Fanom "Kimi Dake Wo" obiecuję, że tamto opowiadanie też zostanie skończone. Po tym rozdziale biorę się za tamtą historię. Zatem Chou, jej bracia, Fumiko i reszta brygady wrócą na pewno ;) :*
Za
oknami padały ciężkie płatki śniegu, ale po zetknięciu z ziemią
wtapiały się w wilgotny grunt. Na zewnątrz nie było przymrozku,
dlatego warstwy białego puchu leżącego na ulicach zamieniały się
w brudne kałuże. Brukowane chodniki pokryły się błotem,
utrudniając przechodniom przejście w ten i tak niełatwy zimowy
dzień. Natomiast dla braci Kou nie pogoda stanowiła problem, lecz
nadal nie rozwiązane sprawy w ich prywatnym życiu. Taiki w napięciu
wyczekiwał na sprawę w sądzie, a w nocy miewał już koszmary,
budząc się za każdym razem przed odczytaniem wyroku. Później
sprawdzał, czy Emi na pewno śpi w swoim pokoju, a po upewnieniu się
oddychał z ulgą. Z kolei Seiya zamartwiał się, że wyprowadzka
Ikuko bardziej zaostrzy konflikt w domu. W dodatku teściowa wcale
nie zamierzała wracać do Stanów, w takim razie liczyła na
przeprosiny. Tylko w tym miejscu pojawiało się malutkie „ale” -
z jakiej racji on miał przepraszać?! Sama ubliżyła wszystkim po
kolei, a finał był przewidywalny.
Yaten
teoretycznie nie miał aż tak trudnych rozterek, jednak niezawodna
dotąd intuicja podpowiadała mu, iż coś złego może się
wydarzyć. Nie mylił się co do Rei i gdyby pozostali go posłuchali,
to uniknęliby wielu błędów. Teraz na jego celowniku znalazła się
Akane i za nic nie dał się zwieść, że dziewczyna jest nieśmiałą
nastolatką, która dzięki zespołowi wkracza do świata show
biznesu.
W
studiu Three Lights panowała nazbyt idealna cisza, jak na zwykły
dzień pracy. Chociaż tym razem bracia czekali na przybycie pani
mecenas, by porozmawiać dzień przed rozprawą. Seiya całkowicie
wyłączył odbiornik radiowy, wyglądając w skupieniu przez okno.
Taiki co minutę sprawdzał godzinę, a zniecierpliwiony Yaten wlepił
zielone tęczówki w sufit, wyobrażając sobie co zrobi z
prawniczką, jeśli ta spóźni się choćby parę minut.
Nagle
ochroniarz zapukał w uchylone drzwi, wpuszczając ubraną w kożuszek
blondynkę, a wraz z nią do środka wpadło chłodne powietrze.
-
Konnichiwa – przywitała się, zdejmując mokre od śniegu
odzienie.
Położyła czarną aktówkę na stoliku, zajmując
wolne miejsce.
- Panowie – splotła obie dłonie. - Będzie
krótko i na temat.
- To pierwsze interesuje mnie najbardziej –
srebrnowłosy powiedział aroganckim tonem, uśmiechając się
złośliwie.
- Jeżeli to nie jest pana klimat i nie chce pan
pomóc, to droga wolna. Nie trzymam tu nikogo siłą. Zresztą,
spotkanie jest na prośbę pana brata, więc nie rozumiem o co
chodzi? - pokręciła głową, patrząc mu głęboko w
oczy.
Najmłodszy Kou nie wytrzymał spojrzenia i zmrużył
powieki, zagryzając wargi. Nawet Taiki spiorunował go wściekłym
wzrokiem, bo przynajmniej raz chciał liczyć na obu braci, tylko
jeden tradycyjnie nie umiał odmówić sobie „pyskówki” z
kobietą.
- Ok...Jutro jest ważny dzień i zanim wejdziecie na
salę, to dziesięć razy przemyślcie swoje zeznania. Nie
chciałabym, żeby przeciwna strona coś wykorzystała albo przy
okazji wyprowadziła któregoś z was z równowagi.
- Sądzi pani,
że Saeko ma szansę odebrać mi córkę? Szatyn zmartwił się, a
jego fiołkowe tęczówki przygasły.
„Nie, o ile Usui nie
podłoży nam świni. Chyba zacznę się modlić.”
- Na daną
chwilę żadnej szansy nie ma, ale...Nie chcę teraz wydać wyroków,
bo już na starcie damy się zmiażdżyć psychicznie. Dobrze
opiekuje się pan córką i wychowawczyni Emi ma zeznawać. O nią
nie musimy się martwić. Zeznania pana braci też powinny pomóc.
-
Już ja na pewno powiem, to co myślę – zielonooki uśmiechnął
się perfidnie.
- Niech pan nie mówi tego co myśli, tylko to co
wie.
- Wyłącznie w sądzie. Teraz mogę mówić, co dusza
zapragnie – celowo przeciągnął ostatnie słowa.
- Nie mój
problem.
- Owszem, Twój – ściszył głos. - Trzymaj się ode
mnie co najmniej na metr wyszczekana sikso!
Ayane zamurowało.
Najpierw zbladła, a jej klatka piersiowa zaczęła unosić się
coraz szybciej i kiedy już przyswoiła wiadomość, rzuciła się na
muzyka.
- A Ty nie wchodź w słowo kobiecie, napuszony prostaku!
- zacisnęła krawat wokół jego szyi. - Gdybym nie była tu
służbowo, to Twój uśmiech nie świeciłby z okładek kolorowych
szmatławców równymi ząbkami. W ogóle byś ich nie miał! -
ryknęła, a potem poluzowała uścisk, poprawiając teatralnie jego
wygniecioną koszulę.
Poklepała go mocno po ramieniu i wróciła
na kanapę, ale już ze znacznie obniżonym ciśnieniem.
- Chcę
jej autograf – Seiya wyszeptał na ucho Taikiemu.
- Jesteś
żonaty.
- No to co. Odango kocham, a od niej chcę tylko patent
na Yatena.
- Musiałbyś być bardziej pyskaty od niego, a
niestety jesteś tylko naiwniejszy.
Blondynka odchrząknęła
głośno, przerywając braciom wymianę poglądów na temat ich
własnych słabości. Obaj wyprostowali się sztywno jak dzieci w
pierwszej ławce na lekcji matematyki. Natomiast srebrzystowłosy
milczał, wbijając palce w obicie kanapy. Już od dawna nikt nie
ugodził jego dumy na tyle, że miał ochotę wybiec na zewnątrz i
krzyczeć.
- Widzimy się jutro punktualnie o 12:00 w sądzie.
Jakieś pytania? - Chou z nadzieją zerknęła na całą trójką,
lecz odpowiedziała jej martwa cisza i resztę już sobie
odpuściła.
Trzech facetów weszło w fazę przesilenia, a na to
nie było żadnej siły. Sama potrzebowała chwili samotności, aby
skoncentrować się nim spojrzy Usui'owi w twarz.
- Zbieram się –
stała, podając rękę Seiyi oraz jej klientowi.
- Odprowadzę
Cię – szatyn poderwał się, podążając za prawniczką.
W
tym czasie Yaten nie próżnował, bo gdy został sam ze starszym
bratem na jego ustach zakwitł przebiegły uśmieszek. Otrząsnął
się z traumy i przypomniał sobie, iż Akane nie wyszła jeszcze ze
studia, ponieważ pozwolili jej zaczekać w drugim pomieszczeniu,
żeby nie marzła na przystanku autobusowym. Postanowił
„prześwietlić ją po swojemu”, dlatego pobiegł do wieszaka z
kurtkami, ściągając szalik dziewczyny. Potem upchnął go za
poduszkami kanapy, a brunet patrzył na niego jak na psychicznie
chorego. Wtedy nie podejrzewał, że za chwilę zostanie wykorzystany
jako narzędzie podstępu.
- Seiya, jesteś mi potrzebny –
zielonooki oznajmił władczo, co tamtemu od razu popsuło humor.
-
Nie wiem, czy jestem godzien – odburknął.
- Do tego akurat
jesteś! - warknął. - Słuchaj uważnie, bo nie lubię się
powtarzać. Kiedy smarkula Akane stąd wyjdzie, to pobiegniesz za
nią. Musisz się dowiedzieć, czy faktycznie ma chłopaka.
-
Imada chyba za mocno Cię uderzyła! Po moim trupie, człowieku.
Jednak mam swoją godność i nie będę latał za panienką, która
ledwo odrosła od ziemi.
- Jak w liceum łaziłeś za Tsukino, to
jakoś jej nie miałeś – dogryzł mu w najgorszy z możliwych
sposobów. - Bądź spokojny, bo nie w głowie mi nowa miłość.
Sprawdzam coś, jasne?
Wreszcie zjawiła się ta, o którą
toczyła się dyskusja i najmłodszy Kou przybrał maskę zimnego
typa. Tradycyjnie udawał, że ją ignoruje.
- Dziękuję za dziś,
Jadę do domu – zielonowłosa zapięła długą kurtkę,
przewieszają torbę przez ramię.
Gdy drzwi się za nią
zamknęły, granatowooki odczekał kilka sekund i szybko chwycił za
szalik w kremowo-turkusowe paski, który wcisnął mu brat,
wybiegając na dwór.
- Akane-chan! - zamachał w górze jej
własnością. - Zapomniałaś.
- Arigatou, Seiya-san. Roztrzepana
jetem ostatnio. Tak mi zależy na płycie, że nie myślę o niczym
innym.
- W porządku, to się zdarza każdemu – muzyk przekonał
się, iż aktorem byłby marnym, gdyż z trudem przychodziło mu
kłamanie. - Nie będę Cię zatrzymywał. Na pewno popołudnie
chcesz spędzić z chłopakiem.
Niespodziewanie nastolatka
wybuchnęła perlistym śmiechem, co zbiło go z tropu.
-
Seiya-san, ja nie mam chłopaka. Nie potrzebuję większych
problemów. Istnieją przecież ważniejsze rzeczy, niż spacerowanie
z kimś za rączkę.
- Taaak...- mężczyzna podrapał się po
głowie. - No to...Do jutra – pożegnał się i ulżyło
mu.
Zawrócił do studia, mając ochotę rozszarpać młodszego
brata, lecz zostawił zemstę na później. Miło było mieć
jakiegoś haka na Yatena.
- Z nikim się nie spotyka,
zadowolony?
- I to jak! - ten poczuł, że wpadł na właściwy
trop.
Jego plan musiał przejść do drugiego etapu, ale to już
była jego słodka tajemnica.
- Napij się Seiyuś kawusi, bo
chyba zmarzłeś – włączył czajnik, gwiżdżąc pod nosem.
****
Chou
zmęczona po bezsensownej wymianie zdań z Berthier, z obawą
zawitała w „skromne” progi Diamanda. Na dworze panował ostry
mróz i nie mogła się przyzwyczaić, że po paskudnej chlapie
przychodziły temperatury poniżej zera, które gwarantowały
ślizgawkę na każdym kawałku powierzchni. Chociaż teraz zmierzała
prosto do paszczy lwa, to chciała ja najprędzej dostać się do
cieplutkiego salonu. O dziwo właściciel posesji nie otwierał, mimo
iż dzwoniła oraz pukała kilka razy. Ponownie nacisnęła na
przycisk dzwonka, tupiąc w przymarzniętą do schodów wycieraczkę.
Próbowała coś dojrzeć przez wąską oszronioną szybkę, lecz nic
nie było widać. W końcu szarpnęła za klamkę i wpuściła się
sama. Nienawidziła, gdy ktoś się z nią umawiał, a potem spóźniał
lub lekceważył. Zamierzała wypomnieć mu, że jak na dorosłego
mężczyznę był niesłowny. A może to po prostu była cecha
każdego faceta?
Zdjęła wełniane rękawiczki z rąk, słysząc
z oddali dźwięk skrzypiec. Przynajmniej tak się jej zdawało. Może
i nie należała do zbyt muzykalnych osób, ale brzmienie
poszczególnych instrumentów potrafiła odróżnić. Po chwili
przekonała się, iż się nie myliła, gdyż w pokoju naprzeciw
salonu Thea zapomniała o całym świecie i grała właśnie na
skrzypcach. Ayane oparła się o ścianę tak, by rudowłosa nie
mogła jej zauważyć, po czym wsłuchała się w prywatny „koncert”.
Jak dla niej dziewczyna marnowała się, dając popis swoich
umiejętności w czterech ścianach.
Czas przestał istnieć dla
jasnowłosej, a tym bardziej przestała zdawać sobie sprawę, iż
nie jest u siebie. Westchnęła, gdy nieoczekiwanie poczuła ciepły
oddech na szyi. Odskoczyła jak oparzona, robiąc przy tym sporo
hałasu i przylgnęła plecami do ściany. Była w szoku, kiedy
ujrzała wysokiego bruneta, który uśmiechał się cwaniaczkowato.
No i tym sposobem zdążył sobie nagrabić minimum na 10 lat.
-
Coś Ty za jeden? - spięła się.
- To ja powinienem zapytać z
kim mam przyjemność – Akira skrzyżował ręce na torsie. - Będę
Ci się śnił przez następne miesiące.
Imada parsknęła pod
nosem, znacznie mniej obawiając się nieznajomego. Zrozumiała, że
znowu spotkała mężczyznę o rozbuchanym ego.
- Uważaj, żeby
Ci się nie przyśniła rodzona matka wraz z Matką Boską
równocześnie – szybko odzyskała pewność siebie.
Chciała
odepchnąć zielonookiego, ale nad jego głową pojawiło się coś
na kształt dużej łyżki do zupy.
- Ałaaa!!! - złapał się za
bolące miejsce, podskakując dziko.
- No co? Mucha – zadowolona
Thea udawała niewiniątko.
Spodziewała się, że jej braciszek
nie przepuści okazji, by poflirtować z dziewczyną i wystarczyło
na moment spuścić go z oczu.
- Mucha?! Kobieto, w grudniu?!
-
No popatrz jaka zaraza. Nie do wytępienia.
- Widzę, że ktoś
nie zrozumiał, co powiedziałem – Diamand zaskoczył całą trójkę
i nawet jego beztroski kuzyn pobladł. - Cóż, rodziny się nie
wybiera – chwycił prawniczkę za ramię, przyciągając do swojego
boku. - Możecie nam nie przeszkadzać? Zamierzamy
pracować.
Bursztynowłosa posłała mu gniewne spojrzenie,
odwracając się do niego plecami.
- Jasne, jakoś powstrzymam się
od fałszowania.
- Ale to było dobre! - Chou wymsknęło się i
poczerwieniała.
Aider spojrzała na nią z niedowierzaniem, ale
znowu wykręciła się na pięcie.
- Dzięki – odburknęła,
odchodząc.
Jej brat również się ulotnił, chcąc zaoszczędzić
sobie problemów. Wówczas Yamato zaprowadził swojego gościa do
gabinetu, lecz fioletowooka czuła się coraz mniej bezpiecznie i nie
mogła uspokoić szalonego rytmu serca. Była skazana na towarzystwo
mężczyzny przez którego dostała gęsiej skórki, co najmniej na
kilka godzin.
- Masz ochotę na coś do picia? - zapytał nagle,
aż podskoczyła.
- Tak...Może być kawa – odparła
nieprzytomnym głosem, a gdy wreszcie została sama, opadła na
krzesło przy biurku, jakby nie strach, lecz zmęczenie dopadło
wszystkie jej mięśnie.
Miała wrażenie, iż ktoś ją
obserwuje, chociaż to było nierealne. Dla dodania sobie otuchy
sięgnęła po kalendarz z motywami starych aut i zaczęła
przerzucać poszczególne kartki. Rozluźniła się odrobinę, a
kiedy odłożyła kalendarz, to jej uwagę przykuło zdjęcie w
srebrnej ramce. Ciekawość zawsze brała nad nią górę, toteż bez
głębszego namysłu wzięła fotografię w ręce i wtedy wstrzymała
oddech. Niemożliwe, by wyobraźnia zechciała zażartować sobie z
niej. Zamrugała powiekami, lecz obraz nie zmieniał się. Patrzyła
na kobietę, która fizycznie wyglądała dokładnie jak ona! Kim
była nieznajoma, którą można było uznać za jej siostrę
bliźniaczkę?
- O.Ja.Cię.Pierdzielę...
- Pewnie oczekujesz
wyjaśnień – białowłosy powiedział zmysłowym tonem.
-
Łaaa!!!
- Spokojnie.
- Gdzie tu jest wyjście?! - Imada niczym
desperatka doskoczyła do balkonu i zahamowała tuż przed pokrytą
lodem barierką
Pod wpływem jej szarpnięcia sople spadły w dół,
rozbijając się na milion kryształków, a ją oświeciło, że
znajduje się na drugim piętrze i miałaby skróconą lekcję
latania.
- Tamtędy nie radzę, trochę wysoko.
Syknęła
rozwścieczona, ale wbiegła z powrotem do gabinetu. Odgarnęła z
czoła potargane od mroźnego wiatru włosy, próbując wydostać się
na korytarz, lecz Diamand zamknął drzwi na klucz.
-
Otwieraj!!!
- Najpierw się uspokoisz i pozwolisz, że wszystko Ci
wytłumaczę.
- Jaja sobie robisz?! Kim ona jest?! Ta...Ta na
zdjęciu! - wskazała palcem, drugą ręką wciąż trzymając
klamkę.
- Moja żona. Mówiłem Ci przecież, że jestem
wdowcem.
- Oczywiście przyczepiłeś się do mnie, bo mam ładne
perfumy, a nie dlatego, że wyglądam jak ona. Jesteś nienormalny!
Wypisuję się z tego! Otwieraj natychmiast!
- Nie.
- Nie?!
-
Widzę, że tracisz słuch od własnego krzyku. Jak będziesz chciała
pogadać, to daj znać – puścił do niej oczko.
Otworzyła
szeroko usta, ale zaraz zmarszczyła groźnie brwi.
- Myślisz, że
nie wiem o co Ci chodzi?!
- Naturalnie zamorduję Cię i
poćwiartuję – zakpił. - Mam wszechstronne zainteresowania. Poza
tym, handluję też ludzkimi organami. Świetnie prosperujący rynek,
nie wiedziałaś? - uśmiechnął się i usiadł, wyciągając z
szafki biurka grube teczki.
Ayane kopnęła w drzwi z całej
siły i wycofała się w kąt, gdzie przycupnęła, podkulając nogi
pod brodę. Stamtąd mierzyła Diamanda wrogim spojrzeniem, jakby
dzięki niemu miał zamienić się w kamień. W końcu oszukał ją i
zwabił pod pretekstem pracy, więc zasłużył na najgorsze.
-
Nie przyszło Ci do głowy, że jak będę chciał, to po prostu
wstanę i podejdę do Ciebie? - zapytał, znudzony jej dziecinnym
zachowaniem.
- Phi!
- Kawa Ci wystygnie.
Wzruszyła
ramionami, a on westchnął, delektując się ulubioną dawką
kofeiny.
- Możesz zacząć pracować? Nie zapłacę Ci za
siedzenie na podłodze, a czas leci.
- Super! Za to Kunzite niech
zapłaci za mój pochówek!
- Imada, usiądź i wysłuchaj mnie.
Odpowiem na każde Twoje pytanie.
- A, jak przesłuchanie to ja
postoję. Zobaczenie zawodowe – podniosła się, prostując się
dumnie.
- Nie przesłuchanie, tylko rozmowa. Nalegam.
Usiadła
niepewnie na brzegu krzesła, mając wzrok przerażonego
zwierzątka.
- Głównie, to chciałabym wiedzieć dlaczego...No
dlaczego...Jesteśmy identyczne – wydukała.
- Sam chciałbym
poznać odpowiedź. Poznaliśmy się przypadkiem i nie mogłem
uwierzyć na początku w to, co zobaczyłem. Przyznaję, że za
pierwszym razem Twój awanturniczy charakterek wziął górę nad
wszystkim, ale potem dotarło do mnie, że przypominasz najważniejszą
kobietę w moim życiu. Nie jestem wariatem, ani nie wierzę w duchy.
Masami zginęła w wypadku kilka lat temu i zdążyłem przywyknąć
do życia w samotności. Owszem, chciałem Cię bliżej poznać, ale
to nie przestępstwo. Nie zamierzam Cię prześladować, czy
nachodzić w pracy. Skoro już znasz prawdę, to zdecyduj co dalej.
Jeśli chce wyjść, to otworzę drzwi.
Chou skuliła się,
onieśmielona jego szczerym wyznaniem. Zawsze miała tendencję do
wyolbrzymiania i chyba teraz przesadziła.
- Może...Zaczniemy od
początku? - wyszeptała, głośno przełykając ślinę.
-
Nareszcie mówisz całkiem do rzeczy – Yamato rozpogodził się.
-
No dobra, jak już jesteśmy na tym etapie, to następny zestaw pytań
– otworzyła notes, biorąc długopis w dłoń. - Rozmiar piżamy?
-
Słucham?!
- A nic, lubię za duże koszule. Pomyślałam, że jak
kupię w Twoim rozmiarze, to będzie w sam raz.
- Uznam, że tego
pytania nie było.
- Szkoda. PIN do karty?
- ???
- No
wspominałeś wcześniej, że nie przywiązujesz uwagi do
pieniędzy.
Fioletowooki zaczął się głośno śmiać i pochylił
się nad długowłosą, aż ich nosy prawie się stykały.
-
Uważaj, bo Ci zaraz powiem do czego przywiązuję uwagę.
PIERWSZA! PIERWSZA! PIERWSZA! :D Wiesz ile razy tu zagladałam za rozdzialem? Teraz wiem czemu nie odp na maile. Jak mi komp nawalił to myślałam, że sie załamię. Jak jest najbardziej potrzebny to zawsze się zepsuje :(
OdpowiedzUsuńJuż przechodzę do cudnego rozdzialiku. Przeczytałam szybciutko a że mi było za mało to jeszcze raz przeczytałam :d Od drugiej części oderwać się nie można. Chou i Di są razem genialni! Jego podejście do niej jest rozwalające. Już się bałam, że mu przyłoży jak Rubeusowi a on jeszcze miał odwagę przy niej żartować. Mam nadzieję, że teraz już będzie im prościej w ich relacjach po wyjaśnieniach Di. Trochę się nie dziwię Chou, bo jak ja bym zobaczyła, że jakaś kobieta wygląda jak ja, to zawału bym dostała.
Buziale :****
Nie myśl sobie, że jak nie wstawiasz rozdziałów to my tu nie zaglądamy. Nieładnie :p Odkryłam twojego bloga dzięki KImi dake wo i za tamtym opowiadaniem strasznie tęsknię, ale jak obiecujesz że wróci to trzymam cię za słowo. Cieszę się, że tu jest Chou bo jeszcze bliższe jest dla mnie to opowiadanie. Trzymam kciuki za Taikiego żeby już było po rozprawie i Saeko dostała po nosi. Lubię Diamanda, ale liczę że Usui wkroczy do akcji i zabierze Chou jak najdalej od niego :d :p Pozdrawiam Sylwia
OdpowiedzUsuńTęskniłaaam baaadzo. Przez ciebie zamiast się uczyć to siedzę i czytam, ale wytrzymać nie mogłam jak dostałam powiadomienie :D :D :D deser miał być na koniec, ale musiałam sobie osłodzić czas. Uśmiałam się jak Ayane pokłócila się z Yatenem. Zasłużył sobie, bo zadziera nosa i chce być w centrum uwagi. No i co on wykombinował z Akane? Biedny Seiya, on zawsze jest poszkodowany w tym duecie :)
OdpowiedzUsuńDruga część jeszcze lepsza. Diamand coraz bardziej mi się podoba. Iskrzy, iskrzy, tylko nie złam mu serca. On u ciebie jest naprawdę fajną postacią i szkoda by mi było gdyby na koniec był poszkodowany. Czekam też na dzieciaczki ;)
„Nawet Taiki spiorunował go wściekłym wzrokiem, bo przynajmniej raz chciał liczyć na obu braci, tylko jeden tradycyjnie nie umiał odmówić sobie „pyskówki” z kobietą”. Po tym zdaniu zaczęłam się zastanawiać czy Yaten rzeczywiście nie ma specyficznych problemów z przedstawicielkami płci pięknej, zwłaszcza z tymi samodzielnymi, realizującymi się zawodowo i pewnymi siebie. Mogłoby też to w jakiś sposób tłumaczyć fakt, dlaczego tak bardzo upierał się przy tym by Minako nie pracowała, a zamiast tego siedziała w domu. Wiem, że akurat to wyciągnęłam całkowicie z kontekstu, ale to zdanie po prostu mnie nakierowało na takie podejrzenie. Ale to tylko ja ;)
OdpowiedzUsuńDobra, to może znowu tylko ja i choć mam ogromną wyobraźnię, to jednak nie wyobrażam sobie takiej sytuacji jak ta, która wynikła pomiędzy Yatenem a Ayane. Jego odzywki często są na poziomie poniżej akceptowania i zdążyłam się do nich przyzwyczaić, jednak w tym momencie całkowicie przegiął. I choć z jednej strony sama dałabym mu w pysk za coś takiego (ach, ten mój nadpobudliwy temperament), to jednocześnie nie potrafię sobie wyobrazić by ktokolwiek zareagowałby w taki sposób. Jakby nie patrzeć, są dorosłymi ludźmi, choć niektórzy (czyt. Yaten) nie potrafią trzymać języka za zębami, poskromić swojego własnego wybujałego ego i zastosować się do zasad dobrego wychowania. I jeśli Ayane jest taka wybuchowa, to nie wróżyłabym jej specjalnie dużej kariery w sądzie.
I tak jak zawsze murem stałam za Yatenem, pomimo niedojrzałego zachowania, nad którym ogromnie ubolewam, tak mam wrażenie, że stracił w moich oczach. Nie tym, że w rozumiany tylko przez niego sposób chce dowiedzieć się czegokolwiek o Akane, ponieważ to mogę zrozumieć, chce chronić swoją rodzinę, a nie ochroni jej, jeśli nie będzie wiedział przeciwko czemu tak naprawdę walczy, ale właśnie za sytuację z Ayane. Za to, że jest takim cholernym dupkiem, który wykorzystuje wszystkich dookoła, włącznie z braćmi, którzy przecież także mają własne problemy, do swoich celów. Za ograniczanie Minako. Za brak zrozumienia wobec słabości innych. Za bycie cholernym tyranem. Nazbierało mu się, no. A szkoda. Bo to przecież moja ulubiona gwiezdna wojowniczka.
Na szczęście, jest jeszcze Diamand, który ratuje całą moją nadzieję w gatunek męski. I choć jego ego jest równie rozbuchane jak ego Yatena, to potrafi się kontrolować. Nawet jeśli ma ochotę na pewną prawniczke, która wciąż mu się opiera. Podoba mi się jego kreacja. Cichy, a jednak twardy i zdecydowany, za każdym razem, gdy pojawia się w pomieszczeniu, każdy w jakich sposób odczuwa jego, hm, wielkość, wewnętrzną moc. Pewnie wiesz, co mam na myśli ;) Ale dziwi mnie, że Ayane jeszcze sama się na niego nie rzuciła. Kurczę, taki facet, o takiej przyjemnej do patrzenia facjacie, a ona wciąż się opiera. Głupia jakaś czy co? ;) A może to ja ostatnio cierpię na deficyt prawdziwych facetów, bo póki co – niestety – każdy którego spotykam ma mniejsze jaja ode mnie. True story. Młodsza siostra zaczyna aż nazywać mnie ostatnią samicą alfa :D
Usuń„- Naturalnie zamorduję Cię i poćwiartuję – zakpił. - Mam wszechstronne zainteresowania. Poza tym, handluję też ludzkimi organami. Świetnie prosperujący rynek, nie wiedziałaś? - uśmiechnął się i usiadł, wyciągając z szafki biurka grube teczki.” No, jak można nie kochać kogoś takiego, no jak? A w dodatku całkowicie rozbroił mnei tym szczerym (oby, bo też niewiadomo co się może w jego łepetynce dziać) wyznaniem i jeśli Ayane wciąż by się na niego wściekała, sama chyba bym ją udusiła.
Podsumowując to chaotyczne i nieskładne coś powyżej, co w pierwotnym zamierzeniu miało być komentarzem – przerwa pomiędzy publikacjami nie jest aż tak odczuwalna albo to znowu ja. I pewnie tak, bo kazdy przecież ma inną pamięć. Ale dalej. Fajnie, że w ogóle wciąż piszesz i publikujesz pomimo problemów, które jak wiadomo potrafią odebrać ochotę na wszystko, nawet na to, co tak strasznie się lubi. Podoba mi się, że stopniowo odkrywasz coraz więcej informacji o Thei, a i jej brat jest całkiem fajny. Ma instynkt samozachowawczy, to cudownie, ale i jego przedrzeźnianie się z siostrą jest naprawdę pocieszajace. I na koniec – wciąż nie wybaczyłam Ayane jej tak całkowicie nieprofesjonalnego zachowania podczas spotkania z braćmi Kou, ale nie ukrywam, że i ona i Diamand są już moją ulubioną parą. Nawet jeśli jeszcze taką parą oficjalnie nie są ;) Skaczą sobie do gardeł, kręcą jak chomik w kolowrotku, ona przed nim ucieka, on ją goni, a wwszystko to okraszone dialogami, które u największego ponuraka wywolałyby uśmiech – jak można tego nie docenić? Tym samym detronizują Minę i Yatena (właśnie, coś niewiele Minako ostatnio), ale to głównie przez Yatena. Normalnie chłopak porządnie sobie u mnie nagrabił.
Tymczasem, pozdrawiam i oby wszystkie Twoje problemy zniknęły jak najszybciej :)
PS> Blogspot mógłby wziąć pod uwagę mój przypadek i powiększyć liczbę słów w komentarzach, które można publikować. Zaoszczędziłoby mi to czasu z dzieleniem tekstu ;)
UsuńI - o! - patrz, gonię sama siebie w liczbie komentarzy :D
Usuń(dobra, już znikam, nie zaśmiecam przestrzeni ;))
Oj! Hahaha! Ale się rozpisałaś :D
UsuńPrzyznaję, że ja sama nie wróżyłabym Ayane za dużej kariery w sądzie, zwłaszcza przy tym temperamencie. Na szczęście ona potrafi się opanować jak pracuje i nie powinna przebywać w towarzystwie Yatena, bo to już są osoby, które działają na siebie destrukcyjnie :D No i przy okazji ujawniła się moja paskudna cecha. Jak mam doła, to wszystko wylewa się na wierzch i to już pod postacią Yatena. Nie mogłam się powstrzymać od tych jego wrednych tekstów...Może chłopak się jeszcze zrehabilituje :D
Też osobiście lubię Chou i Diamanda. Tak mi się przypadkiem rozwinęli w tym opowiadaniu :D
Ech, mam nadzieję, że niedługo już wszystko będę miała uporządkowane...
:*
Zawsze jak chcę napisać krótko, zwięźle i na temat, to blogspot uświadamia mnie, że napisałam zbyt wielką ilość słów i należy komentarz podzielić. Cóż, przestaję z tym walczyć, jak tak ma być, to niech będzie, a blogspot mógłby uwzględnić moją prośbę ;)
UsuńWidzisz, ja z kolei zawsze miałam tak, że jak bylam smutna, to pisalam dość optymistyczne teksty, a gdy było mi wesoło - smutne. Tak zupełnie na odwrót. Teraz się tego już chyba oduczyłam i jak trzeba napisać smutne, to smutne, a jak radosne, to radosne. Choć szczerze przyznam, że zdecydowanie lepiej mi idzie pisanie o wwszystkich tych wewnętrznych rozterkach bohaterów, tłumacząc się zawsze, że to tak jak w prawdziwym życiu - każdy ma problemy, nikt nie jest wiecznie szczęśliwy, a jak jest,to albo udaje albo ma świetnego dillera ;)
Szkoda, że to wszystko spada na Yatena, ale widocznie - taki charakter i takie przeznaczenie ;D Nie zamierzam jednak narzekac, bo zostaje mi cudowny i w ogóle och i ach Diamand.
Będzie dobrze, zobaczysz ;*
Też mi szkoda Yatena, bo z nim się utożsamiam (chociaż niektórzy twierdzą, że z Haruki mam też sporo), ale to pewnie dlatego to na niego spadło. Liczę, że mi się poprawi i wróci stary, dobry Yaten. No i chcę napisać jednorazówkę nawiązującą do PV, ale to jak mi humor wróci. Wszystko przede mną ;) :* No i przed Tobą i resztą czytelniczek :D
UsuńNie pozostaje nam więc nic innego jak cierpliwie czekać ;)
OdpowiedzUsuńYaten zasłużył sobie na manto. Sama bym mu dała w twarz jak by do mnie się tak odezwał. On zawsze miał problem z kobietami i to ze wszystkimi. Zatęskniłam za Chou z Kimi dake wo jak przeczytałam pierwszą część. Trzymam za słowo, że niedługo wstawisz rozdział.
OdpowiedzUsuńSyrenka
Juuuhuuu!!!!! Jest rozdział!!! Jestem przeszczęśliwa:D. Jeśli miałabym oceniać za całokształt to jest wprost genialnie,fajnie się czytało:):) Jednak najbardziej utkwiło mi w głowie ostatnie zdanie Diamanda,On zaczyna mi się coraz bardziej podobać.Za to Yaten ewitentnie stracił w moich oczach,i jeszcze te nie kulturalne wręcz chamskie odzywki spowodowały u mnie wzrost ciśnienia.Taki Yaten mi się nie podoba,ktoś go musi koniecznie przytemperować.Bo inaczej będzie z nim tylko gorzej.Natomiast Seyia....no właśnie Seyia!...znów o nim tyle co nic ubolewam nad tym,tak mało go u Ciebie że moje wielbienie z czasem może sie przenieść na Diamanda;);) Tak z braku laku:):) wiem wiem znowu tylko o Seyi ale co ja poradzę:) wszystkie postacie u Ciebie mi się podobają jednak wierną fanką Seyi jestem;)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział i pamiętaj choćbyś i z pół roku nic nie wstawiła My wierne czytelniczki fanki twojej twórczości będziemy czekać i zaglądać codziennie (przynajmniej Ja;) ) czy czasem nie zrobiłaś Nam małej niespodzianki i nie wstawiłaś tekstu.Tak więc Ja będe czekać..cierpliwie czy też nie czas pokaże:):) pozdrawiam- Anika:):):)
Seiyi będzie więcej w następnym rozdziale, tylko nie wiem czy będziesz zadowolona z tego co się wydarzy :) Ups :D
UsuńŻe co proszę?! xD
UsuńNie będe zadowolona??
Zaczynam się bać kolejnego rozdziału:D dziwne...aczkolwiek prawdziwe.Nie uśmiercaj mi czasem mojego Seyi proszeeee..
Ja go tak kocham xD niewiem czy to miałaś na myśli..jednak uważam że nic gorszego by nie mogło Go spotkać(no chyba że...rozstanie z Usą) tego też nie zrobisz?...prawda??;] Flaki by mi się poprzewracały...już mi się przewracają bo niewiem co czeka Seyie...i Mnie! :D rzecz jasna xD
Już myślałam że nic nie wrzucisz a tu taka piękna niespodzianka :d :d :d Szkoda że Yatenowi odbiło i ma u mnie żółtą kartkę. Rozumiem jego niechęć do Akane ponieważ ja też jej nie znoszę. Jest fałszywa i należy się jej nauczka. Ale po co on naskakiwał na Chou? Nic mu nie zrobiła i pomaga Taikiemu a on dogryzał jej okropnie. Na jej miejscu to udusiłabym go.
OdpowiedzUsuńA Di do schrupania. Popieram Flaven i niech Chou nie będzie ślepa. On chce ją i mogła by przestać się opierać :d :p
Ja już widzę, że wszyscy wyswatali Di i Chou, a ja mam taki dylemat :D Ech...Co tu zrobic...:D
UsuńYaten i ta jego mordka niewyparzona :D To jest właśnie typ człowieka, który zasila wpływy z tytułu kar porządkowych za obrazę sądu :P Przegiął i zasługuje na zbesztanie, ale Ayane go tak zgasiła, że ten jego podkulony ogonek mnie rozbawił :D
OdpowiedzUsuńA Seiya- heh, mistrzu podstępu, normalnie szpieg z Krainy Deszczowców:D… Zrobił to tak oczywiście, że aż uroczo… Łaaaa, rozpływam się…:P
I co Ty mojemu DI robisz :D Nie chcę, żeby Bidulek cierpiał :P Ale mam zonka, bo dla Chou jest przecież również boski Usui (no może tyci mniej boski, ale też go kocham) i jestem całą mocą za tą parą… Tylko nie krzywdź Di :P
Nie skrzywdzę go, nie martw się ;) Bardzo go polubiłam odkąd zagościł w moim opowiadaniu. Nawet bardziej niż za czasów, gdy oglądałam anime. Chociaż Usui i tak zostanie najpierwszą miłością i w pozostałych historiach to jednak on będzie tym jedynym :)
UsuńCo z rozdziałami?????? PŁACZEEEEEEEEE :(((((((((
OdpowiedzUsuńI znowu pustooooooooo... :(
OdpowiedzUsuńJa również płaczę :'(
Anika
Czemu tu dalej nic????? :((((((((((((((( Da radę jeden rozdział w tym tyg? Plissssss
OdpowiedzUsuńFANKA SEYI I USY
Dlaczego tu pusto? :////
OdpowiedzUsuńNika
Ty chyba rzeczywiście o Nas zapomniałaś :'( a my tu wszystkie czekamy na twój powrót :)
OdpowiedzUsuńJagoda
Przepraszam Kochane :/ Nie zapomniałam o Was i nie zamierzam porzucać pisania. Brak rozdziałów jest związany z moją pracą i brakiem czasu. W domu jestem bardziej gościem i nawet nie mam chwili, żeby pomyśleć o pisaniu. Wiadomości od Was spływają i sprawdzam je w miarę regularnie.
OdpowiedzUsuńPostanowiłam, że na święta zrobię taki prezent i wtedy wrzucę rozdział. Mam coś zaczęte, a to dobry początek;)
Dziękuję, że jeszcze tu zaglądacie.
Buziaki :* :* :*
Witam.
OdpowiedzUsuńMam pytanie odnośnie „Gwiazdy nadziei” i „Będę zawsze pamiętać”, a dokładniej ścisle pisząc chciałabym wiedzieć jak to się stało, że Mina i Yaten są razem? Można przeczytać w twoim opowiadaniu, że gdy Trzy Gwiazdy ponownie przybyły na ziemie to Aino, była już zaręczona. Ale nigdzie nie przeczytałam z kim? Jakiego szczęśliwca srebrnowłosy zabił i zakopał trzy metry pod ziemią? Jakich sztuczek (albo narkotyków), użył Yaten, by podbić jej serce? Bo nie wierzę, że tak od razu na jego widok, wyrzuciła zaręczynowy pierścionek i rzuciła się w jego ramiona krzycząc „Tak Yaten, bierz mnie!” . Również ciekaw co tam się stała pomiędzy Króliczkiem, a Gwiazdą Walki. Wiem, że Rei „kazała”, napisać Odango list do Seiyi, ale co dalej? Co znajdowało się w liście? Czy po powrocie z macierzystej planety, wykrzyczała mu że go kocha? No i jeszcze Taiki i Ami, jak u nich było z ta całą miłością? Tyle pytań, a brak odpowiedzi na nie… Jeśli to jest możliwe chciałabym poznać na nie odpowiedz, lub przeczytać w jakiejś jednorazówce z punktu widzenia pań i panów (jeśli jest to w ogóle możliwe). Będę wdzięczna za odpowiedz.
Hej i skonczylam :-D i normalnie chce wiecej. Jak z tym jedzeniem i apetytem. Buziole
OdpowiedzUsuńMagu
ciagle czekam
OdpowiedzUsuńmagu
Świetny blog, podoba mi się to jak piszesz:) Zapraszam do mojego bloga z opowiadaniem o zombie. Może ci się spodoba...
OdpowiedzUsuńwadazagency.blogspot.com