Gwałtowny
podmuch wiatru rozwiał jasne włosy Minako, które przysłoniły
jej zatroskaną twarz. W napięciu oczekiwała na słowa wróżbitki,
a lęk w jej sercu narastał niczym fala i miażdżył od środka.
Nigdy nie należała do przesądnych osób, bo nie wierzyła w
zabobony. Jako nastolatka czytała horoskopy, ale to przeważnie było
dla żartów. Zresztą, wyssane z palca przepowiednie nie
sprawdzały się, toteż zawsze uważała to za rodzaj zabawy.
Jednak teraz było inaczej, bo oczy tej kobiety przerażały ją. Żarzyły się jak dwa czarne węgle i w innym wypadku uciekłaby, lecz musiała dowiedzieć się, co takiego strasznego wróżka zobaczyła. Czyżby miał się pojawić nowy wróg, któremu ona oraz pozostałe czarodziejki nie dałby rady? Ale jak? Przecież w Galaktyce zapanował pokój, a Helios zapewnił Usagi, że nie musi się obawiać.
Jednak teraz było inaczej, bo oczy tej kobiety przerażały ją. Żarzyły się jak dwa czarne węgle i w innym wypadku uciekłaby, lecz musiała dowiedzieć się, co takiego strasznego wróżka zobaczyła. Czyżby miał się pojawić nowy wróg, któremu ona oraz pozostałe czarodziejki nie dałby rady? Ale jak? Przecież w Galaktyce zapanował pokój, a Helios zapewnił Usagi, że nie musi się obawiać.
Kiedy Mina stała naprzeciw nieznajomej
czekając na wyrok, miała wrażenie, iż za chwilę zabraknie jej
tchu, jeśli w końcu nie dowie się prawdy.
-Zapytam po raz
ostatni. Naprawdę chcesz wiedzieć?
-Oczywiście! A niby, co tu
robię? Niech pani nie przedłuża!
Brunetka skrzyżowała ręce
na piersiach, posyłając Aino wzrok pełen pychy.
-Wyciągnij
swoją dłoń jeszcze raz-rozkazała, przysuwając się do
niebieskookiej.-Ostrzegałam-zakasłała teatralnie.-Więzy rodzinne
zamiast scementowane, zostaną przerwane. Przyjaciółka, a tak
naprawdę ta, która namiesza. Młoda krew...
-Nie jestem
stara!-Minako oburzyła się
-Nie
skończyłam.
-Przepraszam...
-Młoda krew pokrzyżuje to, co
tak długo było planowane i...Na końcu śmierć...-powietrze w
ustach wróżki zasyczało złowrogo, a blondynka
pobladła.
-Ja...Ja nie bardzo rozumiem...Czyja śmierć?! Moja?!
Niech mi pani wytłumaczy, zapłacę!
-Powiedziałam już
wszystko, a pieniędzy nie chcę-odwróciła się na
pięcie.
-Błagam panią!-Wenus szarpnęła czarnowłosą za
ramię, ale wyrwała się.
-Mina-chan!-Usagi, która do tej
pory z nieufnością obserwowała cyrk z wróżeniem z boku,
postanowiła interweniować i powstrzymała roztrzęsioną
przyjaciółkę od gonitwy.
-Co ona Ci nagadała?
-Nic
ważnego-Tsukino usłyszała niewyraźny szept.
-Jak to nic
ważnego?! Wyglądasz, jakbyś miała zaraz zemdleć. Ech...Dałaś
się wkręcić! A Seiya twierdzi, że to ja jestem naiwna. Chyba mnie
przebiłaś-pokręciła karcąco głową.-Chodź, zaparzę Ci kawę i
uspokoisz się.
Obie wróciły do domu, a po rozpakowaniu
zakupów zjadły deser. Usa zamówiła taksówkę,
chociaż Aino proponowała odwiezienie, ponieważ chciała by ta się
zrelaksowała, a przede wszystkim zapomniała o bredniach dziwaczki z
ulicy.
Długowłosa została sama i napełniwszy wannę ciepłą
wodą, zanurzyła się po szyję w pachnącej pianie. Położyła
głowę na ręczniku, zamykając powieki. Na początku wyzwoliła się
od wszelkich myśli i poczucie błogości spłynęło na nią, a
gorące powietrze oraz opary podziałały sennie. Niestety w jej
uszach zadźwięczało słowo „ŚMIERĆ”, dlatego poderwała się
gwałtownie, otwierając szeroko oczy. Woda wylała się na posadzkę,
a ona nerwowo zacisnęła ręce na brzegach wanny. Czyżby zaczęło
prześladować ją jakieś czarne widmo?
Wytarła się
pospiesznie, zakładając luźne dresy oraz zaczesała włosy w
warkocz. Kiedy schodziła po schodach, drzwi otworzyły się z
impetem i w błyskawicznym tempie w pasie oplotły ją drobne rączki.
Pogłaskała srebrną czuprynkę Mai, a szeroki uśmiech dziewczynki
dodał Wenus otuchy.
-Nie cierpię jej! Wytarła się o moją
bluzę!-Hiro jak zwykle był poszkodowany po wycieczce z
siostrą.
-Chusteczki mi się skończyły-10-latka świetnie się
bawiła, nie opuszczając objęć mamy.
-Księżniczko, pochwal
się na jakie zajęcia będziesz chodzić po szkole.-Yaten zasłonił
dłonią usta.
-Aikido!-zachęcona przez niego krzyknęła,
podskakując z zachwytu.
Po plecach Minako przebiegł dreszcz.
Dlaczego jej mąż się na to zgodził? Owszem, w grę wchodziły
zajęcia sportowe, lecz nie nauka prawidłowego zadawania ciosów.
Akurat z tym ich córka nie miała problemów.
-Zostawcie
mamę i tatę samych-zwróciła się chłodno do maluchów.-Jak
Ty to sobie wyobrażasz?!-zaatakowała srebrnowłosego.-Rozumiem, że
szkoła proponuje takie absurdy?
-Nie, to prywatne lekcje.
Odbywają się znacznie później, więc Mai będzie miała
czas na odpoczynek-wyjaśnił skrupulatnie.
-A kto ją będzie
zawoził i odbierał?
-Ty-zielonooki stwierdził, jakby to była
najoczywistsza rzecz na świecie.
Blondynka nadęła policzki,
które pokryły się purpurą.
-Idę do pracy!-wycedziła,
zgrzytając zębami.
Yaten uniósł do góry brwi, a
usta wykrzywił w ironicznym uśmieszku. Pewnie zdawało mu się, iż
jego żona żartuje lub chce go sprawdzić.
-Można wiedzieć po
co?-zakpił.
-Zamierzam się realizować.
-A nie możesz się
realizować w domu, jako matka trójki
dzieci?
Wenus zapowietrzyła się, bo coś nie zgadzało
się w rachubie. Jej uwaga skupiała się na Mai i Hiro, a o
utraconym dziecku nie zapomniała, lecz jakakolwiek dyskusja byłaby
nie na miejscu.
-Kolejne dziecko. Przemyślałem wszystko i to
dobry pomysł.
-Nie! Wtedy to będzie realizacja Twojego popędu
seksualnego-Mina spanikowała.
Jakim prawem Yaten podjął decyzję
za nią?!
-Widzisz? Dwie rzeczy za jednym zamachem-skwitował,
wzruszając ramionami.
-Zapomnij!
-Seiya i Usagi niańczą
małego brzdąca. Co Ci szkodzi?-Kou wytoczył potężne działo,
przynajmniej tak uważał.-Może urodzi się jasnowłosy aniołek
podobny do Ciebie.
-Którego będziesz karmił piersią,
kąpał i przewijał-wyliczyła, mając nieugiętą minę.
-Do
tanga trzeba dwojga.
-To się zapisz na kurs tańca!-wrzasnęła
na całe gardło.
Niepostrzeżenie poczuła szarpnięcie za rękaw
i okazało się, że niesforne pociechy były świadkami
sprzeczki.
-Nie możemy kupić siostrzyczki?-Mai zapytała, robiąc
maślane oczka.
-Dzieci nie kupuje się w sklepie, głupia-Hiro
szturchnął srebrnowłosą.
-To gdzie?! I sam jesteś
głupi!-zrewanżowała się bratu bolesnym kuksańcem.
Aino miała
totalny mętlik w głowie i nie wiedziała, jak wybrnąć z
kłopotliwej sytuacji. Na szczęście muzyk rozwiązał
problem.
-Chodź, księżniczko-wziął córeczkę na na
ręce.-Tatuś ma niespodziankę-poszedł z małą na
górę.
-Mamo...-zielonooki chłopiec skrzywił się, jakby
wypił sok z cytryny.- Naprawdę będę miał drugą siostrę?
-A
chciałbyś?
-Nie, mam o jedną za dużo-potrząsnął dumnie
główką.
-Dziecko, za dużo to Ty masz, ale cech po
ojcu.
-To dobrze, czy źle?
-Jakby pytał, to mów, że
dobrze.
****
W
rogu wygodnej kanapy na miękkich poduszkach wylegiwała się Luna.
Kotka przeciągła się leniwie, rozglądając po ekskluzywnym
salonie małżeństwa Kou. Artemis siedział na dywanie, nasłuchując
melodii wydobywającej się z zabawki, na której Chibiusa
naciskała kolejne przyciski. Sama śmiała się przy tym rozkosznie,
zafascynowana nowymi dźwiękami. Codziennie odkrywała jakąś
atrakcję, która absorbowała ją przez wiele godzin, a
później odchodziła w zapomnienie.
Shona pochyliła się
nad łóżeczkiem, gdzie dziewczynka siedziała na kolorowym
materacu otoczona pluszakami.
-Ona-wskazała paluszkiem na
brunetkę.
-Próbuje wymówić moje imię!
-No i
co? Nudna jest, bo powtarza w kółko to samo i cieszy się nie
wiadomo z czego-Ichi nie podzielał entuzjazmu starszej
siostry.
-Dopiero się uczy, też taki mały byłeś-granatowooka
odparła spokojnie, podając różowowłosej grzechotkę.
-Ale
nie głupi.
-Ichi-chan!
Nadąsany chłopiec poszedł sprawdzić,
co dobrego szykuje się na obiad, podczas gdy Chibi znalazła już
następne zajęcie. Chwyciła za piłkę z dzwoneczkiem w środku i
wyrzuciła . Piłka przeturlała się, lądując tuż przy łapkach
zdezorientowanego Artemisa.
-Artemisie, oddaj to dzieciom-Luna
szepnęła do niego.
-Dlaczego ja? Nie jestem psem.
-Podejrzanie
się nam przyglądają, a Usagi prosiła żeby zachować
pozory.
-Może to dlatego, że nie miały wcześniej
zwierzątek?-biały kocur nie posiadał dobrych doświadczeń z
latoroślą czarodziejek.
Kiedy po powrocie poszedł przywitać
się z Minako, zderzył się z wulkanem energii w postaci Mai, która
dosłownie i w przenośni przeorała nim ziemię.
-Albo nie
widziały kota, nie mającego ochoty na zabawę. No dalej, rusz
się!-kotka syknęła.
Posłusznie zaniósł własność
dziewczynce, wspinając się na przednich łapkach o poręcz
łóżeczka. 2-latka zapiszczała, potrząsając piłką.
Zamachnęła się i trafiła kociaka prosto w czoło, a ten z
wirującymi nad uszami gwiazdami, legł jak kłoda na podłodze.
Najwidoczniej jeszcze nie doszedł do etapu wyciągania
wniosków...
Tymczasem Ichiro kręcił się przed wejściem
do kuchni. Do jego nozdrzy doleciał nieprzyjemny zapach
znienawidzonej potrawy. Nie jadł jej odkąd pamiętał, czyli od
kiedy poznał nazwę pomarańczowej papki.
Marchewka-chyba cała
rodzina Kou miała jadłowstręt. Dlatego Usagi na zawsze wkreśliła
z jadłospisu nieszczęsne warzywo. Szkoda, że Ikuko nie była tego
świadoma. Chociaż trudno powiedzieć, czy zrezygnowałaby z
przygotowywania zdrowych posiłków. Po prostu kobiecie
zależało, żeby jej wnuki odżywiały się prawidłowo, a nie
opychały słodyczami jak dawniej Usa.
Jednak sprytny blondynek
nie docenił troski babci i już kombinował. W tym celu zawołał
Shonę, bo co dwie głowy, to nie jedna.
-Czujesz?-poruszył
noskiem.-Cuchnie.
-Nooo-brunetka przyznała mu rację.
-Gdzie
tata?-małemu rozrabiaka wpadł na diabelski pomysł.
-W
gabinecie, a co?
-Pójdziesz do niego, uśmiechniesz się i
powiesz, że chciałabyś iść na pizzę.
-Mam kłamać dla
Twoich zachcianek?
-A zjesz marchewkę?
-No, nie bardzo.
-Więc
działam we wspólnym interesie. Jazda!-wepchnął siostrę na
pierwszy stopień schodów.
Seiya pisał w skupieniu tekst
piosenki. Mimo, iż zawiesili działalność Three Lights ze względu
na żałobę, to w dalszym ciągu promowali młode talenty. Ostatnio
pod ich skrzydła trafiła początkująca piosenkarka, a on
zobligował się do stworzenia dla niej hitu.
Brunet oderwał się
od pracy, którą przerwało ciche pukanie. Zza drzwi wychyliły
się gęste, czarne włosy, a potem para ciemnoniebieskich
oczu.
-Przeszkadzam?-Shona zapytała nieśmiało.
-Nigdy nie
przeszkadzasz-ucieszył się na widok pierworodnej.-Chcesz
pogadać?
-Sama nie wiem...-12-latka podeszła do biurka z
zainteresowaniem przyglądając się zapisanej kartce.
-Coś musi
być na rzeczy-przesunął się, robiąc dla córki miejsce
obok siebie.-Mów śmiało. Potrzebujesz czegoś?
-Nie...To
znaczy...
-Wiem! Nowe skrzypce! Przepraszam, że wcześniej się o
to nie zamartwiłem.
-Nie! Stare są dobre-dziewczynka chwyciła
go kurczowo za ramię.-Wiele dla mnie znaczą.
-Dlaczego?
-Dlaczego?
-Pierwszy prezent
od taty.
Seiya rozpłynął się, ale nie dał tego po sobie
poznać.
-A co jeszcze chciałaś mi powiedzieć?
-Na obiad
jest marchewka-zrzuciła wreszcie kamień z serca.
Teraz sytuacja
rysowała się bardzo jasno. Nawet zgadł, komu najbardziej zależało
na ucieczce z domu.
-Czyli idziemy kupić nowe buty do
szkoły.
-Buty? Aaa...Ok.
-Powiedz młodemu, że następnym
razem ma przyjść osobiście-pogroził palcem.
-Skąd
wiedziałeś?
-Ja wiem wszystko-puścił do niej oczko.
****
Kilka
dni później
Szatyn
odwiesił do szafy ostatnią koszulę i mógł schować puste
walizki. Rozpakowanie po powrocie z domu brata zajęło mu sporo
czasu. Prawdę powiedziawszy ciężko było się przemóc,
ponieważ w środku wciąż znajdowała się damska garderoba. Nie
wystarczyło mu sił, aby tak po prostu wyjąć ubrania Ami i pozbyć
się ich. Emi na pewno by mu tego nie wybaczyła, bo każdą rzecz po
mamie traktowała jak relikwię. Wszystkie książki przeniosła do
swojego pokoju, a notatnik nosiła w plecaku. Ostatnie, co
niebieskowłosa w nim zapisała, były godziny dyżurów w
szpitalu.
-To napad!-Seiya krzyknął, a Taiki drgnął wyrwany z
zamyślenia.
-Prędzej spodziewałbym się tego po Yatenie-zamknął
szafę i poprawił nakrycie na łóżku.
-Nie gniewaj się.
Wpadłem sprawdzić, jak sobie radzisz.
-Ujdzie, ale domowej zupki
Ci nie zaproponuję. Uprzedzam, że kawa skończyła się i nie
zdążyłem zrobić zakupów.
-Trzeba było dać znać,
przywiózłbym marchewkę. Mam zapas-brunet
zachichotał.
Starszy Kou zmarszczył gdyż według niego Seiya
zachowywał się wyjątkowo dziwnie.
-Czy Twój żart ma
jakieś drugie dno?
-Można tak to ująć. Gdybyś potrzebował kucharki, to oddam Ci
Ikuko.
-Dobra, wystarczy. Zejdźmy do kuchni.
Braci zasiedli
do...pustego stołu, a młodszy dostrzegł kątem oka, że Taiki
próbował sprzątać. W sumie efekt nie wyszedł najgorzej, bo
było schludnie.
-Gdzie Emi? Odebrałem Ichiego, ale jakoś mi
umknęła.
Irytacja malująca się na twarzy brązowowłosego
mówiła sama za siebie.
-Saeko?-Seiya zapytał dla
pewności.
-Zadzwoniła, że odbierze małą i nie czekając na
moją odpowiedź, rozłączyła się-odruchowo uderzył ręką w
kolano.
Obu zaskoczyło żywiołowe wejście niebieskowłosej,
której buzia była ukryta za sporej wielkości pudełkiem.
Położyła je na stół, obdarowując rodzica
całusem.
-Kochanie, co to jest?
-Babcia kupiła mi
laptopa-dziewczynka odparła, zadowolona z podarka.
No tak, Saeko
nawet nie weszła do środka, bo obawiała się konfrontacji z
zięciem. Znowu postawiła go przed faktem dokonanym.
-Jutro to
oddasz.
-Babcia powiedziała, że prezentów się nie
oddaje!-Emi zaprotestowała, zawiedziona reakcją taty i ciekła.
Po
drodze zgubiła białą wstążkę, którą wpinała we włosy.
Kou podniósł ją oraz przejechał obuszkiem palca po
aksamitnym materiale.
-Chyba teraz się ze mną zgodzisz-zwrócił
się do milczącego Seiyi.
-Zaprosiłbym tę kobietę i poważnie
z nią porozmawiał. Musisz zaznaczyć wyraźną granicę.
-I oby
zrozumiała...-fiołkowe oczy mężczyzny przygasły ze smutku.
****
Rozpędzone
auta mknęły ulicą, a ryk ich silników zaczął męczyć
bursztynowłosą kobietę. Już pół godziny czekała na
lotniskowym parkingu, siedząc na brzegu dużej walizki oraz bawiąc
się okularami przeciwsłonecznymi. Była wycieńczona długim lotem
i teraz musiała czekać, aż kochany kuzyn łaskawie przyjedzie.
Wokół niej biegała dziewczynka nie starsza niż 12 lat.
Jej słodką buzię otaczała burza brązowych loków, a z
soczyście zielonych oczu biła świeżość oraz ufność. Nuciła
po francusku ulubioną piosenkę, zupełnie nie okazując
zmęczenia.
-Mizuki-chan, stań na chwilkę w jednym
miejscu-kobieta opuściła bezradnie ręce.
Mała zamiast
posłuchać mamy, zaczęła głośniej śpiewać.
-Mizuki-chan! O
co prosiłam?
Zielonooka zatrzymała się i podeszła do
rodzicielki, opierając główkę o jej ramię.
-Jak się
przywitasz z wujkiem, kiedy przyjdzie?
-Ohayou,
Oji-san!-powiedziała z ładnym, japońskim akcentem.
-Thea!-męski
głos doleciał od strony postoju dla
taksówek.
-Diamandzie!-pomachała białowłosemu
mężczyźnie, przebiegającemu przez ulicę.
-Wybacz mi
spóźnienie. Robiłem, co mogłem, ale godziny szczytu.
-Już
zamierzałam wsiąść do powrotnego samolotu.
-Zadziorna jak
zawsze. Zbierajmy się-zabrał cięższe bagaże, prowadząc kuzynkę
oraz jej córkę do samochodu.
I jest kolejny rozdział! Jak fajnie :D Kurczę, martwię się o Minako. Śmierć? Więzy rodzinne mają być zerwane? Co to wszystko ma znaczyć? Ech, trzeba czekać do kolejnego, chyba, że coś z Ciebie wymuszę ;) Potrzeba samorealizacji mi się podoba haha xD Yaten jak zawsze uroczy <3
OdpowiedzUsuńDiamond wkracza do akcji. Ciekawe co dla niego szykujesz hihi :)
P.S Też nie lubię gotowanej marchewki :/
na początek muszę się poskarżyć dlaczego nie wspomniałaś że wznawiasz swego bloga :((((((((((((((((((( gdybym przez ciekawość nie weszła na niego to bym nadal nie wiedziała że znowu zaczęłaś pisać z czego bardzo się cieszę :))))) a co do rozdziału to widzę że zaczyna się co raz więcej dziać zwłaszcza u M&Y no i widzę że dodałaś nową postać a mianowicie mojego drugiego ulubieńca Diamanda i zrobiłaś z niego kuzyna Thei czekwm więc na ciąg dalszy i pozdrawiam bardzo bardzo serdecznie :))) fanka 12
OdpowiedzUsuńTak miało być:) Nie rozpowiadałam, bo nie widziałam sensu w trąbieniu, że piszę sobie nadal. Nie znajdziesz tego bloga w żadnym katalogu, bo po prostu nie chcę. To miejsce do którego uciekam i tak jest dobrze:))
UsuńNie spodziewaj się tylko, że rozdziały tu będą się sypać co tydzień. Wstawiam je wtedy, kiedy od początku do końca je czuję. Więc pewnie przez ten rok będę działać na tym blogu, bo mam 3 opowiadania nieskończone, w tym dwa na samym stracie.
Również pozdrawiam;)