Zapraszam do czytania i pozdrawiam tych, co tu jeszcze zaglądają :)
Zapadła
nieprzyjemna cisza i rozniosło się echo kilku szybko bijących
serc. Zmartwiona Shona objęła w pasie Usagi, przeczuwając
nadciągające kłopoty. Nauczyła się rozpoznawać zachowania, a z
ich twarzy czytało się jak z otwartej księgi. Napięcie wypełniło
pokój po same najciemniejsze zakamarki, szukając ujścia.
Granatowe oczy dziewczynki wręcz błagały o chociaż najmniejszy
znak, że wszystko będzie dobrze. Jedynie Elza zdawała się być
nieprzejęta powagą sytuacji, gdyż kąciki jej kształtnych ust
uniosły się lekko ku górze. Jakby propozycję Ikuko uznała
za żart lub niedorzeczność. Mimo to, poszła za nią posłusznie,
gdy Seiya zgodził się odstąpić im na ten czas gabinet.
Starsza kobieta wzięła na siebie obowiązek przewodnika, idąc
pierwsza. Usiadła w fotelu zięcia, próbując od samego
początku zaznaczyć, iż to ona będzie górą. Natomiast jej
„przeciwniczka” wyobraziła sobie reakcję pani Tsukino, gdyby
ujrzała prawdziwą Galaxię. Dlatego dziewczyna znowu wyglądała na
zadowoloną, co matka Usy potraktowała jako objaw arogancji. Nie
mogła znieść, że tak młoda osoba nie odnosi się do niej z
należytym szacunkiem. Tylko pragnienie wyciągnięcia z blondynki
potrzebnych informacji powstrzymywało ją, by nie sprowadzić pewnej
siebie Elzy do parteru.
- Mogę liczyć, że dowiem się od pani
prawdy? - zapytała dyplomatycznym tonem, teatralnie przekręcając
głowę na bok.
- Naturalnie. Powiem wszystko, co wiem. Nie widzę
powodu dla którego miałabym kłamać – brązowooka tryskała
optymizmem i to jeszcze bardziej rozdrażniło granatowowłosą.
-
Cieszę się – wykrzywiła wargi, co zaprzeczało jej słowom. -
Podobno Mamoru Chiba zatrudnił panią w charakterze opiekunki...
-
Nie podobno, ale na pewno – Amiyake weszła kobiecie w zdanie, lecz
szybko ugryzła się w język. - Przepraszam, proszę kontynuować.
-
Dziękuję za pozwolenie. Może nie będę przedłużać i powiem od
razu, o co chodzi. Otóż podejrzewam, iż Shona nie jest moją
wnuczką. Moją córką mogły kierować niespełnione uczucia
i tęsknota za utraconym dzieckiem, więc z łatwością dała się
nabrać. Jestem w stanie to zrozumieć. Jednak mała musi być córką
Mamoru, skoro otoczył ją troskliwą opieką. Trudno mi
uwierzyć...
- Tym razem muszę przerwać, bo nie wiem czy się
śmiać, czy płakać. Mogę zagwarantować, że pan Chiba nie był
dobrym tatusiem. Nawet przeciętnym nie był. Nie zamierzam opisywać
ze szczegółami, co wyprawiał, ponieważ to nie są miłe
wspomnienia. Na szczęście mała jest już z prawdziwymi
rodzicami.
- Do tego cały czas zmierzam. Skąd taka pewność,
jeżeli ja mam wątpliwości?
- Nie wystarczą pani dowody? Proszę
mi wybaczyć, lecz nie można rzucać tego typu oskarżeń na
podstawie domysłów. Co jest z Shoną nie tak? Analizowała
pani coś szczególnego, żeby zwyczajnie odsunąć ją od
siebie? Ona ma dopiero 12 lat i wiele wspólnego z biologicznym
tatą. Naprawdę ciężko otworzyć wreszcie oczy?
Tsukino
zadrżała ze złości, iż ktoś odważył się prawić jej kazania.
Rozmowa przybrała zupełnie inny obieg, niż sobie założyła.
-
Nie potrzebuję dobrych rad – podniosła głos. - Dziewczyna w
Twoim wieku powinna mieć więcej pokory.
- Nie sądzę –
jasnowłosa przerzuciła ciężar ciała na lewą stroną. - Po
prostu moja szczerość została źle odebrana. Jeśli tak bardzo
upiera się pani przy swoim, to w jednym rzeczywiście przeczucia się
sprawdziły. Do tej pory faktycznie opiekowała się pani córką
Mamoru.
Nastąpiła pauza. Kobieta mrugała tępo powiekami, jakby
usłyszała to zdanie w innym języku.
- Powiem jaśniej – w
głosie Galaxi pojawiła się lekka ironia. - Chodziło mi o
Chibiusę.
- To jakaś kpina! - Ikuko poderwała się z fotela,
który aż odbił się od ściany. - Jej matką jest Rei!
-
A ojcem Chiba.
To już było ponad siły rodzicielki Usy. W
gabinecie został po niej tylko kurz oraz unoszące się pod wpływem
wiatru zasłony, bo tak prędko pognała na dół. Gdyby Elza
przewidziała gwałtowną reakcję, to przynajmniej spróbowałaby
utrzymać na więzi długi język. Obawiała się, iż tamta połamie
się na schodach, ale rozrywający uszy krzyk wzrósł o
oktawę, więc na razie była w jednym kawałku.
- Usagi! Usagi!
Usagi!!! - rozjuszona wpadła do kuchni, gdy błękitnooka akurat
kończyła układać naczynia w zmywarce, ponieważ planowała
przygotować obiad.
Liczyła, że w końcu coś się odmieni,
jednak przestraszyła się widoku własnej matki.
- Okaa-san... -
nie odważyła się powiedzieć więcej.
- Jak śmiałaś mnie
okłamać?! - w jej stronę poleciał potężny ryk i gdyby okno było
otwarte, to pewnie wyleciałaby przez nie.
Nim zdążyła
przemyśleć o co właściwie jest oskarżona, napływ zdań
wypełnionych różnymi epitetami w których padło imię
różowowłosej, wyjaśnił wszystko.
- Zrobiłaś ze mnie
kretynkę! Babcię dla dziecka porywacza! Czy Ty potrafisz myśleć
logicznie? Naprawdę jesteś taka głupia?!
- Niech mama nie
obraża Usagi, bo są pewne granice – Seiya miał „przyjemność”
wcześniej usłyszeć obelgi skierowane do jego żony, aż wreszcie
nie wytrzymał.
Stanął u jej boku, obejmując w talii.
-
Tobie dziwię się najbardziej – teraz cała złość została
przelana na niego. - Rozumiem, że nie wyjaśnicie mi, co się stało
z tym człowiekiem. Wyparował?!
Para dyskretnie splotła swoje
dłonie. Nic nie było w stanie wymazać z ich pamięci wydarzeń,
które rozegrały się na Kinmoku. Zwłaszcza dla bruneta nie
był to łatwy czas. Nie planował zabijać wroga, ale wtedy chciał
bronić rodziny oraz przyjaciół. Wszystko potoczyło się
zbyt szybko i zanim się zorientował, jego miecz przeszył ciało
Mamoru.
- Nie będziemy teraz o tym dyskutować. Mama musi się
uspokoić – odparł wymijająco
- Wynoszę się do hotelu! -
kobieta znowu zachowała się niczym obrażona dziewczynka.
-
Mamo, zostań albo niech Seiya Cię odwiezie.
- Obejdzie się –
wykręciła się na piecie, jak tornado wracając do pokoju po swoje
rzeczy.
- Seiya! - błękitnooka pisnęła błagalnie, tupiąc
nogą.
- Przecież nie wezmę jej na barana i nie zapakuję do
samochodu. Bądźmy dorośli, Odango – Kou wlał do szklanki wodę,
a potem usiadł zmęczony nieustannymi pretensjami.
Nagle ktoś
trzasnął drzwiami, aż ściany zadrżały. Natomiast Usa podbiegła
do okna i zobaczyła, jak jej matka wychodzi z klatki, taszcząc za
sobą walizkę na kółkach, a potem wsiada do taksówki.
-
Odjechała – załamała się.
- No i co w związku z tym? -
muzyk stukał palcami w szklankę, próbując uspokoić
szalejącą w jego głowie burzę. - Prędzej pójdę z Tenoh
na piwo, niż przeproszę twoją matkę. Cholera, za co?! Że
oddycham?! Może od razu mam się powiesić? Całemu światu nie
dogodzisz. Najwidoczniej popełniłem błąd zgadzając się na
adopcję Chibiusy.
- Wiesz, że nie...
- No właśnie nie wiem!
Może trzeba było dać sobie spokój, co? Zostawić małą i
ktoś inny miałby problem.
- Seiya...
- Odango wiesz, że nie
mówię poważnie. Jednak dla Twojej mamy tak byłoby
najlepiej. Porozmawiam z nią dopiero, gdy przestanie się zachowywać
jak stara dewota – postawił kropkę nad „i”. - Ratowałaś
świat przed demonami, ale przed ludzką głupotą go nie
ocalisz.
Dalszą część wywodu przerwało ciche pukanie i zza
drzwi wychyliła się niewinnie uśmiechnięta Elza, trzymająca za
rękę Shonę.
- Zwolnił się wam pokój – zachichotała,
gestykulując dłońmi w powietrzu. - No to...Ten...
- Zaraz
zmienię pościel – Tsukino przytaknęła dla świętego spokoju,
przytulając rozzłoszczonego męża oraz gładząc jego kruczoczarne
włosy.
****
Zrozpaczona Chou
leżała na brzuchu nakryta po same uszy, szlochając w
prześcieradło. Nawet obiad spędzony w towarzystwie Kunzite nie
poprawił jej humoru. Tylko Usui potrafił skutecznie wytrącić ją
z równowagi i nie mogła przeboleć, iż będzie musiała
zmierzyć się z nim w sądzie. Bała się, że jej wybuchowy
temperament zrujnuje cały plan, który skrupulatnie
wypracowała. Z kolei Takumi miał nerwy ze stali, co tym bardziej
doprowadzało ją do szału. Czego mogła spodziewać się po nim po
tylu latach? Był mężczyzną o wielu twarzach i ona znała tę
prawdziwą. Chyba nie istniała rzecz,, której nie zrobiłby
dobrze. Momentami łapała się na tym, że jest od niego
uzależniona.
Przekręciła się na plecy, zakrywając twarz
poduszką. Miała kompletnie gdzieś, czy akurat pod jej blok ktoś
podłożył ładunek wybuchowy, czy też bezpański pies narobił na
klatkę i jakaś sąsiadka wdepnęła w gówno. Choćby się
paliło lub Tokio zaatakowała plaga szarańczy, to nic nie zmieniało
faktu, że Imada była w kompletnej rozsypce. Dlatego na początku
nie wzruszył ją dzwonek do drzwi, gdyż nawet nie
drgnęła.
„Komornik? Niech zabierze samochód i tak
zaraz nawali. Nie chce mi się go znowu naprawiać.” - zmusiła
się, żeby wystawić gołą stopę spod kołdry.
Ociężale
stanęła na równe nogi i w rozciągniętych dresach oraz za
dużej białej koszulce z plamą po keczupie ruszyła otworzyć.
Wyjrzała przez wizjer, doznając bolesnego olśnienia. „O nie!
Fumiko i jej nowy Banderas.” - oparła głowę o
ścianę.
Niestety trzymanie najlepszej przyjaciółki na
zimnym korytarzu w przekonaniu, iż zaraz sobie pójdzie,
raczej nie należało do grona błyskotliwych pomysłów.
Dlatego też przekręciła mosiężną zasuwę, a dziewczyna niemalże
wbiegła do środka i Ayane dopiero wtedy zauważyła jaka jest
wystrojona. Czarna mini wystawała spod brązowej skórzanej
kurtki i blondynka zastanawiała się, kiedy ostatnio widziała tak
wysokie obcasy. Czy w ogóle byłaby w stanie utrzymać się na
nich choćby przez kilka sekund? Potem jej wzrok przeniósł
się na przystojnego bruneta o intensywnie niebieskich oczach.
Zawstydziła się, że wygląda jak Kopciuszek, ale nie zdążyła
się odezwać, ponieważ Fumiko naskoczyła na nią pierwsza.
- Ty
jeszcze nie gotowa?! Przecież się umówiłyśmy!
Prawniczka
miała ochotę powiedzieć, iż przed trzydziestką dopadła ją
skleroza, lecz wiedziała, że łagodna z pozoru Yoshida potrafi
wybuchnąć ogniem w postaci ostrych słów. Wolała nie
narażać się na werbalną chłostę, która mimo wszytko była
nieunikniona.
- Kochanie, może byś mnie przedstawił? -
mężczyzna przypomniał o sobie.
- A tak...Przepraszam. To jest
Saphir Shigeki, a...
- Spokojnie, samodzielna jestem – Imada
wyciągnęła rękę do chłopaka przyjaciółki. - Ayane.
-
Miło mi – odparł z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Od razu
wyjaśnię, że nie przygotowałam się, ponieważ nigdzie się nie
wybieram. Nie chcę zabierać wam więcej czasu. To cześć! -
próbowała wymigać się.
- Po moim trupie! - brązowooka
złapała ją za póły koszulki i siłą zaprowadziła do
sypialni.
Pozostawiony w samotności Shigeki usiadł na krześle w
niewielkiej kuchni, na szczęście przyzwyczajony do długiego
czekania...
Po bitej godzinie szamotaniny, protestów oraz
kilku przekleństw między wierszami, cała trójka przybyła
pod budynek przypominający klub. Chou zmierzyła okolicę, mając
minę zombie rodem z teledysku Michaela Jacksona. Wciśnięta w nową
tunikę w kolorze śliwki, legginsy oraz szpilki na obcasie niższym,
niż u jej bratniej duszy. Dobrze, że nie malowała się sama,
inaczej wyglądałaby jak po charakteryzacji do horroru. Weszła na
szarym końcu, a mijając umięśnionego ochroniarza dostała gęsiej
skórki.
Po przejściu krótkiego, wąskiego
korytarza nadal idąc jako ostatnia, wspięła się na schody na
które padało światło ze ścian o barwie czerwonego wina.
Dudnienie muzyki już docierało do jej uszu i gdy Saphir jednym
ruchem ręki odepchnął drzwi, to rozchyliła szeroko usta z
wrażenia. Z góry mogła podziwiać wypełnioną po brzegi
salę, gdzie wytrawni gracze oddawali się swojej ulubionej rozrywce.
Szkoda, że jej skojarzyło się to z zabawą z cyklu „jak zostać
zbankrutowanym frajerem w 10 minut.”
- Czyś Ty oszalała?! -
syknęła do Fumiko. - Kasyno?! Co ja mam niby obstawiać? M&M'sy?!
-
Wyluzuj – zielonowłosa zignorowała jej gderanie.
„Jak
wypruję gumę z gaci, to na pewno wyluzuję.” - nadęła
policzki. - „Boże, jakie te buty są ciasne.” -
pokuśtykała za parą.
Skrzywiła się, spoglądając na
poszczególne stoły, a od kolorowych żetonów zaczęło
mienić się jej w oczach. Zanim się spostrzegła, zgubiła
przyjaciół. Panicznie usiłowała ich odnaleźć pośród
obcych twarzy, lecz labirynt nieznajomych wydłużał się i w końcu
się poddała. Przez moment zapatrzyła się na mężczyzn grających
w pokera, ale ich miny przypominały wygłodniałe sępy, które
dostrzegły padlinę po miesiącu głodowania. Dlatego wzdrygnęło
nią poczucie wstrętu i po drodze z przeszkodami nareszcie usiadła
przy barze. Oparła się o blat, jakby już była po kilku drinkach,
gdy ktoś potrącił ją ramieniem.
- Najmocniej przepraszam! To
niechcący – czerwonowłosy mężczyzna sztucznie wyraził swoje
ubolewanie, ale szybko zmienił taktykę. - Jaki uroczy przypadek.
-
Twoi starzy zrobili Cię przez przypadek – Chou wymamrotała pod
nosem.
- Słucham?
- Nic. Różne przypadki chodzą po
ludziach – odpowiedziała kąśliwie, a barman podał jej sok.
-
Jestem Rubeus, a Ty?
„Jennifer Lopez we własnej osobie, nie
widać?”
- Czy ja wyglądam na taką, co ma ochotę spędzić
z Tobą wieczór?
To pytanie było oczywiście niepotrzebne,
lecz Rubeus wziął je za zaproszenie do flirtu.
- Wyglądasz
nawet na taką, co ma ochotę, żebym postawił jej drinka – pewny
siebie przysunął się do blondynki, uniemożliwiając jej swobodne
ruchy.
- Jak będzie równie słaby i tani co Twój
podryw, to dziękuję- wreszcie wyrzuciła z siebie, co rzeczywiście
myślała.
Niestety dla nieudolnego amanta to wcale nie był kosz,
tylko następna fałszywa zachęta.
- Lubisz na ostro – zamrugał
brwiami, zjeżdżając ręką na biodra dziewczyny.
Ta poczuła
nieprzyjemne mrowienie, jakby ktoś wbił w jej ciało szpilki.
Naprężyła się, formułując drobną dłoń w idealną pięść.
„Już
ja Ci pokażę, co to znaczy na ostro.” - wzięła zamach i
mężczyzna nie zdążył jęknąć, a dzięki celnemu ciosowi
zaliczył nokaut.
Sala zamarła. Wszyscy oderwali uwagę od gry,
patrząc na leżącego na podłodze Rubeusa, który trzymał
się za nos. Nikomu nie przyszłoby do głowy, iż niepozorna
blondynka powaliła postawnego faceta, gdyby nie zobaczył tego na
własne oczy. Dla samego poszkodowanego chyba nie istniało większe
upokorzenie, więc zaczął się zbierać, przeklinając dość
głośno.
- Nie radzę. Inaczej zaliczysz oba bieguny w rekordowym
czasie – Ayane nastawiła się bojowo.
- Ty mała suko!
-
Rubeusie! - lodowaty ton Diamanda momentalnie unieruchomił
ognistowłosego. - Wynoś się stąd, zanim przypomnę sobie o Twoich
długach – warknął, ściskając jego ramię.
Słowa
białowłosego zadziałały jak cudowne lekarstwo i tym razem, to
prawniczce odebrało mowę.
- Nie spodziewałem się pani mecenas
w takim miejscu. Z jednej strony to dla mnie zaszczyt, a z drugiej
przykro mi za ten paskudny incydent. Jako współwłaściciel z
przyjemnością Ci to wynagrodzę – wyrecytował płynnie.
-
A...A...Ale... - wydusiła ledwo, nie odrywając wzroku od
fioletowookiego, kiedy Fumiko i jej chłopak przedarli się przez
tłum gapiów.
- Saphirze – Yamato podał rękę
brunetowi.
- Wy się znacie? - Yoshida przerwała panom.
- Tak
i to od lat. Diamand jest moim przyjacielem, dlatego was tu
zaprosiłem.
- Szkoda, że wcześniej mi tego nie powiedziałeś –
białowłosy nie zaskarbił sobie jej względów, ani tym
bardziej nie zyskał zaufania.
Mógł stanowić zagrożenie
dla Usui'a, a Chou jakoś dziwnie wycofała się z rozmowy. Jakby
została w innym wymiarze.
- Przeprosimy na sekundkę –
popchnęła ją na bok. - To jest ten gość dla którego
pracujesz?
- Tak wyszło – odrzekła nieprzytomnym głosem.
-
Wiesz, to faktycznie nie był dobry pomysł, żeby tu przychodzić.
Odwiozę Cię do domu – brązowooka usiłowała czym prędzej
odkręcić sytuację.
- A Tobie co tak nagle śpieszno?
Udała,
że nie słyszy tego zarzutu i wróciła do Saphira.
Poinformowała go, iż zamierza odwieść przyjaciółkę , co
wywołało na twarzy Diamanda grymas. Mimo to zachował
powściągliwość, uprzejmie się z nią żegnając. Jeszcze długo
patrzył, jak obie zmierzały do wyjścia i w jaskrawym świetle
udało się mu pochwycić spojrzenie fiołkowych tęczówek
Imady...
Yoshida prowadziła swoje auto, mknąc ulicami Tokio
oraz podziwiając rzadki widok opustoszałych alei. Przy takim ruchu
zajechała pod blok w którym mieszkała prawniczka w 20 minut.
Postanowiła doradzić jej w nadziei, iż tamta jak zawsze posłucha
i nie zwęszy podstępu.
- Chou-chan, nie powinnaś widywać się
z tym Ya...Ya...
- Yamato? - długowłosa zapytała, mając
znudzoną minę.
- Dokładnie. Praca dla niego też nie wyjdzie Ci
na dobre.
- Skąd możesz to wiedzieć? Wystarczy, że podreperuję
mój budżet.
- Obie wiemy, że Twoja sfera uczuciowa jest
mocno skomplikowana i...
- Ja o budżecie, a Ty o facecie. Sory,
ale jestem zmęczona – odpięła pas, poprawiając szalik wokół
szyi i wysiadła.
- Aya- chan! Zaczekaj!
Naburmuszona odwróciła
się, przerzucając wzrok na bok.
- Nie miałam na myśli nic
złego. Po prostu martwię się i nie chcę, żebyś znowu się
rozczarowała. Zwłaszcza teraz.
Imada zmarszczyła podejrzliwie
czoło. Normalnie Fumiko kazałaby się jej bawić na całego, a
teraz zgrywała nadopiekuńczą mamuśkę.
- Ty wiedziałaś, że
Usui wraca? Trafiłam, tak?
- Wiedziałaś i nic mi nie
powiedziałaś...Gratuluję. Jesteś bardzo dyskretna.
- Przestań
reagować jak dzieciak! Powiedziałabym Ci, tylko najpierw chciałam
Cię do tego przygotować!
- No to bardzo mi przykro, ale twój skretyniały kolega Cię uprzedził! Zadowolona?!
Brązowooka nabrała wody w usta. Dalsze usprawiedliwianie mogło ją bardziej pogrążyć. Pokręciła bezradnie głową, mrużąc powieki. Nie chciała wyjść na fałszywą przyjaciółkę.
- Nigdy nie zrobiłabym nic przeciwko Tobie. Zresztą, Usui jest ostatnią osobą na tej ziemi, która zrobiłaby Ci krzywdę!
- Oczywiście, bo przecież ostrzegłabyś mnie, gdyby coś mi groziło – zironizowała. - Tylko, że tym razem używałaś znaków dymnych! Sory Winnetou, ale ja w jakimś innym dialekcie rozumiem! - wrzasnęła na całe gardło. - Lepiej wracaj do swojego faceta. On nie musi tkwić w dziwnym trójkącie. Cześć – odwróciła się i obrażona zniknęła za drzwiami klatki schodowej.
Chyba nie mogło być nic gorszego, niż brak wpływu na swoje życie.
- No to bardzo mi przykro, ale twój skretyniały kolega Cię uprzedził! Zadowolona?!
Brązowooka nabrała wody w usta. Dalsze usprawiedliwianie mogło ją bardziej pogrążyć. Pokręciła bezradnie głową, mrużąc powieki. Nie chciała wyjść na fałszywą przyjaciółkę.
- Nigdy nie zrobiłabym nic przeciwko Tobie. Zresztą, Usui jest ostatnią osobą na tej ziemi, która zrobiłaby Ci krzywdę!
- Oczywiście, bo przecież ostrzegłabyś mnie, gdyby coś mi groziło – zironizowała. - Tylko, że tym razem używałaś znaków dymnych! Sory Winnetou, ale ja w jakimś innym dialekcie rozumiem! - wrzasnęła na całe gardło. - Lepiej wracaj do swojego faceta. On nie musi tkwić w dziwnym trójkącie. Cześć – odwróciła się i obrażona zniknęła za drzwiami klatki schodowej.
Chyba nie mogło być nic gorszego, niż brak wpływu na swoje życie.
****
Następnego
dnia
W gabinecie Diamanda rozbrzmiewał kobiecy głos. Thea
stała przy biurku, żywo gestykulując, a jej oczy lśniły z
podniecenia. Dawno nie była taka podekscytowana, a relacje jakie
zbudowała z Taikim były na tyle dobre, że miały także wpływ na
sprawy zawodowe. Nareszcie zaczęła szkicować plan ogrodu i
pierwszymi efektami chciała podzielić się z kuzynem. W końcu to
on był zleceniodawcą, a skrycie liczyła na pochwałę.
Niestety Yamato tego dnia odbierał na kompletnie innych falach, gdyż
przed jego oczami nadal rozgrywały się sceny z poprzedniego
wieczoru. Gdyby nie był w publicznym miejscu, to zwijałby się ze
śmiechu. Widok powalonego na podłogę Rubeusa był bezcenny,
ponieważ to kobieta zwaliła go z nóg jednym uderzeniem.
Późno zauważył jego obleśne zaloty, ale nim zdążył
ruszyć z pomocą, to było już po wszystkim.
Aider zrobiła
sobie przerwę na głębszy wdech, od kilku minut mówiła jak
najęta o projekcie. Kiedy zorientowała się, że jej kuzyn bawi się
długopisem, uśmiechając się głupkowato, zalała ją krew.
- A
na środku będzie fontanna o kształcie grzyba atomowego –
narysowała w powietrzu duży okrąg.
- Tak – białowłosy
przytaknął.
- Diamand, do cholery!
- Co?!
- Słuchasz mnie
w ogóle?!
- Tak.
- Właśnie zgodziłeś się na
fontannę w postaci grzyba atomowego – zastukała palcem w
kartkę.
- Normalna Ty jesteś?
- No chyba Ty. Nie da się z
Tobą normalnie rozmawiać.
- No chyba z Tobą.
- Ughh!
Yamato!!!
- Ciszej – zatkał uszy. - A w ogóle to idź
otwórz drzwi. Hałasujesz i ledwo dzwonek słychać.
Wściekła
odmaszerowała na dół i prawie wyrwała klamkę, w ogóle
nie panując nad emocjami. Na swoje nieszczęście zahamowała przed
torsem wysokiego bruneta. Zbladła, podtrzymując się futryny i
zamknęła powieki licząc, że ma przewidzenia.
- Bonjour ma
soeur! Czy jak wolisz, ohayou Nee-chan! Już prawie zapomniałem, że
w tym kraju są takie piękne kobiety – tryskający szczęściem
Akira zdjął okulary, wpychając swoją walizkę do środka.
Luźnym
krokiem wszedł dalej, zostawiając osłupiałą Theę.
-
Itoko-san – rozłożył szeroko ramiona, kiedy Diamand przystanął
na szczycie schodów.
- Ani korku bliżej – rozkazał, a
chłopak od razu schował ręce do kieszeni. - Nie przepadam za
niezapowiedzianymi wizytami, a Ciebie słabo pamiętam.
- Jestem
jej młodszym bratem – zielonooki wskazał kciukiem na
bursztynowłosą, a ta wzruszyła ramionami.
- Nie da się ukryć
– mężczyzna odburknął cynicznie, wymijając rodzeństwo i
podchodząc do wyjścia na taras. - Jutro ma przyjść mecenas Imada,
więc nie chcę żadnego zamieszania.
- Ona powinna skupić się
sprawie Taikiego – Aider po raz kolejny wyraziła niechęć wobec
jego planów.
- Z pewnością ma podzielną uwagę –
puścił do niej oczko. - Zbieram się teraz, a Ty pilnuj
porządku.
Klapnęła na sofę, podkulając nogi pod siebie oraz
odchylając głowę do tyłu. Natomiast Akira rozłożył się na
fotelu na przeciw siostry, z podziwem lustrując wnętrze domu.
-
Nieźle – powiedział z uznaniem.
- Właściciel docenia
zupełnie inne walory, a raczej czyjeś – wypowiedziała na głos
swoje myśli. - Po co się za nią ugania?
- A ładna chociaż?
Musiałam być pierwsza. Tyle czasu czekałam na ten rozdział a wchodziłam tu praktycznie codziennie. Uwielbiam twoją twórczość, pomysły, cudowne dialogi, świetne postacie. Może długo wymieniać. Rozdział był super i nie mogłam się oderwać. Dobrze, że Glaxia dała popalić Ikuko tylko jak teraz Usagi i Seiya uporają się z tym? Nie ułatwiasz im :)
OdpowiedzUsuńW drugiej części zbierałam zeby razem z Rubeusem. Chou ma powera i wprowadziła do opowiadania świeżość. Nie mogę się doczekać jak potoczą się dalsze losy trójkąta w którym jest Di i Usui. Miło poczytać o Saphirze w pozytywnym znaczeniu.
Di jest bardzo zauroczony Chou i sama uśmiechnęłam się jak wyobraziłam go sobie rozkojarzonego :d Słodkie :d Dziękuje za Akire! Przezabawny podrywacz z Postaw vabank! Genialnie!
Ale Ty jesteś zawsze zdeterminowana :) Podziwiam Cię, że stale tu zaglądasz i nie znudziło Ci się to :)
Usuńja też czekałam i na pewno nie postawie na twojej twórczości krzyzyka. Dla mnie jesteś mega uzdolniona i nie powinnaś rezygnować z pisania. Cieszę się, że rozdział się pojawił pomimo problemów. Nie bede pewnie oryginalna ale dla mnie to Usui powinien ratować Chou ale super i tak :) Ale przyłożyła Rubeusowi hihihi. I love you za Akire. Mam takie samo zdanie co Akane :D
OdpowiedzUsuńSylwia
Strasznie mi szkoda, że nie masz czasu, ale wiem, jak ciężko się myśli po męczącym dniu :) Ja to odkąd zaczęłam się w ten wirtualny świat angażować wyglądam jak nosferatu :P W każdym razie czasu nie masz, ale talent tak i w żadnym wypadku krzyżyka na Tobie stawiać nie można :) ,,Krzyżyka”- pff, wypluj to słowo… :)
OdpowiedzUsuńMomenty, w których Seiya mówi do Ikuko ,,mamo”… Wiem, ze tak się w takich relacjach mówi… Ale to ,,mamo” biorąc pod uwagę tło wydarzeń, miotającą się ,,mamę” i mającego jej serdecznie dość Seiye kładzie mnie na łopatki… Fantastycznie :)
I musze dodać, że lepiej Seiyi wykreować chyba nie mogłaś :) Te jego teksty i charakterek… Eh:) Chociaż wiesz kogo ja najbardziej kocham :D
W ogóle piszesz z takim poczuciem humoru które po prostu kocham :) No a scenka z Rubeusem… Boże ratuj mój makijaż! To ,, wyglądasz nawet na taką, co ma ochotę, żebym postawił jej drinka”- normalnie ekstra:) To tak jak scenka z jakieś masowej dyskoteki, gdzie plata się pełno kozaczących i mających się za niewiadomo co małolatów (płci męskiej oczywiście) :)
Wszystko: każda postać, scenka, opis jest super :)
Dziękuję :) U Ciebie mam takie zaległości, że hej. Ale nadrobię ;)
UsuńNikt na tobie nie postawi krzyżyka, nie myśl o głupotach :p Jak mi Akane napisała, że jest rozdział to zostawiłam wszytko i musiałam przeczytać. Przeczytałam już dwa razy i tu musze zgodzić się z Lenką, bo Seiya jest u ciebie bezbłędny i ja wyczuwam jego pewność siebie w tym wszystkim. Mówi do Ikuko "mamo", ale nie boi się jej przeciwstawić. W przeciwieństwie do Usy, która aż się trzęsie żeby nie urazić mamusi :d :p Sieye kocham, chociaż paring Mina i Yaten są też bliscy mojemu sercu, a ich córcia Mai to moja ulubienica.
OdpowiedzUsuńScenka w kasynie i mnie powaliła. To było z jajem. Nie dziwię się, że Di sie zadurzył w niej, ale Fumiko strasznie próbuje się wtrącać i wysypała sie. Też bym się skapnęła, gdyby ktoś na siłę chciał mnie uszczęśliwić i sypał złotymi radami.
Akane Ci pisała? Wy tu jakiś gang tworzycie, czy coś? :D
Usuńogromnie sie cieszę że wstawiłaś tu rozdział, bo to świadczy, że nie zapomniałaś o swoich czytelniczkach :) tylko co z Kimi dake wo?
OdpowiedzUsuńSyrenka
Jestem w trakcie pisania rozdziału, ale nie mam kontaktu z Miną i nie wiem, co będzie dalej. Nie chcę podejmować pochopnych decyzji.
UsuńSuper że jesteś:-) ja na pewno nie postawiłam krzyżyka zresztą pisałam o tym w mailu:-) czekam na następny rozdział:-)
OdpowiedzUsuńPamiętam, pamiętam :) Dziekuję, że się nie zniechęciłaś :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDzisiaj będzie zdecydowanie krócej niż zwykle, bo wyczerpałam limit komentowania na ten miesiąc i obawiam się, że mogłabym się jedynie pogrążyć. Ale póki co – JAK CUDOWNIE, ŻE WRÓCIŁAŚ! No, musiałam napisać to dużymi literami, żeby nie zaginęło w reszcie mojego mamrotania ;) Mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej i wszystko Ci się ułoży, tak jak chcesz. ;*
OdpowiedzUsuńZacznę od tego, co chodzi mi po głowie, odkąd zaczęłam czytać ten rozdział – kocham Cię za dialogi. Są boskie i zawsze poprawiają mi humor. Sama mam dość cięty język, ale nie zawsze potrafię to przenieść na kartkę (tudzież – arkusz w Wordzie), o wiele lepiej opisuje mi się uczucia. Dlatego tak bardzo uwielbiam Cię czytać, bo wiem, że nawet jak zaserwujesz coś melodramatycznego, to ktoś rzuci tekstem, który dosłownie rozłoży mnie na łopatki. I w tym względzie nigdy się jeszcze nie pomyliłam ;)
Cieszę się, że matka Usy wreszcie się wyniosła. Była chyba taką stereotypową teściową, która czepia się zięcia dosłownie o wszystko, a jego największym błędem jest to, że w ogóle się urodził. Nie rozumiem jej ograniczenia. Dziecko to dziecko, nie wolno winić go za błędy rodziców albo rodziców w ogóle, kimkolwiek by nie byli i czegokolwiek by nie zrobili. To niesprawiedliwe i raniące, zwłaszcza, że dzieci nie mogą i nie potrafią się obronić same przed podobnymi zarzutami oraz traktowaniem. W zasadzie, to się tyczy wszystkich, nawet dorosłych. Powinniśmy być sądzeni za własne błędy, nie cudze czy pozory jakie stwarzamy. Nie dziwię się, więc że teściowa tak bardzo działała Seiyi na nerwy, a Shona uciekła z domu. Cieszę się jednak, że pojawiła się Elza i stanęła w jej obronie i która, jak mniemam, zostanie z państwem Ko na dłużej, tak? ;)
Diamand i Ayane wyrastają na moją kolejną ulubioną parę, zaraz po teamie Minako&Yaten. Uwielbiam ich wspólne sytuacje, rozmowy i to jak dziewczyna stara się obronić przed jego działaniami i jak on jest zddeterminowany w tym by osiągnąć własny cel. Poza tym, Ayane kupiła mnie całkowicie po przepięknym nokaucie Rubeusa. Daj mi babkę, która potrafi skopać komuś porządnie tyłek, a jestem Twoja. I to bez zbędnego drinka ;)
Brat Thei jest wciąż niewiadomą, ale po ostatnim pytaniu powoli zdobywa moją sympatię. A sama Thea robi się coraz bardziej przystępna i jej dialogi z Diamandem robią się coraz ciekawsze i weselsze ;)
Ach, właśnie przyszło mi do głowy, co mogłoby się stać, gdyby zostawić Ayane i Yatena w jednym pokoju. Nie mówię o rękoczynach, ale ich docinkach i ostrych językach. Boże, to byłoby coś ;)
Jeszcze raz – rozdział cudowny (jak zawsze). I fajnie, że jesteś.
Pozdrawiam ;*
Naprawdę nie wiesz jak się cieszę, kiedy czytam Twoje słowa :) To chyba najlepsze podziękowanie za noce spędzone nad pisaniem rozdziału :) Tyle razy chciałam się poddać i rzucić to, kiedy miałam doła, że nie masz pojęcia. Było strasznie ciężko, ale powoli staję na nogi.
UsuńJestem jeszcze szczęśliwsza, kiedy czytam, że czytelniczki tak trafnie odbierają Seiyę. Rany, czyli się udało i wszystko, co napisałaś jest w 100% prawdą ;) A jeśli chodzi o Elzę (Galaxię), to na pewno jeszcze troszkę zostanie u małżeństwa Kou. Całkiem naprostuje sytuację i nie wyjedzie póki nie upewni się, że Shona jest na pewno szczęśliwa.
O tak, Ayane i Diamand to na pewno wyróżniająca się para. Chociaż nie zapominaj o Usuiu ;)
Hahahaha:D No, Rubeus dostał za swoje i pewnie oberwałby mocniej, gdyby się stawiał, bo Chou trenowała dawniej boks, co będzie póxniej wspomniane.
Akira to postać dodatkowa i wprowadzona w prezencie ode mnie dla kogoś mi bliskiego :) On na pewno rozluźni atmosferę;)
Kurdę, czy Ty czytasz w moich myślach? Co do Ayane i Yatena w jednym pomieszczeniu...Ech, musisz poczekać na kolejny rozdział ;)
Dziękuję za wsparcie :* :* :*
Potrafię sobie to wyobrazić, zwłaszcza że (pomimo różnych sytuacji i powodów) często po napisaniu jednego tekstu albo dłuższej przerwie mam wszystkiego dość i marzę, żeby raz na zawsze rzucić pisanie. Ale to mija i fajnie, że Tobie też minęło. Wszystko powoli i będzie dobrze, zobaczysz. Trzeba być tylko dobrej myśli ;*
UsuńElza to chyba taki anioł stróż małej Shony. Podobnie jak mała Chibi-chibi była aniołem stróżem Usagi. To takie słooodkie ;D
Nie zapominam o nim, po prostu spycham w najgłębsze zakątki świadomości, co by mi humoru i planów wobec tej dwójki nie popsuł. Czasami ignoruję to, co nie za bardzo mi odpowiada i tym razem mam zamiar robić dokładnie to samo ;)
Takie postacie jak Akira są potrzebne. I często okazuje się, że stają się ulubieńcami. I mam wrażenie, że to rozluźnianie przez niego sytuacji będzie wyjątkowo ciekawe.
Nie czytam, ale to może dowodzić, że wielkie umysły (tak, próbuję się ostatnio dowartościowywać i idzie mi całkiem nieźle ;)) myślą podobnie.
A skoro takie cudeńka szykujesz na następny(e) rozdział(y), to będę wyczekiwać z niecierpliwością. Zresztą, czy jak inaczej czekam na Twoje rozdziały?
;*
Nie wiem kiedy to nastąpi, ale mam nadzieję, że nikogo nie zawiodę. Mam tyle zaległości na pozostałych blogach (w tym Twoim), że aż wstyd :/
UsuńTym, to się akurat nie przejmuj (zaległościami). ;*
UsuńNo własnie się przejmuję :/ Chciałabym przeczytać, a tu nic. Ciągle coś i coś. Z rozdziałami stoję, chociaż epilog mam rozpisany. Jednorazówki chciałabym napisać i też z tego nic nie wychodzi. Najgorsze jest to, że mam do nich trochę dialogów i nie mogę użyć. Od 1,5 godz jestem w domu i teraz jak usiadłam, to ruszyć mi się tyłka nie chce :)
UsuńTo siedź, odpoczywaj i miej wszystko w głębokim poważaniu. Ja jak za bardzo chcę, to mi zazwyczaj nie wychodzi, choć też mam od groma pomysłów na historie krótsze i dłuższe. Teraz dałam sobie nieco luzu, podchodzę do tego na innej zasadzie i póki co - odpukać, żeby nie zapeszyć - idzie mi całkiem dobrze, jak na mnie ;)
Usuń;*
Może to i dobry pomysł, żeby tak wyluzować ;) :*
UsuńJeden z moich lepszych :D
UsuńOooo....to ja tu dzisiaj wchodzę a tu rozdzialik dawno na mnie czeka :):) Bardzo się z tego cieszę:D:D Opowiadanie napisane rewelacyjnie.....jak ja kocham te twoje poczucie humoru które nie raz w tekście ukazujesz-m&msy no i ten Banderas:D:D:D hahaha..uśmiałam się prawie że do lez:):) Uwielbiam Seyie,ale coś ostatnio mało o nim czytam u ciebie (a może z leksza przesadzam?..;)) chyba doskwiera mi jakiś głód na niego;););););););)
OdpowiedzUsuńZapomniałam sie podpisać powyżej;) żeby nie było...że taaki totalny anonim ze mnie :D:D:D:D....Tak więc życzę dużo weny i czekam z wielką niecierpliwością na kolejny rozdział- Anika :):):):)
OdpowiedzUsuńOj, dziękuję za takie miłe słowa :) Nie wiedziałam, że czytasz :)
UsuńTo opowiadanie ma tylu bohaterów, że również stąd może się wziąć niedosyt na Seiyę, ale będę się starała nadrobić. Pozdrawiam cieplutko ;)
Czytam czytam...a jakże by inaczej:):) Jeśli znajde fajne opowiadanie (waronek- Usagi Seyia),oczywiście z różnorodnymi bohaterami łącznie to takie opowiadanko jest już "moje":) A że twój talent do pisania da się odczuć poprzez czytanie (niewiem jak reszcie czytającym ale mnie np.wyobraźnia działa na pełnych obrotach)-to nie mogłam nie przeczytać....i tak czytam do dziś:)))
OdpowiedzUsuńSM jest moim ulubionym anime z dzieciństwa (mam aż 26 lat a tu pewnie same nastki..;D).Do SM wróciłam około rok temu i w międzyczasie obejrzałam z kilkadziesiąt jak nie ze 100 razy całe pięć serii Sailor Moon.Ulubiona seria??? Oczywiście ostatnia:P.Przejrzalam (chyba) wszystkie możliwe blogi SM jak i przeczytałam wiele opowiadań także tych niepokończonych.Cieszy mnie fakt że jesteś....że wstawiasz tekst(nieważne po jakim czasie- no chyba że trwa to pól roku;)..no to już by było gorzej)..nie opuściłaś bloga ani że nie zapomniałaś o NAS- wiernych czytelniczkach.:):):) Bardzo mnie to cieszy....lubie czasem się oderwać od tak zwanej szarej rzeczywistości i znaleźć sie w innym świecie:)
Ps.Tak więc nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :))))))))-Anika
To powiem Ci, że ja mam 25 lat i jak widać jestem tak samo zakręcona na punkcie SM :) Chociaż moim drugi ulubionym anime jest "Kaichou wa Maid Sama" i stąd obecność Usui'a w moim opowiadaniu :)
UsuńBardzo nie chcę zostawiać bloga, bo lubię pisać :)
Dziewczyny już tyle napisały, że nie wiem co mogę jeszcze dodać. Z przyjemnością czyta sie wszystko, co nam zaserwujesz. Za każdym razem daję porwać się twojemu rozdziałowi i przeżywam wszystko z moimi ukochanymi bohaterami. Dokonałaś jednej ważnej rzeczy -sprawiłaś, że pokochałam twoje postacie, których wcześniej w ogóle nie było w SM. Nie wyobrażam sobie sailorek bez ich słodkich dzieciaków. Maluchy są cudowne i momentami chciałabym je przytulić:) A bracia Kou są do schrupania. Perfekcyjnie odróżniłaś ich charaktery i każdy jest tak wyrazisty i jednocześnie inny. Galaxia jako Elza, to genialna postać i dowód, że może być pozytywna. Kunzite jest przeuroczy, a nigdy za nim nie przepadałam. Jako prawnik z poczuciem humoru kupił mnie w całości :) Diamand jest pociągający i tajemniczy. Podoba mi się, że konsekwentnie dąży do celu, którym tu jest Ayane i za każdym razem zaciskam kciuki, kiedy dochodzi między nimi do spotkania. Co mogą namieszać pozostałe postacie? :) Jakiego jeszcze asa masz w rękawie? :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Kiedy będzie kolejny rozdział?? :) Nie żebym poganiała czy coś,ale ja umieram z tęsknoty:( bo wchodzę codziennie i niema nic.
OdpowiedzUsuńRozdział będzie dziś ;) Spędziłam nad nim większość nocy i teraz przecieram oczy, żeby go jeszcze przepisać. Odrobina cierpliwości ;)
OdpowiedzUsuńSeiya i tak ma cierpliwość do teściowej inny by ją wywalił na zbity pysk
OdpowiedzUsuńIkuko przyjechała i siedzi im na głowie do tego jeszcze wtrąca się w ich życie widocznie się nudzi i postanowiła zostać tajnym detektywem bo niby wnuczka nie jest jej nie ma to jak mama gnida która rujnuje córce rodzinę
Opko mi się bardzo podoba trochę mało jest Seiyi i Usagi
Dziękuję bardzo 😘 Usagi i Seiyi troszkę odpuściłam, bo w "Gwiezd Nadziei" dostali największy wycisk. Tu bardziej na pierwszy plan wysunął się Taiki ze względu na tragiczną śmierć Ami oraz pojawienie się nieślubnej córki 😉 Miłego czytania. Pozdrawiam.
Usuń