sobota, 30 marca 2013

Rozdział III

Dawno nie było dzieciaczków;)

Gwałtowny podmuch wiatru rozwiał jasne włosy Minako, które przysłoniły jej zatroskaną twarz. W napięciu oczekiwała na słowa wróżbitki, a lęk w jej sercu narastał niczym fala i miażdżył od środka. Nigdy nie należała do przesądnych osób, bo nie wierzyła w zabobony. Jako nastolatka czytała horoskopy, ale to przeważnie było dla żartów. Zresztą, wyssane z palca przepowiednie nie sprawdzały się, toteż zawsze uważała to za rodzaj zabawy.
Jednak teraz było inaczej, bo oczy tej kobiety przerażały ją. Żarzyły się jak dwa czarne węgle i w innym wypadku uciekłaby, lecz musiała dowiedzieć się, co takiego strasznego wróżka zobaczyła. Czyżby miał się pojawić nowy wróg, któremu ona oraz pozostałe czarodziejki nie dałby rady? Ale jak? Przecież w Galaktyce zapanował pokój, a Helios zapewnił Usagi, że nie musi się obawiać.

Kiedy Mina stała naprzeciw nieznajomej czekając na wyrok, miała wrażenie, iż za chwilę zabraknie jej tchu, jeśli w końcu nie dowie się prawdy.

-Zapytam po raz ostatni. Naprawdę chcesz wiedzieć?

-Oczywiście! A niby, co tu robię? Niech pani nie przedłuża!

Brunetka skrzyżowała ręce na piersiach, posyłając Aino wzrok pełen pychy.

-Wyciągnij swoją dłoń jeszcze raz-rozkazała, przysuwając się do niebieskookiej.-Ostrzegałam-zakasłała teatralnie.-Więzy rodzinne zamiast scementowane, zostaną przerwane. Przyjaciółka, a tak naprawdę ta, która namiesza. Młoda krew...

-Nie jestem stara!-Minako oburzyła się
-Nie skończyłam.
-Przepraszam...
-Młoda krew pokrzyżuje to, co tak długo było planowane i...Na końcu śmierć...-powietrze w ustach wróżki zasyczało złowrogo, a blondynka pobladła.
-Ja...Ja nie bardzo rozumiem...Czyja śmierć?! Moja?! Niech mi pani wytłumaczy, zapłacę!
-Powiedziałam już wszystko, a pieniędzy nie chcę-odwróciła się na pięcie.
-Błagam panią!-Wenus szarpnęła czarnowłosą za ramię, ale wyrwała się.
-Mina-chan!-Usagi, która do tej pory z nieufnością obserwowała cyrk z wróżeniem z boku, postanowiła interweniować i powstrzymała roztrzęsioną przyjaciółkę od gonitwy.
-Co ona Ci nagadała?
-Nic ważnego-Tsukino usłyszała niewyraźny szept.
-Jak to nic ważnego?! Wyglądasz, jakbyś miała zaraz zemdleć. Ech...Dałaś się wkręcić! A Seiya twierdzi, że to ja jestem naiwna. Chyba mnie przebiłaś-pokręciła karcąco głową.-Chodź, zaparzę Ci kawę i uspokoisz się.
Obie wróciły do domu, a po rozpakowaniu zakupów zjadły deser. Usa zamówiła taksówkę, chociaż Aino proponowała odwiezienie, ponieważ chciała by ta się zrelaksowała, a przede wszystkim zapomniała o bredniach dziwaczki z ulicy.
Długowłosa została sama i napełniwszy wannę ciepłą wodą, zanurzyła się po szyję w pachnącej pianie. Położyła głowę na ręczniku, zamykając powieki. Na początku wyzwoliła się od wszelkich myśli i poczucie błogości spłynęło na nią, a gorące powietrze oraz opary podziałały sennie. Niestety w jej uszach zadźwięczało słowo „ŚMIERĆ”, dlatego poderwała się gwałtownie, otwierając szeroko oczy. Woda wylała się na posadzkę, a ona nerwowo zacisnęła ręce na brzegach wanny. Czyżby zaczęło prześladować ją jakieś czarne widmo?
Wytarła się pospiesznie, zakładając luźne dresy oraz zaczesała włosy w warkocz. Kiedy schodziła po schodach, drzwi otworzyły się z impetem i w błyskawicznym tempie w pasie oplotły ją drobne rączki. Pogłaskała srebrną czuprynkę Mai, a szeroki uśmiech dziewczynki dodał Wenus otuchy.
-Nie cierpię jej! Wytarła się o moją bluzę!-Hiro jak zwykle był poszkodowany po wycieczce z siostrą.
-Chusteczki mi się skończyły-10-latka świetnie się bawiła, nie opuszczając objęć mamy.
-Księżniczko, pochwal się na jakie zajęcia będziesz chodzić po szkole.-Yaten zasłonił dłonią usta.
-Aikido!-zachęcona przez niego krzyknęła, podskakując z zachwytu.
Po plecach Minako przebiegł dreszcz. Dlaczego jej mąż się na to zgodził? Owszem, w grę wchodziły zajęcia sportowe, lecz nie nauka prawidłowego zadawania ciosów. Akurat z tym ich córka nie miała problemów.
-Zostawcie mamę i tatę samych-zwróciła się chłodno do maluchów.-Jak Ty to sobie wyobrażasz?!-zaatakowała srebrnowłosego.-Rozumiem, że szkoła proponuje takie absurdy?
-Nie, to prywatne lekcje. Odbywają się znacznie później, więc Mai będzie miała czas na odpoczynek-wyjaśnił skrupulatnie.
-A kto ją będzie zawoził i odbierał?
-Ty-zielonooki stwierdził, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. 
Blondynka nadęła policzki, które pokryły się purpurą.
-Idę do pracy!-wycedziła, zgrzytając zębami.
Yaten uniósł do góry brwi, a usta wykrzywił w ironicznym uśmieszku. Pewnie zdawało mu się, iż jego żona żartuje lub chce go sprawdzić.
-Można wiedzieć po co?-zakpił.
-Zamierzam się realizować.
-A nie możesz się realizować w domu, jako matka trójki dzieci?
Wenus zapowietrzyła się, bo coś nie zgadzało się w rachubie. Jej uwaga skupiała się na Mai i Hiro, a o utraconym dziecku nie zapomniała, lecz jakakolwiek dyskusja byłaby nie na miejscu.
-Kolejne dziecko. Przemyślałem wszystko i to dobry pomysł.
-Nie! Wtedy to będzie realizacja Twojego popędu seksualnego-Mina spanikowała.
Jakim prawem Yaten podjął decyzję za nią?!
-Widzisz? Dwie rzeczy za jednym zamachem-skwitował, wzruszając ramionami.
-Zapomnij!
-Seiya i Usagi niańczą małego brzdąca. Co Ci szkodzi?-Kou wytoczył potężne działo, przynajmniej tak uważał.-Może urodzi się jasnowłosy aniołek podobny do Ciebie.
-Którego będziesz karmił piersią, kąpał i przewijał-wyliczyła, mając nieugiętą minę.
-Do tanga trzeba dwojga.
-To się zapisz na kurs tańca!-wrzasnęła na całe gardło.
Niepostrzeżenie poczuła szarpnięcie za rękaw i okazało się, że niesforne pociechy były świadkami sprzeczki.
-Nie możemy kupić siostrzyczki?-Mai zapytała, robiąc maślane oczka.
-Dzieci nie kupuje się w sklepie, głupia-Hiro szturchnął srebrnowłosą.
-To gdzie?! I sam jesteś głupi!-zrewanżowała się bratu bolesnym kuksańcem.
Aino miała totalny mętlik w głowie i nie wiedziała, jak wybrnąć z kłopotliwej sytuacji. Na szczęście muzyk rozwiązał problem.
-Chodź, księżniczko-wziął córeczkę na na ręce.-Tatuś ma niespodziankę-poszedł z małą na górę.
-Mamo...-zielonooki chłopiec skrzywił się, jakby wypił sok z cytryny.- Naprawdę będę miał drugą siostrę?
-A chciałbyś?
-Nie, mam o jedną za dużo-potrząsnął dumnie główką.
-Dziecko, za dużo to Ty masz, ale cech po ojcu.
-To dobrze, czy źle?
-Jakby pytał, to mów, że dobrze.



****
W rogu wygodnej kanapy na miękkich poduszkach wylegiwała się Luna. Kotka przeciągła się leniwie, rozglądając po ekskluzywnym salonie małżeństwa Kou. Artemis siedział na dywanie, nasłuchując melodii wydobywającej się z zabawki, na której Chibiusa naciskała kolejne przyciski. Sama śmiała się przy tym rozkosznie, zafascynowana nowymi dźwiękami. Codziennie odkrywała jakąś atrakcję, która absorbowała ją przez wiele godzin, a później odchodziła w zapomnienie. Shona pochyliła się nad łóżeczkiem, gdzie dziewczynka siedziała na kolorowym materacu otoczona pluszakami.

-Ona-wskazała paluszkiem na brunetkę.

-Próbuje wymówić moje imię!

-No i co? Nudna jest, bo powtarza w kółko to samo i cieszy się nie wiadomo z czego-Ichi nie podzielał entuzjazmu starszej siostry.

-Dopiero się uczy, też taki mały byłeś-granatowooka odparła spokojnie, podając różowowłosej grzechotkę.

-Ale nie głupi.

-Ichi-chan!
Nadąsany chłopiec poszedł sprawdzić, co dobrego szykuje się na obiad, podczas gdy Chibi znalazła już następne zajęcie. Chwyciła za piłkę z dzwoneczkiem w środku i wyrzuciła . Piłka przeturlała się, lądując tuż przy łapkach zdezorientowanego Artemisa.
-Artemisie, oddaj to dzieciom-Luna szepnęła do niego.
-Dlaczego ja? Nie jestem psem.
-Podejrzanie się nam przyglądają, a Usagi prosiła żeby zachować pozory.
-Może to dlatego, że nie miały wcześniej zwierzątek?-biały kocur nie posiadał dobrych doświadczeń z latoroślą czarodziejek.
Kiedy po powrocie poszedł przywitać się z Minako, zderzył się z wulkanem energii w postaci Mai, która dosłownie i w przenośni przeorała nim ziemię.
-Albo nie widziały kota, nie mającego ochoty na zabawę. No dalej, rusz się!-kotka syknęła.
Posłusznie zaniósł własność dziewczynce, wspinając się na przednich łapkach o poręcz łóżeczka. 2-latka zapiszczała, potrząsając piłką. Zamachnęła się i trafiła kociaka prosto w czoło, a ten z wirującymi nad uszami gwiazdami, legł jak kłoda na podłodze. Najwidoczniej jeszcze nie doszedł do etapu wyciągania wniosków...
Tymczasem Ichiro kręcił się przed wejściem do kuchni. Do jego nozdrzy doleciał nieprzyjemny zapach znienawidzonej potrawy. Nie jadł jej odkąd pamiętał, czyli od kiedy poznał nazwę pomarańczowej papki. 
Marchewka-chyba cała rodzina Kou miała jadłowstręt. Dlatego Usagi na zawsze wkreśliła z jadłospisu nieszczęsne warzywo. Szkoda, że Ikuko nie była tego świadoma. Chociaż trudno powiedzieć, czy zrezygnowałaby z przygotowywania zdrowych posiłków. Po prostu kobiecie zależało, żeby jej wnuki odżywiały się prawidłowo, a nie opychały słodyczami jak dawniej Usa.
Jednak sprytny blondynek nie docenił troski babci i już kombinował. W tym celu zawołał Shonę, bo co dwie głowy, to nie jedna.
-Czujesz?-poruszył noskiem.-Cuchnie.
-Nooo-brunetka przyznała mu rację.
-Gdzie tata?-małemu rozrabiaka wpadł na diabelski pomysł.
-W gabinecie, a co?
-Pójdziesz do niego, uśmiechniesz się i powiesz, że chciałabyś iść na pizzę.
-Mam kłamać dla Twoich zachcianek?
-A zjesz marchewkę?
-No, nie bardzo.
-Więc działam we wspólnym interesie. Jazda!-wepchnął siostrę na pierwszy stopień schodów.
Seiya pisał w skupieniu tekst piosenki. Mimo, iż zawiesili działalność Three Lights ze względu na żałobę, to w dalszym ciągu promowali młode talenty. Ostatnio pod ich skrzydła trafiła początkująca piosenkarka, a on zobligował się do stworzenia dla niej hitu.
Brunet oderwał się od pracy, którą przerwało ciche pukanie. Zza drzwi wychyliły się gęste, czarne włosy, a potem para ciemnoniebieskich oczu.
-Przeszkadzam?-Shona zapytała nieśmiało.
-Nigdy nie przeszkadzasz-ucieszył się na widok pierworodnej.-Chcesz pogadać?
-Sama nie wiem...-12-latka podeszła do biurka z zainteresowaniem przyglądając się zapisanej kartce.
-Coś musi być na rzeczy-przesunął się, robiąc dla córki miejsce obok siebie.-Mów śmiało. Potrzebujesz czegoś?
-Nie...To znaczy...
-Wiem! Nowe skrzypce! Przepraszam, że wcześniej się o to nie zamartwiłem.
-Nie! Stare są dobre-dziewczynka chwyciła go kurczowo za ramię.-Wiele dla mnie znaczą.
-Dlaczego?
-Pierwszy prezent od taty.
Seiya rozpłynął się, ale nie dał tego po sobie poznać.
-A co jeszcze chciałaś mi powiedzieć?
-Na obiad jest marchewka-zrzuciła wreszcie kamień z serca.
Teraz sytuacja rysowała się bardzo jasno. Nawet zgadł, komu najbardziej zależało na ucieczce z domu.
-Czyli idziemy kupić nowe buty do szkoły.
-Buty? Aaa...Ok.
-Powiedz młodemu, że następnym razem ma przyjść osobiście-pogroził palcem.
-Skąd wiedziałeś?
-Ja wiem wszystko-puścił do niej oczko.

****
Kilka dni później
Szatyn odwiesił do szafy ostatnią koszulę i mógł schować puste walizki. Rozpakowanie po powrocie z domu brata zajęło mu sporo czasu. Prawdę powiedziawszy ciężko było się przemóc, ponieważ w środku wciąż znajdowała się damska garderoba. Nie wystarczyło mu sił, aby tak po prostu wyjąć ubrania Ami i pozbyć się ich. Emi na pewno by mu tego nie wybaczyła, bo każdą rzecz po mamie traktowała jak relikwię. Wszystkie książki przeniosła do swojego pokoju, a notatnik nosiła w plecaku. Ostatnie, co niebieskowłosa w nim zapisała, były godziny dyżurów w szpitalu. -To napad!-Seiya krzyknął, a Taiki drgnął wyrwany z zamyślenia.

-Prędzej spodziewałbym się tego po Yatenie-zamknął szafę i poprawił nakrycie na łóżku.

-Nie gniewaj się. Wpadłem sprawdzić, jak sobie radzisz.

-Ujdzie, ale domowej zupki Ci nie zaproponuję. Uprzedzam, że kawa skończyła się i nie zdążyłem zrobić zakupów.

-Trzeba było dać znać, przywiózłbym marchewkę. Mam zapas-brunet zachichotał.

Starszy Kou zmarszczył gdyż według niego Seiya zachowywał się wyjątkowo dziwnie.

-Czy Twój żart ma jakieś drugie dno?
-Można tak to ująć. Gdybyś potrzebował kucharki, to oddam Ci Ikuko.
-Dobra, wystarczy. Zejdźmy do kuchni.
Braci zasiedli do...pustego stołu, a młodszy dostrzegł kątem oka, że Taiki próbował sprzątać. W sumie efekt nie wyszedł najgorzej, bo było schludnie.
-Gdzie Emi? Odebrałem Ichiego, ale jakoś mi umknęła.
Irytacja malująca się na twarzy brązowowłosego mówiła sama za siebie.
-Saeko?-Seiya zapytał dla pewności.
-Zadzwoniła, że odbierze małą i nie czekając na moją odpowiedź, rozłączyła się-odruchowo uderzył ręką w kolano.
Obu zaskoczyło żywiołowe wejście niebieskowłosej, której buzia była ukryta za sporej wielkości pudełkiem. Położyła je na stół, obdarowując rodzica całusem.
-Kochanie, co to jest?
-Babcia kupiła mi laptopa-dziewczynka odparła, zadowolona z podarka.
No tak, Saeko nawet nie weszła do środka, bo obawiała się konfrontacji z zięciem. Znowu postawiła go przed faktem dokonanym.
-Jutro to oddasz.
-Babcia powiedziała, że prezentów się nie oddaje!-Emi zaprotestowała, zawiedziona reakcją taty i ciekła.
Po drodze zgubiła białą wstążkę, którą wpinała we włosy. Kou podniósł ją oraz przejechał obuszkiem palca po aksamitnym materiale.
-Chyba teraz się ze mną zgodzisz-zwrócił się do milczącego Seiyi.
-Zaprosiłbym tę kobietę i poważnie z nią porozmawiał. Musisz zaznaczyć wyraźną granicę.
-I oby zrozumiała...-fiołkowe oczy mężczyzny przygasły ze smutku.

****
Rozpędzone auta mknęły ulicą, a ryk ich silników zaczął męczyć bursztynowłosą kobietę. Już pół godziny czekała na lotniskowym parkingu, siedząc na brzegu dużej walizki oraz bawiąc się okularami przeciwsłonecznymi. Była wycieńczona długim lotem i teraz musiała czekać, aż kochany kuzyn łaskawie przyjedzie. Wokół niej biegała dziewczynka nie starsza niż 12 lat. Jej słodką buzię otaczała burza brązowych loków, a z soczyście zielonych oczu biła świeżość oraz ufność. Nuciła po francusku ulubioną piosenkę, zupełnie nie okazując zmęczenia.

-Mizuki-chan, stań na chwilkę w jednym miejscu-kobieta opuściła bezradnie ręce.

Mała zamiast posłuchać mamy, zaczęła głośniej śpiewać.

-Mizuki-chan! O co prosiłam?

Zielonooka zatrzymała się i podeszła do rodzicielki, opierając główkę o jej ramię.

-Jak się przywitasz z wujkiem, kiedy przyjdzie?

-Ohayou, Oji-san!-powiedziała z ładnym, japońskim akcentem.
-Thea!-męski głos doleciał od strony postoju dla taksówek.
-Diamandzie!-pomachała białowłosemu mężczyźnie, przebiegającemu przez ulicę.
-Wybacz mi spóźnienie. Robiłem, co mogłem, ale godziny szczytu.
-Już zamierzałam wsiąść do powrotnego samolotu.
-Zadziorna jak zawsze. Zbierajmy się-zabrał cięższe bagaże, prowadząc kuzynkę oraz jej córkę do samochodu.






3 komentarze:

  1. I jest kolejny rozdział! Jak fajnie :D Kurczę, martwię się o Minako. Śmierć? Więzy rodzinne mają być zerwane? Co to wszystko ma znaczyć? Ech, trzeba czekać do kolejnego, chyba, że coś z Ciebie wymuszę ;) Potrzeba samorealizacji mi się podoba haha xD Yaten jak zawsze uroczy <3
    Diamond wkracza do akcji. Ciekawe co dla niego szykujesz hihi :)
    P.S Też nie lubię gotowanej marchewki :/

    OdpowiedzUsuń
  2. na początek muszę się poskarżyć dlaczego nie wspomniałaś że wznawiasz swego bloga :((((((((((((((((((( gdybym przez ciekawość nie weszła na niego to bym nadal nie wiedziała że znowu zaczęłaś pisać z czego bardzo się cieszę :))))) a co do rozdziału to widzę że zaczyna się co raz więcej dziać zwłaszcza u M&Y no i widzę że dodałaś nową postać a mianowicie mojego drugiego ulubieńca Diamanda i zrobiłaś z niego kuzyna Thei czekwm więc na ciąg dalszy i pozdrawiam bardzo bardzo serdecznie :))) fanka 12

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak miało być:) Nie rozpowiadałam, bo nie widziałam sensu w trąbieniu, że piszę sobie nadal. Nie znajdziesz tego bloga w żadnym katalogu, bo po prostu nie chcę. To miejsce do którego uciekam i tak jest dobrze:))
      Nie spodziewaj się tylko, że rozdziały tu będą się sypać co tydzień. Wstawiam je wtedy, kiedy od początku do końca je czuję. Więc pewnie przez ten rok będę działać na tym blogu, bo mam 3 opowiadania nieskończone, w tym dwa na samym stracie.
      Również pozdrawiam;)

      Usuń