środa, 20 listopada 2019

Rozdział XXII

Bez zbędnych wyjaśnień. Jeśli ktoś coś...

   Kolejny dzień dobiegał końca, a z piętrzących się na niebie chmur leciały srebrzysto-białe płatki śniegu, opadając na pustoszejące wieczorową porą ulice Tokio. Termometry wskazywały temperaturę poniżej zera, więc padający coraz intensywniej śnieg tworzył na chodnikach puchowe zaspy. Większość mieszkańców stolicy Japonii wracało do domu. Natomiast dziewczyna o długich, jasnobrązowych włosach z malującą się na twarzy zaciętością oraz zaczerwienionymi od łez oczami, zmierzała do mieszkania przyjaciółki. Rozpięty, sięgający do kolan fioletowy płaszcz, powiewał na zimnym wietrze, a zdeterminowana blondynka sadziła zamaszyste kroki. Jeszcze nigdy nie była tak wściekła na najbliższą, jak do tej pory myślała, osobę. Miała ochotę wygarnąć jej, co naprawdę myśli o snuciu intryg za swoimi plecami.

   Popchnęła mocno drzwi od klatki schodowej, ponieważ doskonale wiedziała, iż nie będą zamknięte. Wbiegła co dwa stopnie na drugie piętro i zatrzymując się przed właściwymi drzwiami, westchnęła nerwowo. Następnie nacisnęła na dzwonek, wyczekując odgłosu kroków. Niestety nic takiego nie nastąpiło, chociaż zauważyła, iż w środku pali się światło. Wówczas przełknęła głośno ślinę i nacisnęła na klamkę, a ku swojemu zdziwieniu nie napotkała na opór. Nabrała większej odwagi i przebiegając krótki, wąski korytarz, wpadła do salonu.

-Posłuchaj mnie była przyjaciółko, skoro wolisz być lojalniejsza wobec nowego przyjaciela! – wykrzyczała, mierząc palcem w siedzącą na fotelu Fumiko.

    Zaskoczona dziewczyna poderwała się na równe nogi, wypuszczając z rąk porcelanowy talerzyk.

-Ale… - wyjąkała.
-Przekaż tej kanalii, że ma się do mnie nie zbliżać!
-Rozumiem, że te komplementy dotyczą mojej osoby, więc śmiało. Możesz powiedzieć mi wszystko prosto w twarz.
    Nagle z kanapy, która była ustawiona tyłem do wejścia, wstał blondwłosy mężczyzna. Spokojnym, pewnym siebie krokiem stanął naprzeciw trzęsącej się ze złości prawniczki. Spojrzał w jej fioletowe oczy i aż ścisnęło go od środka.
- Chou… - powiedział łagodnym tonem, próbując dotknąć ramienia dziewczyny.
-Nie dotykaj mnie! – cofnęła się szybko. – A Tobie dziwię się najbardziej – ponownie zwróciła się do przyjaciółki. – Uratowałaś mi życie, dlatego cała sytuacja boli mnie dwa razy bardziej. Doskonale wiesz, że to wszystko przez niego! Powiedział Ci czemu zniknął, kiedy najbardziej go potrzebowałam?! Jaką bajkę Ci opowiedział?!
    Biedna Yoshida dygotała ze strachu, nie mogąc wyksztusić ani jednego słowa. Znalazła się między młotem, a kowadłem i niewiele brakowało, żeby rozpłakała się.
-Nie krzycz na nią, to na mnie jesteś zła – Takumi próbował załagodzić sprawę.
-Zła?! – prychnęła pogardliwie. – Znalazł się książę na białym rumaku w wymuskanych ubrankach od bogatej rodzinki – szarpnęła za kołnierzyk jego białej koszuli. – Wbij sobie w końcu do głowy – dźgnęła go palcem w tors. – Przestań mnie śledzić i nachodzić w pracy!
-W takim razie wolisz, kiedy to Diamand Yamato chodzi za Tobą krok w krok? Nic nie zmądrzałaś przez te lata – blondyn trafił w czuły punkt.
-Czy Ty w ogóle wiesz, co to wstyd?! Wróciłeś po 5 latach i największy Twój problem, to facet, który akurat wokół mnie się kręci?!
-Chou-chan – Fumiko powiedziała drżącym głosem. – Za chwilę powiesz o kilka słów za dużo.
-Czyli co?! Zapytaj swojego przyjaciela, czemu nawet nie próbował dowiedzieć się, co się stało z jego dzieckiem?!
-Słucham?! – zszokowany Usui otworzył szeroko swoje szmaragdowe tęczówki. – Powtórz to – z całej siły natarł na Ayane, aż ta uderzyła plecami o ścianę. 
-Ogłuchłeś, czy udajesz wariata? – zapytała już z mniej wyczuwalną odwagą.
-O jakim dziecku mówisz?! – zacisnął pięści.
    Przerażona zielonowłosa chciała rozdzielić skłóconą parę, lecz nie miała pojęcia jak. Nerwowo przerzucała wzrok to na jedno, to na drugie, z ledwością łapiąc oddech.
-Takumi, przynajmniej Ty się opanuj – wyszeptała błagalnym tonem.
    Mężczyzna odwrócił się w jej stronę, a Imada wykorzystała moment nieuwagi. Odepchnęła go od siebie i uciekła, aż echo szybkich kroków odbiło się na klatce schodowej.
-Yoshida, co to za przeklęty koszmar?! – oprzytomniał z krótkiego letargu, gdyż zawiesił wzrok na otwartych drzwiach, które pozostawiła po sobie uciekinierka.
-Ja mam Ci tłumaczyć? – załkała. – Chou ma rację, a Ty co? Straciłeś pamięć? Przecież powiedziała Ci o ciąży.
     Osłupiały blondyn zamrugał powiekami.
- Czy Ty uważasz mnie za idiotę?! Po jaką cholerę wyjeżdżałbym wtedy?! Gdzie jest dziecko?
- Zapytaj brata – odparła obrażona.
- Yoshida, nie igraj ze mną w ten sposób.
- Nie ma żadnego dziecka – rozłożyła bezradnie ręce, siadając na oparciu fotela. – Chou poroniła, bo ktoś zepchnął ją ze schodów. Powiedziała, że zrobił to pomocnik Twojego brata, Cedric.
     Po twarzy zielonookiego przemknął złowrogi grymas. Obrócił się automatycznie na pięcie, chwycił za wiszącą na wieszaku brązową kurtkę i również wybiegł z mieszkania. Noc wypełniła wszystkie zakamarki miasta, a jedynie światło padające z lamp oraz biała poświata bijąca z zamarzających grud śniegu rozświetlały widok.
    Zatrzymał się na środku pustej drogi, wściekły na samego siebie. Popełnił największy błąd w swoim życiu i nie mógł nic zmienić.
- Gerald, zapłacisz mi za to – wysyczał przez zaciśnięte zęby.




*****

    Blask żarzących się płomieni w kominku ocieplał chłodną biel ścian salonu, w którym odpoczywał Diamand. Białowłosy siedział wygodnie na skórzanej kanapie, pochylony nad stosem żółtych, samoprzylepnych karteczek. Przyłożył palce do skroni i przymknął powieki, próbując zebrać myśli. Nie było to łatwe, gdyż od rana w całym domu panował gwar. Mizuki wymyślała coraz to nowe zabawy, które w życie wcielał Akira, toteż beztroskim śmiechom oraz krzykom nie było końca,

- Kim jest Gerald Walker i Usui Takumi?! – Thea energicznie sięgnęła po jedną z karteczek, które były przyklejone do stolika.

     Od dłuższego czasu nie mogła porozumieć się z kuzynem, ponieważ znikał na całe dnie z domu, a jak już wracał, to zamykał się w gabinecie lub przesiadywał w zamyśleniu nad stosem papierów. Kilka razy w tygodniu przychodziła do niego prawniczka, co według panny Aider było absurdalne.

- Wróżka Zębuszka i jej pomocnik. Nie mam pojęcia i oddaj to kobieto! – wyrwał swoją własność, upychając głęboko do kieszeni.

- Nie masz pojęcia, tak? – zgarnęła z czoła kosmyk bursztynowych włosów, krzyżując ręce na piersiach – Bardzo ciekawe. 
- O co Ci właściwie chodzi? – zdenerwowała go dociekliwość kuzynki. – Zajmij się domem, córką albo… - nagle zawiesił wzrok na widoku za oknem, a potem uśmiechnął się ironicznie. – Albo wiesz co? Za chwilę będziesz musiała dobrze wygospodarować swój czas, ponieważ nadchodzą goście.
    Aider także spojrzała w kierunku okna, a przez mlecznobiałe firany dostrzegła zarys dwóch postaci. Kiedy ich sylwetki przybliżyły się, od razu rozpoznała Taikiego oraz idącą niepewnie u jego boku Emi. Zanim zdążyła wyksztusić z siebie jakiekolwiek słowo, Diamand szybko ulotnił się na górę i w końcu rozbrzmiał dźwięk dzwonka.
    Poderwała się pędem do drzwi wejściowych, ale nagle dotarło do niej, iż zachowuje się jak nastolatka czekająca na chłopaka. Nie tak powinna reagować na widok najstarszego z braci Kou. Odkąd poznał prawdę, stał się częścią życia Mizuki, a ich historia już dawno została zakończona.
   Zerknęła jeszcze w lustro wiszące w hallu, poprawiając białą, koronkową bluzkę i wreszcie otworzyła drzwi.
- Witajcie – powiedziała lekko speszona. – Zapraszam
- Przepraszam, że nie powiadomiłem Cię wcześniej, ale chciałem zobaczyć małą, bo później będę miał niewielkie trudności – Taiki spojrzał wymownie na Emi. – Wiesz, głównie chodzi o jutro.
   Thea od razu domyśliła się, że chodzi o rozprawę w sądzie, a brązowowłosy ukrywa te informacje przed młodszą z córek.
- Oczywiście – odchrząknęła. – No, ale nie stójcie w progu. Zaraz…
- Otou-san! – Mizuki z całej siły objęła w pasie mężczyznę.
     W jej oczach tańczyły radosne iskierki, gdyż wreszcie zobaczyła ukochanego tatę. Zawsze z entuzjazmem reagowała na jego odwiedziny, czego chyba najbardziej nie mogła znieść niebieskowłosa. Jej oczy przygasły ze smutku, gdy spoglądała z boku na idealny obraz rodziny, do którego, jak sobie zdążyła wmówić, zupełnie nie pasowała. Jednak gdy przypomniała sobie, co obiecała ojcu, postanowiła być chociaż uprzejma.
- Chodźmy do mojego pokoju! – 12-latka chwyciła przyrodnią siostrę za rękę i pociągnęła za sobą.
   Bursztynowłosa posłała za nimi pełne zmartwienia spojrzenie, gdyż córka Taikiego ewidentnie nie była w stanie dotrzymać jej kroku. Były tak różne, iż ciężko było uwierzyć, że mogą się polubić.
- Coś Ci pokażę – zielonooka uśmiechnęła się przyjaźnie, puszczając oczko do Emi.
    Córka Ami chyba zapomniała, że ma język w buzi, gdyż kiwnęła głową twierdząco i przycupnęła nieśmiało na szarej pufie, podkulając kolana. Ku jej zdziwieniu starsza dziewczynka przyniosła futerał na skrzypce. Przejechała delikatnie opuszkami palców po skórzanych brzegach, wyciągając instrument należący do jej mamy. Przyjęła dumnie postawę, którą zawsze próbowała naśladować, kiedy patrzyła na nią z ukrycia i zgrabnym ruchem wprawiła cieniutkie struny w drganie. Melodia, którą usłyszała 10-latka przypominała dokładnie tą samą, graną na pianinie przez Taikiego, dlatego też poczuła się swobodniej.
    Nagle dłoń Mizuki zadrżała, a dźwięk załamał się.
- No tu mi zawsze nie wychodzi – skrzywiła się lekko. – Ale mama mówi, że jak będę ćwiczyć, to w końcu się uda – usiadła po turecku naprzeciw siostry. – Wiesz, nie jesteś podobna do taty.
- Ty też nie – urażona Emi odburknęła.
- No nie do końca. Chciałabym mieć takie włosy jak mama. Jesteś szczęściarą – stwierdziła niezrażona.
- Czemu? – niebieskooka spuściła wzrok, rumieniąc się.
- Możesz porównać się do swojej mamy. Kiedy spojrzysz w lustro, to widzisz ją. Ja tak nie mogę, a uwielbiam włosy mojej mamy. Wyglądają jak słońce albo jak długi lisi ogon, bo są takie puszyste i miękkie – zachichotała. – A jeszcze piękniej wyglądają jesienią, kiedy mama zakłada zielony szalik i tak ładnie się wtedy układają.
   Mała Kou zamyśliła się. Po raz pierwszy przestała zazdrościć przyrodniej siostrze, a wreszcie zaczęła rozumieć. Od samego początku wymyśliła sobie jakiś dziwny podział.
- Mogę Cię o coś zapytać – córka Thei nie mogła się powstrzymać. – Czy to prawda, że już nie będziesz mieszkać z tatą, tylko z babcią?
    Emi zbladła, a na jej twarzy natychmiast pojawiło się przerażenie.
- Otou-san! – krzyknęła na całe gardło i w tempie błyskawicy zbiegła na dół. – Otou-san! – szarpnęła za marynarkę wystraszonego rodzica. – Powiedz, że to nieprawda i będę mieszkać Tobą, a nie z babcią! No powiedz! Obiecaj! – tupnęła nogą.
   Taiki nie spodziewał się, iż najbardziej strzeżona przez niego tajemnica akurat dziś wyjdzie na jaw. Spuścił głowę i bez żadnych wyjaśnień zaprowadził szamoczącą się córkę w stronę wyjścia. Natomiast Thea, która z niepokojem obserwowała całą scenę, odwróciła się w stronę schodów. Na przedostatnim stopniu stała Mizuki, kurczowo trzymając się poręczy.
- Przepraszam - wyszeptała
- Chodź do mnie – Aider wyciągnęła do niej ręce, a dziewczynka wpadła w jej objęcia.
- Jeszcze raz przepraszam, nie chciałam źle – spojrzała ufnie w oczy matki. – Tylko… Tylko, czy to oznacza, że teraz Emi nie będzie mieć taty, jak ja wcześniej?
- Skarbie… - jeszcze mocniej przytuliła swoje jedyne dziecko, gładząc czule jej brązowe loki.
   Bała się, iż przywiozła córkę w sam środek wojny, w której obie były tylko pionkami…

4 komentarze:

  1. Hej, czytam Twoje opowiadania od dwóch dni. Mam nadzieję, że nadal będziesz je pisać... Powodzenia... Nie mogę doczekać się dalszego ciągu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj 😊 Jest mi bardzo miło 😊 Przyznam szczerze, że nie spodziewałam się jakiegokolwiek odzewu po 5 latach nieobecności. Tak, będę nadal pisać. Właściwie kolejny rozdział już się pisze. Powoli, bo czas mam ograniczony, ale jednak do przodu. Dziękuję za komentarz i miłego czytania. Pozdrawiam

      Usuń
  2. Zajrzałam na tego bloga poczytać sobie stare opowiadania, a tu taka niespodzianka! Rozdziału jeszcze nie przeczytałam (w ogóle tego konkretnego fanfika to chyba muszę sobie odświeżyć, bo sporo już pozapominałam), ale bardzo się cieszę, że po tylu latach jest ciąg dalszy i że można liczyć na więcej <3

    Ter

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja sama nie mogę w to uwierzyć, że wróciłam do pisania 😉 Staram się, żeby skończyć to opowiadanie. Miłej zabawy, a ja pewnie niedługo wrzucę kolejny rozdział. Pozdrawiam 😉

      Usuń