując szyję drobnymi pocałunkami. Potem wziął na ręce i zaniósł do łóżka, nie przestając całować. Para prawie poddała się upojnej chwili, powoli pozbawiając się ubrań. Mina leżała na plecach, a srebrnowłosy zawisł nad nią, kiedy ta nagle zamrugała powiekami i z impetem zepchnęła go z siebie. Zaskoczony próbował złapać równowagę, lecz w efekcie zawadził o wiklinową, piętrową półkę i runął na podłogę z całą jej zawartością.
- Oszalałaś kobieto?! Chcesz mnie zabić?! – pomasował się po plecach. – Co Cię nagle napadło?
     Wenus owinęła się po same uszy kołdrą, dziko mierząc go wzrokiem, więc szybko domyślił się powodu jej zachowania.
- Czy Ty myślisz, że sypiam z Tobą wyłącznie dla prokreacji?
- A wiadomo? – mruknęła zawstydzona.
- Rany! – złapał się za głowę. – Ile razy przerabialiśmy ten temat? Nie jestem idiotą – uderzył pięścią w materac. – Jak to sobie teraz wyobrażasz? Mam do Ciebie pisać podanie, a Ty je łaskawie rozpatrzysz? Jeszcze cztery zdjęcia dowodowe dołączę!
      Błękitnooka prychnęła pod nosem i odwróciła się niego plecami, zwijając się w kłębek. Z kolei Kou wiedział, iż musi spuścić z tonu, inaczej nie będą się do siebie odzywać przez tydzień.
- Minako… - zaczął łagodnie. – Czy jest coś, o czym powinienem wiedzieć? Od jakiegoś czasu zachowujesz się dziwnie. Czasami mam wrażenie, że się mnie boisz – zakończył z wyczuwalnym wyrzutem w głosie.
      Aino uniosła głowę, niepewnie zerkając przez ramię.
- Będziesz się ze mnie śmiać – schowała twarz w poduszkę.
- Ja? Nigdy w życiu – zielonooki próbował zachęcić żonę do dalszych zwierzeń, skoro już połknęła haczyk. – Mina-chan, nie wygłupiaj się.
      W końcu udało mu się postawić na swoim, gdyż wyślizgnęła się ze swojej kryjówki i usiadła obok niego.
- No dobra, ale jak zobaczę chociaż niewielki uśmieszek… - pogroziła mu palcem przed nosem.
- Oj, daj spokój – objął ją mocno – Słucham.
- Widzisz…Wracałam jakiś czas temu razem z Usagi z zakupów. Wtedy…Całkiem przypadkiem wpadłam na wróżkę. Właściwie to chyba cyganka była, no ale chciała mi powróżyć. Po raz kolejny tę samą kobietę spotkałam, gdy Akane odprowadzała mnie do domu. Uwierz mi, jej wróżby były straszne – skończyła cała roztrzęsiona, zaciskając palce na kolanach.
     Yatenowi mina zrzedła, ponieważ nie spodziewał się takich rewelacji. Wiele rzeczy widział i słyszał, a historyjki o czarach z fusów, a nawet czytaniu z ręki bawiły go najbardziej. Niestety Minako dała się w to wciągnąć i uwierzyła w cuda na kiju. Natomiast on sam miał ochotę tarzać się ze śmiechu. W środku aż kipiał, toteż jego wewnętrzna walka mogła zaraz się zakończyć. Niekoniecznie z takim wynikiem, jakby chciał.
- Kochanie – odchrząknął, lecz dalej tłumił w sobie śmiech. – Wszyscy znamy Twoją drogą przyjaciółkę Usagi, jej berło mocy i skrzydełka. Naprawdę, przy niej ta historia o cygance to pikuś.
- Ale…
- Proszę Cię. Przeszliśmy razem tyle ciężkich chwil, że nawet nie masz prawa przejmować się bzdurami. Nie powinnaś mieć już żadnych wątpliwości – pochwycił palcami jej podbródek, przyciągając do siebie i łapczywie pocałował..
      Następnego dnia oboje obudzili się w dobrych nastrojach. Blondwłosa wstała pierwsza, aby przygotować dla wszystkich śniadanie. Później zostawało jej niewiele czasu, żeby wyszykować się do pracy. W przeciwnym razie biegała po domu w popłochu naciągając rajstopy.
      Przynajmniej dla pana domu poranek zapowiadał się leniwie, bo popijał w najlepsze kawę, dopóki nie przybiegły jego urocze diabełki. Mai od razu usadowiła mu się na kolanach, a zaspany Hiro klapnął na fotelu.
- On mi dokucza, bo powiedziałam, że wujek Seiya ma aplikacje – dziewczynka oburzyła się.
- Jaką aplikację? – Yaten zmarszczył czoło.
- Amputacje! Jeju, jaka ona jest głupia – chłopiec przerzucił oczami.
- Sam jesteś głupi! – srebrnowłosa chciała doskoczyć do brata, ale Kou powstrzymał ją.
- Nie wolno dokuczać siostrze. Księżniczko, wujek nie ma żadnej amputacji, a teraz bardzo was proszę, zmykajcie na śniadanie.
Wybuchowa parka wyjątkowo posłuchała rodzica i zniknęła za drzwiami kuchni.
       Tym razem najmłodszy z braci Kou sądził, iż będzie miał upragniony spokój i po cichu wyjdzie na taras, żeby zapalić. Zdążył jedynie schować papierosy oraz zapalniczkę do kieszeni, gdy donośnie rozdzwonił się dzwonek u drzwi. Zaklął pod nosem siarczyście, a potem podszedł do okna i odsłonił nieznacznie rolety. Dołączyła do niego Mai, która od razu rozpoznała gościa.
- Ciocia Akane
- Żadna tam ciocia – mężczyzna skrzywił się.
- No to kto?
- Zwykła smarku…
- Yaten! – Minako w samą porę zasłoniła mężowi usta rękawicą kuchenną. – Wpuść wreszcie Akane, biedaczka marznie. Ja zaraz będę gotowa.
- A kto ją zapraszał? 
- Yaten…
- No dobrze, już – muzyk niechętnie otworzył nastolatce.
Dziewczyna weszła do środka z uśmiechem, jakby wygrała na loterii.
- Ohayou, Yaten-san – ukłoniła się. – Pomyślałam, że wpadnę po drodze.
- Wow, ty myślisz – skwitował.
Uśmiech momentalnie zniknął z ust 17-latki.
- Kupiłam świeże drożdżówki. Może ma pan ochotę?
- Nie.
- Aha…
- Możesz mi powiedzieć, po co nachodzisz mnie w moim własnym domu o 7:00 rano?
- Ja… Ja właściwie…
- Akane-chan! Jak miło – Wenus wybawiła zielonowłosą z kłopotliwego przesłuchania. – Taksówka już czeka, to pojedziemy razem.
- Arigatou, Minako-sama.
- Yaten, odwieziesz dzieciaki – niebieskooka zapięła płaszcz i wyszła z zadowoloną uczennicą.
- Jeszcze zobaczymy coś Ty za jedna i czego rzeczywiście chcesz – zabrzmiał, jakby ostrzegał największego wroga.
     Cały czas nie ufał młodej kandydatce na piosenkarkę i obiecał sobie, że w końcu przyjrzy się jej lepiej.
     Wrócił do kuchni, gdzie Mai zajadała naleśniki z dżemem truskawkowym. Pogłaskał małą po głowie, lecz jego myśli wciąż zaprzątała sytuacja z wczorajszego wieczora. O ile wzmianka o bratowej nie wzbudziła w nim niepokoju, to o Akane już tak. Coś za dużo zbiegów okoliczności było w tej historii, żeby nie zaczął drążyć.
- O czym myślisz, tatusiu? – 10-latka pociągnęła za rękaw koszuli zielonookiego.
- Nic takiego. Chętnie dowiem się, gdzie Twoja ciocia prowadza mamusię.
- No jak to gdzie, tatusiu? Do centrum handlowego.
- Po co? – zaciekawiony zmrużył swoje kocie oczy.
- No jak to, po co? Po perfumy. A właśnie, mogłabym pożyczyć te z korkiem w kształcie kwiatuszka?
     Uśmiechnął się chytrze, udając że się zastanawia.
- Jeżeli wiesz, gdzie są. Mamusia na pewno nie będzie mieć nic przeciwko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz