Małych psotników ciąg dalszy ;)
-Wyglądała
dokładnie tak samo, gdy przybyła do Ciebie z przyszłości?-Seiya
zapytał Usagi, trzymając w ramionach małą Chibiusę.
Dziewczynka
była skupiona na zabawie jego kucykiem lub próbowała
otworzyć kieszeń jego czerwonej koszuli. Kou zawsze wykazywał
anielską cierpliwość w stosunku do niej i nigdy nie traktował inaczej, niż pozostałą dwójkę dzieciaków. Nie
zapomniał o krzywdzie, jaką Mamoru wyrządził jemu i Usie, ale za
błędy ojca nie mógł winić różowowłosej. Los
spłatał mężczyźnie figla, bo chociaż nie dane mu było patrzeć,
jak Shona stawiała pierwsze kroki i wypowiadała swoje pierwsze
słowo, teraz mógł tego doświadczyć. Oswoił się z myślą,
iż córka Chiby właśnie w nim widzi tatę.
Kiedy zgodził
się na adopcję, nie zastanawiał się nad dalszymi konsekwencjami.
Czy w ogóle brał pod uwagę opcję, że może sobie nie
poradzić? Nie, gdyż Odango miała nad nim pewien rodzaj władzy i w
niej widział siłę, dzięki której pokonywali wszelkie
przeszkody. Jednak w przypadku Chibi nie miał żadnych
wątpliwości-osierocone maleństwo potrzebowało prawdziwego
domu.
-Była małą pannicą o niewyparzonym języku, ale reszta
się zgadza. Nauczymy ją być prawdziwą damą-blondynka podała
dziewczynce zabawkę, po którą wyciągnęła rączkę.-I
wtedy byłam przekonana, że naprawdę jestem jej mamą.
-Pamiętasz,
co Ci kiedyś powiedziałem?
-Gdybym dokonała niewłaściwego
wyboru, to nie odpowiedziałabym Ci bez wahania, że Cię
kocham-błękitnooka uśmiechnęła się delikatnie.
Przez lata
obwiniała się, iż odebrała Chibiusie szansę na istnienie, a
wręcz zabiła ją. Natomiast, kiedy po raz pierwszy ujrzała
córeczkę Rei, serce waliło jak oszalał, ale ze
szczęścia.
-Zaraz przyjdą dwa najlepsze dowody naszego
uczucia-brunet zerknął na zegarek, który wskazywał godzinę
14:00.
Zaniósł 2-latkę do łóżeczka, żeby
później nacieszyć się żoną. W domu, gdzie nieustannie
panował gwar, niełatwo było znaleźć chwilę spokoju. Z kolei o
samotności można było tylko pomarzyć. Zostawały noce, które
Seiya odpowiednio wykorzystywał, ale na intymne poranki już nie
liczył. Zawsze znalazł się ktoś, kto akurat miał
„pilną” sprawę. Przeważnie Ikuko, próbująca na siłę
dogodzić każdemu. Kobieta codziennie pukała do sypialni małżeństwa
Kou z pytaniem, co najchętniej zjedliby na śniadanie. Przez tydzień
taki układ był całkiem znośny, ale później człowiek
myślał o przejściu na dietę lub dopadały go gorsze myśli, na
przykład przeprowadzka.
Poza sympatyczną, choć naprzykrzającą
się teściową, jeszcze Ichiro miał „poważne” dylematy i
naturalnie bez uprzedzenia wbiegał do pokoju rodziców.
Najczęściej chłopiec nie potrafił wybrać odpowiedniej koszulki
pod bluzę, a gdy Seiya stwierdził, że to bez różnicy,
maluch obraził się na tatę.
Mimo to, największym zaskoczeniem dla muzyka było pytanie, które rezolutny synek zadał w czasie
jedzenia obiadu. Chciał wiedzieć jakie kwiaty lubią dziewczyny i
kiedy powinno się je wręczać. Czarnowłosy zakrztusił się, bo
kawałki mięsa stanęły mu w gardle. W dodatku nie do końca
poradził sobie z odpowiedzią, ponieważ na drugi dzień Ichi wyjął
sztuczne fiołki ze stroika na komodzie. Na szczęście Usa zabrała
mu niedoszły prezent w samą porę, bo na pewno wcieliłby swój
plan w życie.
Tsukino oparła głowę o tors męża, delektując
się ciszą. Nawet Luna i Artemis zniknęli na dworze. Prawdopodobnie
znaleźli kącik w ogrodzie, gdzie mogli wygrzewać się na słońcu.
Złotowłosa martwiła się tylko o Taikiego, bo nie wiedziała jak
radził sobie po powrocie do domu. Już miała zapytać Seiyę, lecz
przerwał jej krzyk Ichiego.
-Znowu pierwszy!-blondynek zatrzymał
się tuż przed mamą.
Jego czoło zrosiły kropelki potu, ale był
naprawdę szczęśliwy. Usagi uwielbiała patrzeć w roześmiane,
błękitne oczy synka.
-Nie mam siły-Shona wcisnęła się między
rodziców, ciężko dysząc.
-Czy wydarzyło się coś, co
może mnie przerazić, a nie zdążyliście mi powiedzieć?-Kou
rozpoczął od przepytywania swoich pociech.
-Nie-chłopiec od
razu zaprzeczył, a brunetka pokręciła głową.
-A jak zajęcia
plastyczne?-granatowooki ciągnął temat.
-Pani powiedziała, że
Picasso też miał wzloty i upadki. Tylko moje prace zaliczają
więcej upadków-mały Kou zacytował swoją nauczycielkę.
-Cóż
za wyrozumiałość-mężczyzna przerzucił oczami, a Usa wybuchnęła
perlistym śmiechem.
-No i jeszcze Onee-chan zagra na skrzypcach w
szkolnym przedstawieniu.
-Kochanie, to cudownie! Dlaczego się nie
pochwaliłaś?-Tsukino pocałowała najstarszą córkę w
policzek.
-Nie było czym-dziewczynka zawstydziła się.
-Dobrze,
że chociaż Ty nie fundujesz nam wybuchowych niespodzianek-Seiya był
dumny z Shony.
-Tata!-tym razem Ichi zrozumiał aluzję ojca.
-W
porządku młody, Ty też. Przybij piątkę na zgodę-po pokoju
rozniosło się echo głośnego klaśnięcia.
-Obiad!-Ikuko
zawołała śpiewająco, a rodzinka Kou stanęła na baczność.
-Tata,
teraz ja potrzebuję nowych butów.
-Młody, bo zmienię
zdanie i zdecydowanie łatwiej będzie Cię karmić, niż ubierać.
****
Minako
siedziała na podłodze po turecku i pokornie znosiła zabiegi,
jakimi Mai potraktowała jej włosy. Dziewczynka rozplotła długi
warkocz, a potem powoli rozczesywała złote pasma. Pozwoliła się w
ten sposób udobruchać, bo Yaten podobno pojechał po
niespodziankę dla niej. Dobrze, iż srebrnowłosa nie miała
pojęcia, że kochany tatuś wymyślił ten „cudowny” prezent na
poczekaniu. W życiu nie był tak zdesperowany, jak kilka godzin
temu, gdy jego słodka księżniczka urządziła darmowe
przedstawienie na środku ulicy, piszcząc oraz płacząc wniebogłosy. Kou obawiał się, że ludzie wezmą go za wyrodnego
ojca, który maltretuje biedne dziecko. Dlatego musiał
ewakuować się z publicznego widoku, bo rudy kundelek, o którego
wybuchła afera, wciąż patrzył na dziewczynkę tęsknym wzrokiem.
W rezultacie zielonooki zgodził się na zwierzątko, ale zdrowe i
czyste, a nie brudne i zapchlone.
-Kwiatuszku zobacz, co tatuś ma
dla Ciebie!-Yaten obwieścił swój powrót.
Uradowana
Mai wypuściła z dłoni spinkę i wybiegła na powitanie
taty.
-Prawda, że ładny kotek?-muzyk trzymał na rękach
Artemisa.
Biały kocur nie podzielał jego entuzjazmu, bo pamiętał
jak zakończyło się ostatnie spotkanie z żywiołową
10-latką.
-Nie! Wolę pieska, bo kot nie będzie się turlał,
szczekał, ani aportował!
-To go nauczymy! Będzie łapał patyk
w locie, jest bystry. Słyszałeś?-mężczyzna szepnął do
futrzaka.
-Nie dam z siebie zrobić pomyłki genetycznej-Artemis
zamachał łapkami w powietrzu.
-Chodź, pogłaszczesz
kiciusia-Kou zignorował poprzednią uwagę.
-Nie! To ten sam, co
brzydko wyglądał z kokardą. W dodatku śmierdzi!-Mai niecierpliwie
tupała nóżkami.
-Ona ma rację. Trochę od Ciebie
zalatuje-muzyk pokręcił nosem.
-Twój zapach też mi się
nie podoba, a jakoś nie narzekam-kot nie pozostał mu dłużny.
-Co
wy wyprawiacie?!-Minako wyszła z salonu, bo zaniepokoiły ją
podniesione głosy.
Od razu zabrała przestraszonego zwierzaka,
posyłając mężowi spojrzenie pełne nienawiści. Rozczarował ją,
że w ogóle wpadł na tak idiotyczny pomysł. Poza tym,
narobił ich córce złudnej nadziei i rozpłakana uciekła na
górę.
Jedynie Hiro obojętnie podszedł do sprawy, siedząc
w kącie oraz zatykając sobie uszy rękoma.
-Czemu ona znowu
beczy?-zapytał, mrużąc soczyście zielone oczy.
Mina coraz
częściej dochodziła do wniosku, że jej syn w każdym calu
odzwierciedla nie tylko wygląd Yatena, ale także jego
charakter.
-Nie ważne. Idź się pobawić albo odrobić
lekcje-Wenus szykowała odwet na ukochanym, ale nie przy dziecku.
-Po
co nam kot? Kupmy psa-maluch miał podobne upodobanie, co jego
siostra.
Przynajmniej w jednym się zgadzali.
-Żadnych
psów!-muzyk nie wytrzymał.-Kupimy żółwia! Co wy na
to?! Będzie odporny na wszytko i nie ucieknie nawet, jak będzie
chciał!!!
Blondynka osłupiała, a srebrnowłosy chłopiec
otworzył szeroko usta.
„I kto tu jest bardziej
dziecinny?”-Artemis wypuścił ciężko powietrze, cofając się
w stronę wyjścia.
****
Krajobraz
śnieżnobiałych obłoków sunących po lazurowym niebie,
odbijał się od gładkiej tafli stawu. Taiki szybkim krokiem
przemierzał parkowe alejki, a jego ciemnobrązowe włosy unosiły
się na wietrze. Po długim okresie życia w cieniu, zaczął
dostrzegać barwy, które otaczały go na co dzień. Nie mógł
tak po prostu odciąć się od wszystkiego i udawać, że nie ma
żadnych obowiązków. Zwłaszcza, iż przy jego boku była
istotka, która jeszcze bardziej potrzebowała wsparcia.
Właśnie dla Emi wyszedł z domu i postanowił zrekompensować
stracony czas. Zaplanował wspólne popołudnie, wybierając
ulubione miejsca dziewczynki. Już nie mógł się doczekać,
kiedy zobaczy jej roześmianą twarzyczkę.
Kou minął
dziedziniec szkoły i idąc korytarzem, słyszał uderzenia piłki
odbijanej od ścian sali gimnastycznej. Spóźnił się trochę,
ponieważ było po dzwonku na lekcje. Zapukał do klasy, lecz w
środku zastał tylko nauczycielkę pochyloną nad
dziennikiem.
-Przepraszam, Emi nie jest z panią?
-Babcia ją
odebrała. Pani Mizuno mówiła, że informowała pana-kobieta
uśmiechnęła się życzliwie.
-Tak...Jasne...-mężczyzna
wydukał.-Przepraszam-zamknął za sobą drzwi.
Nadeszła pora,
żeby Saeko nauczyła się na czym polega rola babci. Jeżeli nie
rozumiała delikatnych sugestii, to musiał jej wytłumaczyć
dobitnie...
Córka Taikiego cieszyła się towarzystwem
babci i akurat chwalił się postępami w nauce. Gdy szatyn
przekroczył próg domu. Znieruchomiał, zauważywszy brak
niebieskich loków wokół główki dziewczynki.
Długie fale przewiązywane wstążką, zastąpiła krótka
fryzurka.
-Taiki-san-matka Ami powitała zięcia z
dystansem.
-Porozmawiajmy na osobności w ogrodzie-fiołkowooki
zachował kamienną twarz, ale w jego głosie był wyczuwalny
chłód.
-Ja też?-niebieskowłosa przylgnęła do ramienia
taty.
-Nie kochanie.
-A podoba Ci się jak wyglądam?
-Zawsze
ślicznie wyglądasz-pogładził małą po policzku.-Za kilka minut
do Ciebie przyjdę.
-Haaai!
Saeko nieprzychylnym wzrokiem
zmierzyła scenę pomiędzy ojcem i córką, a potem z zadartą
dumnie głową wyszła na zewnątrz.
-Słucham Cię-rozpoczęła
wyniosłym tonem.
-Czy ja się zgodziłem, żebyś ścięła Emi
włosy? Nie przypominam sobie!
-Uspokój się. Byłyśmy u
najlepszego fryzjera w mieście...
-Nie obchodzi mnie, ile za to
zapłaciłaś! Dlaczego w ogóle to zrobiłaś?!
-Emi
oglądała zdjęcia Ami z dzieciństwa i zapytała, czy gdyby miała
krótsze włosy, to byłaby bardziej podobna do mamy. Dla mnie
to oczywiste, że tak...
-Dla Ciebie!-Kou znowu wtrącił się jej
w słowo.-Ostatni raz podjęłaś jakąkolwiek decyzję bez mojej
wiedzy. Nie życzę sobie, żebyś odbierała małą ze szkoły.
-Nie
zabronisz mi kontaktów z wnuczką.
-Nic takiego nie
powiedziałem. Ustalam tylko zasady, bo to ja jestem odpowiedzialny
za Emi. Od dziś z wyprzedzeniem informuj mnie o swojej wizycie. A
teraz proszę, żebyś opuściła mój dom. Wystarczająco dużo
dziś zrobiłaś.
Mizuno zacisnęła mocno wargi, lecz zdołała
utrzymać nerwy na wodzy. Jednym ruchem ręki zarzuciła fioletową
apaszkę do tyłu i zgodnie z życzeniem Taikiego, zostawiła go
samego. W głębi duszy i tak wypowiedziała mu wojnę.
widzę że u Seyi i Usy jak na razie to wszystko jest jak na najlepszej drodze cudowne urwisy miłość wciąż kwitnie tylko teściowa chyba na zbyt długo się u nich zatrzymała :) u Yatena i Minako jak widać bez zmian tylko szkoda mi Artemisa biedny kocur :) no i na koniec Taiki szkoda mi go tak się zastanawiam co znowu kombinuje jego teściowa co raz bardziej jej zachowanie mnie wkurza jak mogła bez konsultacji z taikim ściąć Emi włosy czyżby chciała z niej zrobić Ami { patrząc na jej zachowanie takie mam odczucia } przecież tym jej życia nie wróci czekam więc na ciąg dalszy i pozdrawiam :))) fanka
OdpowiedzUsuń