Nie przepadam za 13, ale jakoś wyszło, że to jeden z rozdziałów, które lubię. Nie mam ich za wiele, ale ten mogę to nich dołożyć :) Wszystkim życzę udanego popołudnia, bo już końcówka weekendu, a jutro praca lub szkoła :)
Ps; jakby ktoś miał ochotę, to napisałam też jednorazówkę ;)
http://theemeraldworld.wordpress.com/2013/12/05/unconditionally/
Płacz
dziecka obudził śpiącą Usagi i zamglony wzrok zaprowadził ją do
pokoju Chibiusy. Kiedy uspokoiła małą, w domu zapanowała cisza
jak makiem zasiał, więc sądziła, iż wstała pierwsza. Jeszcze
miała czas, żeby przygotować śniadanie dzieciakom, a Seiya
należał do samodzielnych mężczyzn. Zastanawiało ją tylko, że
taki ranny ptaszek jak jej mama zastrajkował. Blondynce nawet to nie
przeszkadzało, bo odkąd polubiła gotowanie, niechętnie dzieliła
się kuchnią. Domownicy też woleli jej potrawy, ale nie przyznawali
się do tego głośno, by nie urazić pani Tsukino.
Zeszła na
dół i ziewnęła głośno, rozciągając nierozruszane
mięśnie. Tuż przed jej nosem przemknęła postać milczącej
Ikuko, która kompletnie zignorowała własną córkę,
znikając niczym mroczne widmo w pokoju gościnnym. Usagi uszczypnęła
się w ramię, sprawdzając czy przypadkiem nie śni. Pisnęła
boleśnie, masując zaczerwienione miejsce i z nietęgą miną weszła
do swojego królestwa. Prawie odrzuciło ją do tyłu, gdy
natknęła się na męża pijącego w ciszy kawę. Czy nie powinien
leżeć w łóżku? Ile rzeczy jeszcze przegapiła?
Cmoknęła go w policzek na dzień dobry, ale nie był zbyt wylewny.
Nawet nie drgnął, tylko powolnymi łykami sączył napój z
kubka. Gdzie się podział Seiya, który na każdym kroku
okazywał jej czułość? Co go ugryzło? Nigdy nie przynosił
niepowodzeń z pracy do domu. Zresztą, tak łatwo się nie
poddawał.
Otworzyła usta, lecz zamilkła, ponieważ zaspany
Ichi, ubrany w piżamę, na bosaka przyczłapał do środka.
Postawiła przed synkiem talerz, wsypując płatki kukurydziane i
dolała gorące mleko. Bez słowa zabrała się za robienie
jajecznicy. Chociaż korciło ją, aby się odezwać, to przy dziecku
nie chciała dyskutować. Wzrastające napięcie podniosło jej
ciśnienie, dlatego coraz szybciej skrobała patelnie widelcem.
Wreszcie zestawiła ją z gazu, gdyż złośliwość rzeczy martwych
bywa różna. Zirytowała się, gdy maluch zamiast jeść,
zataczał łyżką duże koła. Płatki już dawno rozmiękły, a on
nabierał porcje żółtej papki i spuszczał z góry.
-
Będziesz to jadł?! - błękitnooka podniosła głos.
Blondynek
wzruszył ramionami, odsuwając talerz z obrzydzeniem.
- Spóźnisz
się do szkoły, bo do tej pory się nie umyłeś!
- Nie spóźnię
– odpowiedział rozleniwionym głosem.
- Powiedziałam coś!
-
Nie ma czekoladowych? - grymasił dalej.
- Nie, nie ma –
zacisnęła powieki, by nie stracić nad sobą kontroli.
- Zjesz w
szkole drugie śniadanie. Natychmiast biegnij do łazienki – Kou
odezwał się bardziej stanowczym tonem, co od razu podziałało na
chłopca i zeskoczył z krzesła, odmaszerowując na górę.
-
Co się z Tobą dzieje? - zwrócił się do żony.
- Ze
mną?! - złotowłosa wrzuciła z impetem sztućce do zlewu.- W tym
domu od rana dzieją się jakieś cuda! Własna matka mnie unika. Ty
zachowujesz się jak sąsiad, który wpadł pożyczyć cukier.
Też tu mieszkam i wypadałoby mnie nie olewać! Jeszcze młody
wybrzydza. W końcu zacznę wątpić w jego wychowanie.
- Źle się
do tego zabierasz, Odango – granatowooki wstał i położył ręce
na jej ramionach.
Wczoraj planował nic nie mówić, lecz po
przespanej nocy sytuacja rysowała się inaczej. Może nie miał
podejścia do kobiet i lepiej by było, gdyby obie panie porozmawiały
w cztery oczy.
- To nie będzie miłe, ale trudno. Musisz
zdecydować, co dalej.
- Już się boję – Usa skrzyżowała
ręce na piersiach.
- I słusznie – Seiya spoważniał. - Twoja
mama uważa, że Shona nie jest naszą córką.
Opuściła
dłonie w dół. Straciła chęć na wszystko, a dopiero co
tryskała energią. Przekonała się jaką moc mają słowa oraz jak
łatwo potrafią ranić. Tylko dlaczego padły z ust osoby, którą
kochała tak mocno?
- Jesteś przekonany, że dobrze zrozumiałeś?
- zapytała z nadzieją w głosie.
Przecież pomyłki się
zdarzają, to normalne. Po co wyciągać pochopne wnioski?
-
Odango, ja nie łapię ludzi za słówka. Nadinterpretacji też
nie stosuję, to raczej w stylu Yatena. Ciężko Ci w to uwierzyć,
ale nie kłamię. Możemy teraz iść do Ikuko i niech powtórzy
swoje sensacyjne odkrycie. Moja sympatia do niej przygasła, więc
nie będę z nią gawędził, jakby nic się nie wydarzyło. Nawet
nie chcę myśleć, co by się stało, gdyby Shona to usłyszała.
Powoli pracowaliśmy na odbudowanie naszej rodziny i proszę Cię o
jedno. Wyjaśnij to z mamą, bo inaczej długo tu nie zabawi.
Miał rację. Pomimo, iż serce jej pękało, musiała odnaleźć w
sobie siłę, by sprostować następnym problemom...
Luna
wbiegła na schody zanim Kou zorientował się, że była świadkiem
jego sprzeczki z Usagi. Kotka zwinnie przebyła drogę niezauważona,
a na końcu znalazła się w sypialni różowowłosej
dziewczynki. Artemis wylegiwał się na poduszce, pochrapując w
najlepsze, ale urządziła mu głośną pobudkę i miał twarde
lądowanie.
- Nie leń się, bo przytyłeś – dogryzła mu.
-
Nie przytyłem, tylko dobrze wyglądam – biały kocur jakoś się
pozbierał. - Dlaczego budzisz mnie tak wcześnie?
- Zmysły Ci
się przytępiły. Nadciągają kłopoty, ale nie znamy przyczyny.
-
Nowy wróg?! - futrzak ożywił się.
- Nie sądzę...Setsuna
by coś wyczuła. Poza tym, Helios powiedział, że Czarodziejki
zrobiły już wszystko, co w ich mocy. Nie mamy do czynienia z kimś
spoza systemu. Chodzi o coś przyziemnego.
- E, to po co się
martwić? - wrócił na swoje legowisko, lecz poczuł na
grzbiecie ostre pazury. - Za co?! - zapytał płaczliwym tonem.
-
Jesteś do niczego! Trzeba opracować plan jak pomóc Usagi. No
rusz się!
Oba koty postanowiły zrobić własny wywiad
środowiskowy. Od czegoś należało zacząć, skoro gdzieś zostało
zasiane ziarno wątpliwości. Usiadły przed uchylonymi do pokoju
Shony drzwiami. Dziewczynka siedziała na bujanym fotelu, trzymając
na kolanach plecak. Wzrok miała pusty i myślami na pewno gdzieś
odpłynęła.
- Co z nią? - Lunie nie spodobała się przygaszona
mina brunetki.
- A bo ja wiem? Może stresuje się klasówką?
- Artemis zbagatelizował to.
****
Minako przebudziła
się, czując na twarzy ciepłe promienie słońca. Od dawna tak
dobrze nie spała, że nie chciało się jej opuszczać łóżka.
Przekręciła się z boku na bok, aż budzik na nocnym stoliku
wyskoczył z alarmem. Zamachnęła się ręką i zrzuciła go na
podłogę, zakrywając głowę poduszką. W tym momencie do sypialni
wszedł Yaten, hałasując brzękaniem szkła, co w mgnieniu oka
odegnało jej sen. Wybrała pozycję siedzącą, a srebrnowłosy
postawił przed nią tacę ze śniadaniem. Bardziej zaskakujące były
tylko jego oświadczyny. Wszystkie znaki na niebie i ziemi
wskazywały, iż prędzej zostanie misjonarzem w Afryce, niż jej
mężem. On natomiast wyskoczył z pierścionkiem oraz bardzo
„romantyczną” atmosferą. W środku zimy wyciągnął ją na
spacer po parku, głupio pytając, czy jest szczęśliwa. Jej zęby
szczękały z zimna, ale jakoś wydobyła z siebie dźwięk
przypominający „tak”.
Mechanicznie wzięła w dłoń
widelec, przełykając kęs po kęsie. Kou poinformował ją, że
zawiezie dzieci do szkoły, a potem oboje pojadą do studia. Skąd
ten cudowny facet wziął się pod tym dachem? Jej mąż wstawał na
samym końcu oraz czekał, żeby jemu zaparzyć kawusię. Przeważnie
nic mu się nie chciało. Może jacyś przybysze z Kinmoku
uprowadzili Yatena w nocy i podmienili? No to niech Kakyuu go sobie
zatrzyma, bo Mina woli lepszy model.
Godzina wystarczyła, by
zdążyła się wyszykować. Lubiła śpiewać, ale nigdy nikogo nie
uczyła i na tym polegała zasadnicza różnica. Po raz
pierwszy miała tremę nie związaną z występem. Naturalnie
zielonooki pocieszał ją w czasie drogi, że to nic trudnego. On na
pewno nie miał się czym martwić, ponieważ trenował Akane na co
dzień. Znał predyspozycje tej młodej dziewczyny, a przede
wszystkim wiedział z czym są kłopoty.
Otworzył przed nią
drzwi i przepuścił pierwszą. Poczuła się kobieco, gdyż
nauczyciele nie zwracali na to uwagi, kiedy pędzili do klasy na
zajęcia. Przywitała się z Seiyą i Taikim, potem doskoczyła do
niej rozentuzjazmowana nastolatka.
- Naprawdę się cieszę, że
mogę panią poznać! - złapała blondynkę za rękę. - To było
moje największe marzenie. Słyszałam wszystkie pani piosenki!
„Całą
jedną.” - Wenus zmarszczyła czoło.
- Ja zawsze interesowałam
się muzyką. No trochę też modą, ale...
Wyłączyła się z
rozmowy. Dziewczyna była urocza, lecz jak dla niej sztucznie
sympatyczna. Po co trajkotała jak katarynka?
- Czytałam kiedyś
w gazecie, że gdy pani była mała...
- Dość! - najmłodszy Kou
przesunął zielonowłosą. - Zaraz przejdziesz do raczkowania.
Dalszą część prezentacji zapisz na pendrive.
Hattori oblała
się rumieńcem, ponieważ została poniżona przed swoją idolką.
Gdyby miała nóż, to przebiłaby mężczyznę na wylot.
-
W porządku – Aino chciała przygasić temperament męża. - Może
już zaczniemy.
- To ja pójdę z Minako i Akane, a wy dwaj
róbcie swoje – Seiya wprosił się pierwszy, bo szukał
wybawienia dla siebie.
Yaten dotrzymał słowa i nie przeszkadzał
żonie. Od czasu do czasu sprawdzał jak wypada próba, ale był
dyskretny. Posłusznie wracał do Taikiego i obaj pracowali aż do
popołudnia. Spokój był dopóki ochroniarz nie wpuścił
Mai oraz Hiro. Bracia Kou uznali, że każdemu przyda się przerwa,
więc wysłali Akane po jedzenie. Ku ich zdziwieniu nie buntowała
się, a wręcz sama wyszła z inicjatywą.
- Ona jest wstrętna i
śmierdzi – srebrnowłosy chłopiec usiadł w odstępie od
siostry.
- Hiro! - zielonooki skarcił syna.
- Ale to prawda!
Powąchajcie jej ręce.
- Księżniczko, coś Ty robiła –
sprawdził dłonie młodszej pociechy.
- Głaskałam pieska. O,
tamtego – dziewczynka wskazała palcem widok za oknem, ale muzyk
nie skomentował tego.
Wystarczyło, że spojrzenie Minako mówiło
samo za siebie i ciąg dalszy zamierzała mu przekazać w domu.
-
Gdzie jest Emi?! - do szatyna dotarło nagle na co umawiał się z
córką.
- Wiedźma ją odebrała – Mai usiadła Yatenowi
na kolanach.
- Kto?! Dziecko, nie wolno się tak wyrażać! –
blondynka w końcu zareagowała.
- Ale tata tak mówi na
panią z niebieskimi włosami – 10-latka broniła się, a mężczyznę
uderzyła fala gorąca.
- Babcia Emi i tyle – dodał chłopiec.
Taiki wyszedł na świeże powietrze. Po prostu nie wierzył w to,
co się dzieje. Córka go okłamała?! Chciał być w
porządku, wyznał jej prawdę, a ona w zamian upodobała sonie
towarzystwo Saeko. To było nienormalne i nie tak ją wychowywał.
Przymykał oko na niektóre zachowania, lecz tym razem
wyprowadziła go z równowagi. Rano patrzyła mu w oczy, by
zaraz wcisnąć nieprawdę.
- Stary, co jest? - brunet oparł się
o poręcz schodów.
- Próbuje się na mnie odegrać –
fioletowooki odparł stłumionym głosem.
- No co Ty. Pewnie
jakieś nieporozumienie.
- Daj spokój, nie jestem głupi.
Widocznie słabo znam własne dziecko – wykręcił się tyłem do
brata. - Załatwię to od ręki. Kontynuujcie beze mnie albo...A,
nieważne! - pobiegł do swojego samochodu, mijając wracającą z
zakupów Hattori.
- Wróciłam! - dziewczyna
obwieściła radośnie, ale srebrnowłosy zgasił ją momentalnie.
-
Zjedz sama, bo zmiana planów – objął Minę w pasie. -
Kończymy na dziś – zabrał swoją rodzinę i śladami
brązowowłosego też udali się na parking.
Reszta została w
rękach Seiyi, który poczuł się niezręcznie.
-
Wiesz...To ja też się zbieram. Jutro zostaniemy dłużej. Daj
ochroniarzowi klucze, żeby zamknął. To...Narazie – zmył się
równie szybko, co jego poprzednicy.
Licealistka zamrugała
powiekami, trzymając w ręku torby z jedzeniem na wynos. Upewniwszy
się, iż jest sama, wrzasnęła na całe gardło i wywaliła
zamówienie do kosza. Zadarła dumnie głowę, obiecując
sobie, że to jeszcze nie koniec...
Po kolacji zjedzonej na
mieście najmłodszy z braci wrócił z dzieciakami oraz Miną
wykończony. Pierwszy wszedł do domu i od razu wyczuł, że coś nie
gra. Po korytarzu hulał wiat. O tej porze roku nie zostawiało się
otwartych okien. Bez strachu przemieścił się dalej, znajdując
przyczynę. Weście od tarasu świeciło pustkami, ponieważ odłamki
szyby leżały na podłodze, a pośród kałuży ze szkła dwa
kamienie.
- Ktoś koniecznie chce nam zafundować klimatyzację –
mruknął, wyglądając przez ramy w czarną otchłań ogrodu.
****
Kasjerka nabijała
na kasę kolejne produkty, a Diamand stał w samym końcu kolejki,
oparty o wózek z zakupami. Od słodyczy ustawionych równo
rzędami dwoiło mu się w oczach i już nie wiedział w którą
stronę ma patrzeć, żeby nie oślepnąć. W tle leciała mdła
muzyczka, wymieszana z krzykiem dzieciaków, które
spierały się z rodzicami o głupiego lizaka. Los chciał, że w
dziale z kosmetykami spostrzegł dziewczynę o jasnobrązowych
włosach, sięgających do pasa. Najpierw wziął to za zbieg
okoliczności, ale gdy zobaczył jej profil, w mig rozpoznał
nieznajomą z „kolizji” samochodowej. Wahał się, czy w ogóle
warto ją zaczepiać. Doskonale pamiętał, jaki cięty ma język,
chociaż tego akurat się nie obawiał. Jego decyzje przyspieszyła
starsza pani, która zaczęła go ponaglać, by ruszył się do
przodu. Natomiast on bez namysłu zostawił swoje sprawunki i
podszedł do dziewczyny.
Ayane Imada – 28-letnia prawniczka o
ostrej ripoście, słynąca z nietypowych poglądów oraz
nienawiści do płci przeciwnej, zderzyła się z Diamandem.
Wypuściła koszyk z rak i wytrzeszczyła na winowajcę oczy.
-
Chyba mam szczęście na panią wpadać – mężczyzna podniósł
koszyk w którym był tylko jogurt.
- A ja zacznę wierzyć
w 13-ego w piątek - jasnowłosa zmierzyła go nieprzychylnie.
-
Nowoczesna kobieta i zabobony? Nie bardzo pasuje.
- Samotny
mężczyzna na zakupach w markecie. Groteskowy widok – odcięła
się bez zająknięcia. - Żona wysłała panu mms-em zdjęcie mleka
w kartonie?
- Nie jestem żonaty, a umiejętność czytania opanowałem ponad 30 lat temu.
- Gratuluję.
- Ależ nie ma czego – białowłosy uśmiechnął się szeroko.
- Nie jestem żonaty, a umiejętność czytania opanowałem ponad 30 lat temu.
- Gratuluję.
- Ależ nie ma czego – białowłosy uśmiechnął się szeroko.
- Coś jeszcze?
- Nie, ale spotykamy się już drugi raz. Wypadałoby się przedstawić. Jestem Diamand Yamato, a pani?
- Jest niezainteresowana! - wykręciła się hardo, zmierzając w stronę wyjścia.
Odechciało się jej kupowania czegokolwiek. Straciła nawet apetyt. Zasiadła za kierownicą swojego staruszka, lecz po przekręceniu kluczyka nie doczekała się czystej pracy silnika. Auto zakasłało kilka razy i to był wyraźny znak, że na przejażdżkę nie ma co liczyć. Zaklęła pod nosem, gdy luksusowy cruiser zatrzymał się tuż obok jej samochodziku.
- Może pomóc? - Yamato zapytał z czystej ciekawości.
- Obejdzie się – prędzej pozwoliłaby się pokroić żywcem, niż przyjęłaby jałmużnę od faceta.
Skoro już tyle razy usłyszał nie, to odjechał. Została sama z problemem, a na mechanice się nie znała. Zwłaszcza tak starego gruchota jak jej golf. Nie miała w Tokio nikogo do kogo mogłaby się zwrócić. Fumiko nie posiadała prawa jazdy, więc rujnowanie jej wieczoru nie było konieczne.
Fioletowooka przestraszyła się, kiedy ktoś zapukał w szybę. Odsapnęła ciężko, widząc znajomą twarz Diamanda.
- Chce mnie pan popchnąć? - wysiadła, opierając się o maskę. - To znaczy samochód – zażenowana złapała się za czoło.
- Odważna propozycja. Pomyślałem raczej, że przyda się pani to – podał blondynce wizytówkę z telefonem pomocy drogowej. - Duma podpowiada spać na parkingu, ale proszę uznać ją za złego doradcę.
- W porządku, to ile jestem winna?
- A czy ja wyglądam na lichwiarza? Oni wystawią pani rachunek, nie ja. Życzę powodzenia i dobranoc.
Teraz już naprawdę odjechał i to w bardzo dobrym nastroju. Znowu powróciło przyjemne poczucie beztroski, które gdzieś zatracił. Odkrył, że potrafi śmiać się z takich drobnostek.
Uśmiechnięty od ucha do ucha skorzystał z wejścia od garażu, a zniecierpliwiona Thea wybiegła mu na przeciw.
- Gdzie jedzenie?! - rozłożyła szeroko ramiona.
- Cholera, zapomniałem – podrapał się za uchem.
- To mamy głodować?
- Jedź sama. Tu są kluczyki i karta – położył wszystko na sofę.
- No wielkie dzięki!
- A nie ma za co.
- Nie, ale spotykamy się już drugi raz. Wypadałoby się przedstawić. Jestem Diamand Yamato, a pani?
- Jest niezainteresowana! - wykręciła się hardo, zmierzając w stronę wyjścia.
Odechciało się jej kupowania czegokolwiek. Straciła nawet apetyt. Zasiadła za kierownicą swojego staruszka, lecz po przekręceniu kluczyka nie doczekała się czystej pracy silnika. Auto zakasłało kilka razy i to był wyraźny znak, że na przejażdżkę nie ma co liczyć. Zaklęła pod nosem, gdy luksusowy cruiser zatrzymał się tuż obok jej samochodziku.
- Może pomóc? - Yamato zapytał z czystej ciekawości.
- Obejdzie się – prędzej pozwoliłaby się pokroić żywcem, niż przyjęłaby jałmużnę od faceta.
Skoro już tyle razy usłyszał nie, to odjechał. Została sama z problemem, a na mechanice się nie znała. Zwłaszcza tak starego gruchota jak jej golf. Nie miała w Tokio nikogo do kogo mogłaby się zwrócić. Fumiko nie posiadała prawa jazdy, więc rujnowanie jej wieczoru nie było konieczne.
Fioletowooka przestraszyła się, kiedy ktoś zapukał w szybę. Odsapnęła ciężko, widząc znajomą twarz Diamanda.
- Chce mnie pan popchnąć? - wysiadła, opierając się o maskę. - To znaczy samochód – zażenowana złapała się za czoło.
- Odważna propozycja. Pomyślałem raczej, że przyda się pani to – podał blondynce wizytówkę z telefonem pomocy drogowej. - Duma podpowiada spać na parkingu, ale proszę uznać ją za złego doradcę.
- W porządku, to ile jestem winna?
- A czy ja wyglądam na lichwiarza? Oni wystawią pani rachunek, nie ja. Życzę powodzenia i dobranoc.
Teraz już naprawdę odjechał i to w bardzo dobrym nastroju. Znowu powróciło przyjemne poczucie beztroski, które gdzieś zatracił. Odkrył, że potrafi śmiać się z takich drobnostek.
Uśmiechnięty od ucha do ucha skorzystał z wejścia od garażu, a zniecierpliwiona Thea wybiegła mu na przeciw.
- Gdzie jedzenie?! - rozłożyła szeroko ramiona.
- Cholera, zapomniałem – podrapał się za uchem.
- To mamy głodować?
- Jedź sama. Tu są kluczyki i karta – położył wszystko na sofę.
- No wielkie dzięki!
- A nie ma za co.
No i jest i Di:) Co prawda najchętniej widzę go w objęciach Usy, ale już sam fakt, że się pojawia mnie cieszy:) Przyznam, że dopiero teraz przeczytałam wszystkie rozdziały:) Gwiazdę Nadziei sledziłam post po poście, a potem w ogóle nie miałam czasu na czytanie więc troche wypadłam z tematu:) W każdym razie już nadrobiłam i czekam niecierpliwie na to co Ci się tam w głowie zrodzi:) Ciekawi mnie też czy zamierzasz ochłodzić relacji Usy z Seiyą na tle sprawy z Shoną:)
OdpowiedzUsuńO, to nie wiedziała, że czytałaś Gwiazdę Nadziei. Miło mi :)
UsuńW tej części akurat najbardziej Taiki dostanie po tyłku, a co do reszty, to zobaczysz.
A Di to i we wcześniejszych rozdziałach był :D Co prawda też go lubię w parze z Usą, ale jak zwykle muszę po swojemu ;)
Ja też uwielbiam ten rozdział. Po pierwsze za cudne dzieciaki. One są bez błędne ii nie da się ich nie kochać. Rodzina Yatena jest wesoła i taka
OdpowiedzUsuńprawdziwa. Licze, że nie rozdzielisz Usy i Seiyi. Ikuko to powinien ktoś wstrząsnąć. Odbiło kobiecie.
I jest Chou! Moja ulubienica:D Diamand niech uważa. Usui zrobiłby z niego miazge gdyby tan był :)
Sylwia
'No to niech Kakyuu go sobie zatrzyma, bo Mina woli lepszy model." Hahahaha :D Położyło mnie to na łopatki. Yaten jak chce to potrafi, ale żeby Minako już tak nie zostało z szoku :D Rozmowa Diamanda i Ayane elektryzująca. Czuło się między nimi iskry i widać, że on jest nią wyraźnie zainteresowany. Biedak skołował się i zapomniał zakupów. Ładny początek, ale szkoda, że nie chciała się mu przedstawić. Jak on ją znajdzie? :/ Ikuko już nie lubię. Narobiła problemów Usagi i Seiya może ją wyrzuć z domu. Za długo u nich siedzi jak na krótkie odwiedziny. Została mi Akane. Wredna dziewczyna! To na pewno ona wybiła szyby w domy Miny i Yatena. Może kogoś nasłała. Swojego kolegę co z nią spiskuje. Narobiłaś apetytu to kiedy następny rozdział?
OdpowiedzUsuńMoże na weekend. Będę się starała, ale nic nie obiecuję :)
UsuńJeden z lepszych twoich rozdziałów. Czytało się płynnie i za szybko się rozdział skończył :) Przeczytałam nawet dwa razy bo nie miałam dość. Budujesz napięcie i ciągle coś się dzieje, a nie ma walk czy starć z wrogiem. Plus, że udało ci się rozplanować fabułę tak. Nad dialogami sie rozpływam, ale to na pewno wiesz. Nic mnie tak nie wciąga jak rozmowa która nie jest sztuczna. Tu widać, że dwie różne osoby prowadza dialog i wypływa ich charakter.
OdpowiedzUsuńJa już nie wiem w którym ciasteczku jestem bardziej zakochana. W Diamandzie czy Yatenie? Pierwszy jest w twoim wykonaniu tak męski, że ciężko mu się oprzeć a Kou zawsze był moim faworytem na równi z Seiyą. To wszystko twoja wina :p
Ayane Imada to dziewczyna z jajami :d Postać o twoim nicku wprowadza świeżość i podoba mi się, że Di nie jest łączony z Usagi. Jak dla mnie to już oklepany temat.
Pozdrawiam
Cieszę się, że podzielasz moją wersję :) Osobiście lubię, kiedy coś jest inne...W zasadzie moje, bo wtedy w tym siedzę :) Bardzo często, kiedy zasiadam do pisania i zamykam oczy, to widzę tych bohaterów i jakoś te słowa same przychodzą.
UsuńMasz tu dużo ciasteczek, jak to określiłaś, do wyboru ;) Obaj fajni i przystojni, ale...Diamand wolny, więc wiesz...Może żonatego z dwójką dzieci odpuść? Żartowałam oczywiście :D
Jakie fajne słowa o Chou :D :D :D Śmiało można tak o niej powiedzieć. Trafiłaś w dziesiątkę ;)
Tak, my z Sylwią stoimy murem za Usuiem. Gdzie on jest?! Diamand chce mu ukraść Chou :p Dlaczego ich rozdzielasz?
OdpowiedzUsuńSyrenka
Hahahaha:D Obie was uwielbiam za sympatię do tej pary. Jesteście super czytelniczkami. Zawsze od was są takie miłe komentarze i nigdy nie są identyczne. Cieszy mnie, gdy zawsze coś wydobędziecie z rozdziału. Naprawdę mam duże wsparcie. Każdemu tego życzę.
UsuńA skąd wiesz, że ich rozdzieliłam ? :D
Zachowanie Emi jest okropne. Taiki jest dobrym tatą, a mała już sama nie wie czego chce. Jest strasznie rozpuszczona i naprawde chce żeby wszyscy tańczyli pod jej dyktando. Nie dobrze jest rozpuścić jedynaka bo później takie skutki.
OdpowiedzUsuńAkane też nie lepsza. Yaten jest wobec niej opryskliwy, ale ona przesadza. Mści się na nim?
Nie wiem jak długo zabieram się za napisanie tego komentarza, ale mam nadzieję, że w końcu mi się uda dotrwać do końca. Nie będzie ani długi ani jakiś błyskotliwy czy wnikliwy, ale raczej krótki, bo ostatnio z pisaniem jakimkolwiek jestem na bakier. Chociaż wciąż jestem pełna nadziei, że na święta dostanę sama od siebie prezent w postaci ogromnego Wena ;)
OdpowiedzUsuńNie lubię Emi, mogę to śmiało powiedzieć głośno. Rozumiem, że może być jej niełatwo w tej sytuacji, ale zdania o niej nie zmienię - zachowuje się jak rozpieszczony bachor i to nie jest tylko kwestia tego, że była do tej pory jedynaczką. To jest perfidne zachowanie kogoś, kto doskonale wie jak zranić ukochaną osobę. Emi nie jest przecież głupia. Ba, nie mogłaby być mając taką matkę jak Ami i ojca jak Taiki, dlatego wydaje mi się, że jej zachowanie jest po części może i, hm, spontaniczne, jeśli można tak to określić, ale również i zaplanowane. I tego właśnie nie lubię., Wyrachowania.
Czyżby słodka córeczka Usagi i Seiyi zamierzała wynieść się z domu?
Nieładnie ze strony babci myśleć tak o wnuczce. I to tylko dlatego, że dziecko nie jest równie roztrzepane jak matka z czasów młodości ;)
No i mój Diamand. Mordka od razu mi się uśmiechnęła, gdy zaczęłam czytać jego słowne przepychanki z - cóż, to była raczej niespodzianka dla mnie - samą (?) Ayane? Mam nadzieję, że tej dwójki będzie więcej, bo mam wrażenie, że z nimi nie będzie można się nudzić, podobnie jak z Minako i Yatenem ;)
Buziaki ;*
Ech, tak. Emi jest bardzo sprytna i po części wykorzystuje sytuację. Niestety ciągle myśli, że będzie tak jak ona powie i nikt nie odważy się zmienić decyzji żeby tylko nie sprawić jej przykrości. Ona z jednej strony tęskni za mamą, a z drugiej chce by Taiki tylko jej poświęcał uwagę i dobitnie daje mu do zrozumienia, że nie zaakceptuje nikogo, kto by wtargnął do idealnie wymyślonego przez nią świata. Dlatego traktuje Mizuki jak wroga, chociaż ani razu nie widziała jej nawet na oczy.
OdpowiedzUsuńDi i Ayane na pewno zapewnią więcej rozrywki. Zwłaszcza, że to nie było ich ostatnie spotkanie, no i pojawi się ktoś jeszcze, aż krąg zacznie się powoli zamykać :) i ja tak cichutko liczę, iż zakończę opoko na 20 rozdziałach, a może i mniej :) Zauważyłam po kilku osobach, że lubią postać Ayane i ja sama chciałabym popisać o niej już jako kobiecie, a nie nastolatce w liceum ;)
Ja też liczę, że na święta zostaniesz obdarowana weną, bo do Twojej twórczości bardzo się tęskni.
Buziaki :*
Dziękowac opatrzności, że odblokowałaś! Co cie podkusiło do robienia głupoty? Mam ochotę skopać ci tyłek i reszta dziewczyn też. Nigdy więcej tego nie rób!
OdpowiedzUsuńSylwia
I co? Zmieniłaś zdanie? Kiedy opublikujesz rozdział?
OdpowiedzUsuńSylwia
Na pewno do Nowego Roku nic tu się nie pojawi. Odłożyłam decyzję na styczeń. Może jak się zdystansuję, to jakoś inaczej spojrzę na te opowiadania. Na ten moment nie chcę tu nic publikować.
Usuń