niedziela, 8 grudnia 2013

Rozdział XIII


Nie przepadam za 13, ale jakoś wyszło, że to jeden z rozdziałów, które lubię. Nie mam ich za wiele, ale ten mogę to nich dołożyć :) Wszystkim życzę udanego popołudnia, bo już końcówka weekendu, a jutro praca lub szkoła :)

Ps; jakby ktoś miał ochotę, to napisałam też jednorazówkę ;)
http://theemeraldworld.wordpress.com/2013/12/05/unconditionally/



  Płacz dziecka obudził śpiącą Usagi i zamglony wzrok zaprowadził ją do pokoju Chibiusy. Kiedy uspokoiła małą, w domu zapanowała cisza jak makiem zasiał, więc sądziła, iż wstała pierwsza. Jeszcze miała czas, żeby przygotować śniadanie dzieciakom, a Seiya należał do samodzielnych mężczyzn. Zastanawiało ją tylko, że taki ranny ptaszek jak jej mama zastrajkował. Blondynce nawet to nie przeszkadzało, bo odkąd polubiła gotowanie, niechętnie dzieliła się kuchnią. Domownicy też woleli jej potrawy, ale nie przyznawali się do tego głośno, by nie urazić pani Tsukino.

  Zeszła na dół i ziewnęła głośno, rozciągając nierozruszane mięśnie. Tuż przed jej nosem przemknęła postać milczącej Ikuko, która kompletnie zignorowała własną córkę, znikając niczym mroczne widmo w pokoju gościnnym. Usagi uszczypnęła się w ramię, sprawdzając czy przypadkiem nie śni. Pisnęła boleśnie, masując zaczerwienione miejsce i z nietęgą miną weszła do swojego królestwa. Prawie odrzuciło ją do tyłu, gdy natknęła się na męża pijącego w ciszy kawę. Czy nie powinien leżeć w łóżku? Ile rzeczy jeszcze przegapiła?
  Cmoknęła go w policzek na dzień dobry, ale nie był zbyt wylewny. Nawet nie drgnął, tylko powolnymi łykami sączył napój z kubka. Gdzie się podział Seiya, który na każdym kroku okazywał jej czułość? Co go ugryzło? Nigdy nie przynosił niepowodzeń z pracy do domu. Zresztą, tak łatwo się nie poddawał.
  Otworzyła usta, lecz zamilkła, ponieważ zaspany Ichi, ubrany w piżamę, na bosaka przyczłapał do środka. Postawiła przed synkiem talerz, wsypując płatki kukurydziane i dolała gorące mleko. Bez słowa zabrała się za robienie jajecznicy. Chociaż korciło ją, aby się odezwać, to przy dziecku nie chciała dyskutować. Wzrastające napięcie podniosło jej ciśnienie, dlatego coraz szybciej skrobała patelnie widelcem. Wreszcie zestawiła ją z gazu, gdyż złośliwość rzeczy martwych bywa różna. Zirytowała się, gdy maluch zamiast jeść, zataczał łyżką duże koła. Płatki już dawno rozmiękły, a on nabierał porcje żółtej papki i spuszczał z góry.
- Będziesz to jadł?! - błękitnooka podniosła głos.
Blondynek wzruszył ramionami, odsuwając talerz z obrzydzeniem.
- Spóźnisz się do szkoły, bo do tej pory się nie umyłeś!
- Nie spóźnię – odpowiedział rozleniwionym głosem.
- Powiedziałam coś!
- Nie ma czekoladowych? - grymasił dalej.
- Nie, nie ma – zacisnęła powieki, by nie stracić nad sobą kontroli.
- Zjesz w szkole drugie śniadanie. Natychmiast biegnij do łazienki – Kou odezwał się bardziej stanowczym tonem, co od razu podziałało na chłopca i zeskoczył z krzesła, odmaszerowując na górę.
- Co się z Tobą dzieje? - zwrócił się do żony.
- Ze mną?! - złotowłosa wrzuciła z impetem sztućce do zlewu.- W tym domu od rana dzieją się jakieś cuda! Własna matka mnie unika. Ty zachowujesz się jak sąsiad, który wpadł pożyczyć cukier. Też tu mieszkam i wypadałoby mnie nie olewać! Jeszcze młody wybrzydza. W końcu zacznę wątpić w jego wychowanie.
- Źle się do tego zabierasz, Odango – granatowooki wstał i położył ręce na jej ramionach.
Wczoraj planował nic nie mówić, lecz po przespanej nocy sytuacja rysowała się inaczej. Może nie miał podejścia do kobiet i lepiej by było, gdyby obie panie porozmawiały w cztery oczy.
- To nie będzie miłe, ale trudno. Musisz zdecydować, co dalej.
- Już się boję – Usa skrzyżowała ręce na piersiach.
- I słusznie – Seiya spoważniał. - Twoja mama uważa, że Shona nie jest naszą córką.
Opuściła dłonie w dół. Straciła chęć na wszystko, a dopiero co tryskała energią. Przekonała się jaką moc mają słowa oraz jak łatwo potrafią ranić. Tylko dlaczego padły z ust osoby, którą kochała tak mocno?
- Jesteś przekonany, że dobrze zrozumiałeś? - zapytała z nadzieją w głosie.
Przecież pomyłki się zdarzają, to normalne. Po co wyciągać pochopne wnioski?
- Odango, ja nie łapię ludzi za słówka. Nadinterpretacji też nie stosuję, to raczej w stylu Yatena. Ciężko Ci w to uwierzyć, ale nie kłamię. Możemy teraz iść do Ikuko i niech powtórzy swoje sensacyjne odkrycie. Moja sympatia do niej przygasła, więc nie będę z nią gawędził, jakby nic się nie wydarzyło. Nawet nie chcę myśleć, co by się stało, gdyby Shona to usłyszała. Powoli pracowaliśmy na odbudowanie naszej rodziny i proszę Cię o jedno. Wyjaśnij to z mamą, bo inaczej długo tu nie zabawi.
Miał rację. Pomimo, iż serce jej pękało, musiała odnaleźć w sobie siłę, by sprostować następnym problemom...
  Luna wbiegła na schody zanim Kou zorientował się, że była świadkiem jego sprzeczki z Usagi. Kotka zwinnie przebyła drogę niezauważona, a na końcu znalazła się w sypialni różowowłosej dziewczynki. Artemis wylegiwał się na poduszce, pochrapując w najlepsze, ale urządziła mu głośną pobudkę i miał twarde lądowanie.
- Nie leń się, bo przytyłeś – dogryzła mu.
- Nie przytyłem, tylko dobrze wyglądam – biały kocur jakoś się pozbierał. - Dlaczego budzisz mnie tak wcześnie?
- Zmysły Ci się przytępiły. Nadciągają kłopoty, ale nie znamy przyczyny.
- Nowy wróg?! - futrzak ożywił się.
- Nie sądzę...Setsuna by coś wyczuła. Poza tym, Helios powiedział, że Czarodziejki zrobiły już wszystko, co w ich mocy. Nie mamy do czynienia z kimś spoza systemu. Chodzi o coś przyziemnego.
- E, to po co się martwić? - wrócił na swoje legowisko, lecz poczuł na grzbiecie ostre pazury. - Za co?! - zapytał płaczliwym tonem.
- Jesteś do niczego! Trzeba opracować plan jak pomóc Usagi. No rusz się!
Oba koty postanowiły zrobić własny wywiad środowiskowy. Od czegoś należało zacząć, skoro gdzieś zostało zasiane ziarno wątpliwości. Usiadły przed uchylonymi do pokoju Shony drzwiami. Dziewczynka siedziała na bujanym fotelu, trzymając na kolanach plecak. Wzrok miała pusty i myślami na pewno gdzieś odpłynęła.
- Co z nią? - Lunie nie spodobała się przygaszona mina brunetki.
- A bo ja wiem? Może stresuje się klasówką? - Artemis zbagatelizował to.

****
  Minako przebudziła się, czując na twarzy ciepłe promienie słońca. Od dawna tak dobrze nie spała, że nie chciało się jej opuszczać łóżka. Przekręciła się z boku na bok, aż budzik na nocnym stoliku wyskoczył z alarmem. Zamachnęła się ręką i zrzuciła go na podłogę, zakrywając głowę poduszką. W tym momencie do sypialni wszedł Yaten, hałasując brzękaniem szkła, co w mgnieniu oka odegnało jej sen. Wybrała pozycję siedzącą, a srebrnowłosy postawił przed nią tacę ze śniadaniem. Bardziej zaskakujące były tylko jego oświadczyny. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, iż prędzej zostanie misjonarzem w Afryce, niż jej mężem. On natomiast wyskoczył z pierścionkiem oraz bardzo „romantyczną” atmosferą. W środku zimy wyciągnął ją na spacer po parku, głupio pytając, czy jest szczęśliwa. Jej zęby szczękały z zimna, ale jakoś wydobyła z siebie dźwięk przypominający „tak”.

  Mechanicznie wzięła w dłoń widelec, przełykając kęs po kęsie. Kou poinformował ją, że zawiezie dzieci do szkoły, a potem oboje pojadą do studia. Skąd ten cudowny facet wziął się pod tym dachem? Jej mąż wstawał na samym końcu oraz czekał, żeby jemu zaparzyć kawusię. Przeważnie nic mu się nie chciało. Może jacyś przybysze z Kinmoku uprowadzili Yatena w nocy i podmienili? No to niech Kakyuu go sobie zatrzyma, bo Mina woli lepszy model.
  Godzina wystarczyła, by zdążyła się wyszykować. Lubiła śpiewać, ale nigdy nikogo nie uczyła i na tym polegała zasadnicza różnica. Po raz pierwszy miała tremę nie związaną z występem. Naturalnie zielonooki pocieszał ją w czasie drogi, że to nic trudnego. On na pewno nie miał się czym martwić, ponieważ trenował Akane na co dzień. Znał predyspozycje tej młodej dziewczyny, a przede wszystkim wiedział z czym są kłopoty.
  Otworzył przed nią drzwi i przepuścił pierwszą. Poczuła się kobieco, gdyż nauczyciele nie zwracali na to uwagi, kiedy pędzili do klasy na zajęcia. Przywitała się z Seiyą i Taikim, potem doskoczyła do niej rozentuzjazmowana nastolatka.
- Naprawdę się cieszę, że mogę panią poznać! - złapała blondynkę za rękę. - To było moje największe marzenie. Słyszałam wszystkie pani piosenki!
„Całą jedną.” - Wenus zmarszczyła czoło.
- Ja zawsze interesowałam się muzyką. No trochę też modą, ale...
Wyłączyła się z rozmowy. Dziewczyna była urocza, lecz jak dla niej sztucznie sympatyczna. Po co trajkotała jak katarynka?
- Czytałam kiedyś w gazecie, że gdy pani była mała...
- Dość! - najmłodszy Kou przesunął zielonowłosą. - Zaraz przejdziesz do raczkowania. Dalszą część prezentacji zapisz na pendrive.
Hattori oblała się rumieńcem, ponieważ została poniżona przed swoją idolką. Gdyby miała nóż, to przebiłaby mężczyznę na wylot.
- W porządku – Aino chciała przygasić temperament męża. - Może już zaczniemy.
- To ja pójdę z Minako i Akane, a wy dwaj róbcie swoje – Seiya wprosił się pierwszy, bo szukał wybawienia dla siebie.
  Yaten dotrzymał słowa i nie przeszkadzał żonie. Od czasu do czasu sprawdzał jak wypada próba, ale był dyskretny. Posłusznie wracał do Taikiego i obaj pracowali aż do popołudnia. Spokój był dopóki ochroniarz nie wpuścił Mai oraz Hiro. Bracia Kou uznali, że każdemu przyda się przerwa, więc wysłali Akane po jedzenie. Ku ich zdziwieniu nie buntowała się, a wręcz sama wyszła z inicjatywą.
- Ona jest wstrętna i śmierdzi – srebrnowłosy chłopiec usiadł w odstępie od siostry.
- Hiro! - zielonooki skarcił syna.
- Ale to prawda! Powąchajcie jej ręce.
- Księżniczko, coś Ty robiła – sprawdził dłonie młodszej pociechy.
- Głaskałam pieska. O, tamtego – dziewczynka wskazała palcem widok za oknem, ale muzyk nie skomentował tego.
Wystarczyło, że spojrzenie Minako mówiło samo za siebie i ciąg dalszy zamierzała mu przekazać w domu.
- Gdzie jest Emi?! - do szatyna dotarło nagle na co umawiał się z córką.
- Wiedźma ją odebrała – Mai usiadła Yatenowi na kolanach.
- Kto?! Dziecko, nie wolno się tak wyrażać! – blondynka w końcu zareagowała.
- Ale tata tak mówi na panią z niebieskimi włosami – 10-latka broniła się, a mężczyznę uderzyła fala gorąca.
- Babcia Emi i tyle – dodał chłopiec.
Taiki wyszedł na świeże powietrze. Po prostu nie wierzył w to, co się dzieje. Córka go okłamała?! Chciał być w porządku, wyznał jej prawdę, a ona w zamian upodobała sonie towarzystwo Saeko. To było nienormalne i nie tak ją wychowywał. Przymykał oko na niektóre zachowania, lecz tym razem wyprowadziła go z równowagi. Rano patrzyła mu w oczy, by zaraz wcisnąć nieprawdę.
- Stary, co jest? - brunet oparł się o poręcz schodów.
- Próbuje się na mnie odegrać – fioletowooki odparł stłumionym głosem.
- No co Ty. Pewnie jakieś nieporozumienie.
- Daj spokój, nie jestem głupi. Widocznie słabo znam własne dziecko – wykręcił się tyłem do brata. - Załatwię to od ręki. Kontynuujcie beze mnie albo...A, nieważne! - pobiegł do swojego samochodu, mijając wracającą z zakupów Hattori.
- Wróciłam! - dziewczyna obwieściła radośnie, ale srebrnowłosy zgasił ją momentalnie.
- Zjedz sama, bo zmiana planów – objął Minę w pasie. - Kończymy na dziś – zabrał swoją rodzinę i śladami brązowowłosego też udali się na parking.
Reszta została w rękach Seiyi, który poczuł się niezręcznie.
- Wiesz...To ja też się zbieram. Jutro zostaniemy dłużej. Daj ochroniarzowi klucze, żeby zamknął. To...Narazie – zmył się równie szybko, co jego poprzednicy.
  Licealistka zamrugała powiekami, trzymając w ręku torby z jedzeniem na wynos. Upewniwszy się, iż jest sama, wrzasnęła na całe gardło i wywaliła zamówienie do kosza. Zadarła dumnie głowę, obiecując sobie, że to jeszcze nie koniec...
  Po kolacji zjedzonej na mieście najmłodszy z braci wrócił z dzieciakami oraz Miną wykończony. Pierwszy wszedł do domu i od razu wyczuł, że coś nie gra. Po korytarzu hulał wiat. O tej porze roku nie zostawiało się otwartych okien. Bez strachu przemieścił się dalej, znajdując przyczynę. Weście od tarasu świeciło pustkami, ponieważ odłamki szyby leżały na podłodze, a pośród kałuży ze szkła dwa kamienie.
- Ktoś koniecznie chce nam zafundować klimatyzację – mruknął, wyglądając przez ramy w czarną otchłań ogrodu.

****
  Kasjerka nabijała na kasę kolejne produkty, a Diamand stał w samym końcu kolejki, oparty o wózek z zakupami. Od słodyczy ustawionych równo rzędami dwoiło mu się w oczach i już nie wiedział w którą stronę ma patrzeć, żeby nie oślepnąć. W tle leciała mdła muzyczka, wymieszana z krzykiem dzieciaków, które spierały się z rodzicami o głupiego lizaka. Los chciał, że w dziale z kosmetykami spostrzegł dziewczynę o jasnobrązowych włosach, sięgających do pasa. Najpierw wziął to za zbieg okoliczności, ale gdy zobaczył jej profil, w mig rozpoznał nieznajomą z „kolizji” samochodowej. Wahał się, czy w ogóle warto ją zaczepiać. Doskonale pamiętał, jaki cięty ma język, chociaż tego akurat się nie obawiał. Jego decyzje przyspieszyła starsza pani, która zaczęła go ponaglać, by ruszył się do przodu. Natomiast on bez namysłu zostawił swoje sprawunki i podszedł do dziewczyny.

  Ayane Imada – 28-letnia prawniczka o ostrej ripoście, słynąca z nietypowych poglądów oraz nienawiści do płci przeciwnej, zderzyła się z Diamandem.
Wypuściła koszyk z rak i wytrzeszczyła na winowajcę oczy.
- Chyba mam szczęście na panią wpadać – mężczyzna podniósł koszyk w którym był tylko jogurt.
- A ja zacznę wierzyć w 13-ego w piątek - jasnowłosa zmierzyła go nieprzychylnie.
- Nowoczesna kobieta i zabobony? Nie bardzo pasuje.
- Samotny mężczyzna na zakupach w markecie. Groteskowy widok – odcięła się bez zająknięcia. - Żona wysłała panu mms-em zdjęcie mleka w kartonie?
- Nie jestem żonaty, a umiejętność czytania opanowałem ponad 30 lat temu.
- Gratuluję.
- Ależ nie ma czego – białowłosy uśmiechnął się szeroko.
- Coś jeszcze?
- Nie, ale spotykamy się już drugi raz. Wypadałoby się przedstawić. Jestem Diamand Yamato, a pani?
- Jest niezainteresowana! - wykręciła się hardo, zmierzając w stronę wyjścia.
Odechciało się jej kupowania czegokolwiek. Straciła nawet apetyt. Zasiadła za kierownicą swojego staruszka, lecz po przekręceniu kluczyka nie doczekała się czystej pracy silnika. Auto zakasłało kilka razy i to był wyraźny znak, że na przejażdżkę nie ma co liczyć. Zaklęła pod nosem, gdy luksusowy cruiser zatrzymał się tuż obok jej samochodziku.
- Może pomóc? - Yamato zapytał z czystej ciekawości.
- Obejdzie się – prędzej pozwoliłaby się pokroić żywcem, niż przyjęłaby jałmużnę od faceta.
  Skoro już tyle razy usłyszał nie, to odjechał. Została sama z problemem, a na mechanice się nie znała. Zwłaszcza tak starego gruchota jak jej golf. Nie miała w Tokio nikogo do kogo mogłaby się zwrócić. Fumiko nie posiadała prawa jazdy, więc rujnowanie jej wieczoru nie było konieczne.
  Fioletowooka przestraszyła się, kiedy ktoś zapukał w szybę. Odsapnęła ciężko, widząc znajomą twarz Diamanda.
- Chce mnie pan popchnąć? - wysiadła, opierając się o maskę. - To znaczy samochód – zażenowana złapała się za czoło.
- Odważna propozycja. Pomyślałem raczej, że przyda się pani to – podał blondynce wizytówkę z telefonem pomocy drogowej. - Duma podpowiada spać na parkingu, ale proszę uznać ją za złego doradcę.
- W porządku, to ile jestem winna?
- A czy ja wyglądam na lichwiarza? Oni wystawią pani rachunek, nie ja. Życzę powodzenia i dobranoc.
Teraz już naprawdę odjechał i to w bardzo dobrym nastroju. Znowu powróciło przyjemne poczucie beztroski, które gdzieś zatracił. Odkrył, że potrafi śmiać się z takich drobnostek.
Uśmiechnięty od ucha do ucha skorzystał z wejścia od garażu, a zniecierpliwiona Thea wybiegła mu na przeciw.
- Gdzie jedzenie?! - rozłożyła szeroko ramiona.
- Cholera, zapomniałem – podrapał się za uchem.
- To mamy głodować?
- Jedź sama. Tu są kluczyki i karta – położył wszystko na sofę.
- No wielkie dzięki!
- A nie ma za co.



15 komentarzy:

  1. No i jest i Di:) Co prawda najchętniej widzę go w objęciach Usy, ale już sam fakt, że się pojawia mnie cieszy:) Przyznam, że dopiero teraz przeczytałam wszystkie rozdziały:) Gwiazdę Nadziei sledziłam post po poście, a potem w ogóle nie miałam czasu na czytanie więc troche wypadłam z tematu:) W każdym razie już nadrobiłam i czekam niecierpliwie na to co Ci się tam w głowie zrodzi:) Ciekawi mnie też czy zamierzasz ochłodzić relacji Usy z Seiyą na tle sprawy z Shoną:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to nie wiedziała, że czytałaś Gwiazdę Nadziei. Miło mi :)
      W tej części akurat najbardziej Taiki dostanie po tyłku, a co do reszty, to zobaczysz.

      A Di to i we wcześniejszych rozdziałach był :D Co prawda też go lubię w parze z Usą, ale jak zwykle muszę po swojemu ;)

      Usuń
  2. Ja też uwielbiam ten rozdział. Po pierwsze za cudne dzieciaki. One są bez błędne ii nie da się ich nie kochać. Rodzina Yatena jest wesoła i taka
    prawdziwa. Licze, że nie rozdzielisz Usy i Seiyi. Ikuko to powinien ktoś wstrząsnąć. Odbiło kobiecie.
    I jest Chou! Moja ulubienica:D Diamand niech uważa. Usui zrobiłby z niego miazge gdyby tan był :)
    Sylwia

    OdpowiedzUsuń
  3. 'No to niech Kakyuu go sobie zatrzyma, bo Mina woli lepszy model." Hahahaha :D Położyło mnie to na łopatki. Yaten jak chce to potrafi, ale żeby Minako już tak nie zostało z szoku :D Rozmowa Diamanda i Ayane elektryzująca. Czuło się między nimi iskry i widać, że on jest nią wyraźnie zainteresowany. Biedak skołował się i zapomniał zakupów. Ładny początek, ale szkoda, że nie chciała się mu przedstawić. Jak on ją znajdzie? :/ Ikuko już nie lubię. Narobiła problemów Usagi i Seiya może ją wyrzuć z domu. Za długo u nich siedzi jak na krótkie odwiedziny. Została mi Akane. Wredna dziewczyna! To na pewno ona wybiła szyby w domy Miny i Yatena. Może kogoś nasłała. Swojego kolegę co z nią spiskuje. Narobiłaś apetytu to kiedy następny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może na weekend. Będę się starała, ale nic nie obiecuję :)

      Usuń
  4. Jeden z lepszych twoich rozdziałów. Czytało się płynnie i za szybko się rozdział skończył :) Przeczytałam nawet dwa razy bo nie miałam dość. Budujesz napięcie i ciągle coś się dzieje, a nie ma walk czy starć z wrogiem. Plus, że udało ci się rozplanować fabułę tak. Nad dialogami sie rozpływam, ale to na pewno wiesz. Nic mnie tak nie wciąga jak rozmowa która nie jest sztuczna. Tu widać, że dwie różne osoby prowadza dialog i wypływa ich charakter.
    Ja już nie wiem w którym ciasteczku jestem bardziej zakochana. W Diamandzie czy Yatenie? Pierwszy jest w twoim wykonaniu tak męski, że ciężko mu się oprzeć a Kou zawsze był moim faworytem na równi z Seiyą. To wszystko twoja wina :p
    Ayane Imada to dziewczyna z jajami :d Postać o twoim nicku wprowadza świeżość i podoba mi się, że Di nie jest łączony z Usagi. Jak dla mnie to już oklepany temat.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że podzielasz moją wersję :) Osobiście lubię, kiedy coś jest inne...W zasadzie moje, bo wtedy w tym siedzę :) Bardzo często, kiedy zasiadam do pisania i zamykam oczy, to widzę tych bohaterów i jakoś te słowa same przychodzą.

      Masz tu dużo ciasteczek, jak to określiłaś, do wyboru ;) Obaj fajni i przystojni, ale...Diamand wolny, więc wiesz...Może żonatego z dwójką dzieci odpuść? Żartowałam oczywiście :D

      Jakie fajne słowa o Chou :D :D :D Śmiało można tak o niej powiedzieć. Trafiłaś w dziesiątkę ;)

      Usuń
  5. Tak, my z Sylwią stoimy murem za Usuiem. Gdzie on jest?! Diamand chce mu ukraść Chou :p Dlaczego ich rozdzielasz?
    Syrenka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahaha:D Obie was uwielbiam za sympatię do tej pary. Jesteście super czytelniczkami. Zawsze od was są takie miłe komentarze i nigdy nie są identyczne. Cieszy mnie, gdy zawsze coś wydobędziecie z rozdziału. Naprawdę mam duże wsparcie. Każdemu tego życzę.

      A skąd wiesz, że ich rozdzieliłam ? :D

      Usuń
  6. Zachowanie Emi jest okropne. Taiki jest dobrym tatą, a mała już sama nie wie czego chce. Jest strasznie rozpuszczona i naprawde chce żeby wszyscy tańczyli pod jej dyktando. Nie dobrze jest rozpuścić jedynaka bo później takie skutki.
    Akane też nie lepsza. Yaten jest wobec niej opryskliwy, ale ona przesadza. Mści się na nim?

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wiem jak długo zabieram się za napisanie tego komentarza, ale mam nadzieję, że w końcu mi się uda dotrwać do końca. Nie będzie ani długi ani jakiś błyskotliwy czy wnikliwy, ale raczej krótki, bo ostatnio z pisaniem jakimkolwiek jestem na bakier. Chociaż wciąż jestem pełna nadziei, że na święta dostanę sama od siebie prezent w postaci ogromnego Wena ;)

    Nie lubię Emi, mogę to śmiało powiedzieć głośno. Rozumiem, że może być jej niełatwo w tej sytuacji, ale zdania o niej nie zmienię - zachowuje się jak rozpieszczony bachor i to nie jest tylko kwestia tego, że była do tej pory jedynaczką. To jest perfidne zachowanie kogoś, kto doskonale wie jak zranić ukochaną osobę. Emi nie jest przecież głupia. Ba, nie mogłaby być mając taką matkę jak Ami i ojca jak Taiki, dlatego wydaje mi się, że jej zachowanie jest po części może i, hm, spontaniczne, jeśli można tak to określić, ale również i zaplanowane. I tego właśnie nie lubię., Wyrachowania.

    Czyżby słodka córeczka Usagi i Seiyi zamierzała wynieść się z domu?
    Nieładnie ze strony babci myśleć tak o wnuczce. I to tylko dlatego, że dziecko nie jest równie roztrzepane jak matka z czasów młodości ;)

    No i mój Diamand. Mordka od razu mi się uśmiechnęła, gdy zaczęłam czytać jego słowne przepychanki z - cóż, to była raczej niespodzianka dla mnie - samą (?) Ayane? Mam nadzieję, że tej dwójki będzie więcej, bo mam wrażenie, że z nimi nie będzie można się nudzić, podobnie jak z Minako i Yatenem ;)

    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Ech, tak. Emi jest bardzo sprytna i po części wykorzystuje sytuację. Niestety ciągle myśli, że będzie tak jak ona powie i nikt nie odważy się zmienić decyzji żeby tylko nie sprawić jej przykrości. Ona z jednej strony tęskni za mamą, a z drugiej chce by Taiki tylko jej poświęcał uwagę i dobitnie daje mu do zrozumienia, że nie zaakceptuje nikogo, kto by wtargnął do idealnie wymyślonego przez nią świata. Dlatego traktuje Mizuki jak wroga, chociaż ani razu nie widziała jej nawet na oczy.

    Di i Ayane na pewno zapewnią więcej rozrywki. Zwłaszcza, że to nie było ich ostatnie spotkanie, no i pojawi się ktoś jeszcze, aż krąg zacznie się powoli zamykać :) i ja tak cichutko liczę, iż zakończę opoko na 20 rozdziałach, a może i mniej :) Zauważyłam po kilku osobach, że lubią postać Ayane i ja sama chciałabym popisać o niej już jako kobiecie, a nie nastolatce w liceum ;)

    Ja też liczę, że na święta zostaniesz obdarowana weną, bo do Twojej twórczości bardzo się tęskni.

    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziękowac opatrzności, że odblokowałaś! Co cie podkusiło do robienia głupoty? Mam ochotę skopać ci tyłek i reszta dziewczyn też. Nigdy więcej tego nie rób!
    Sylwia

    OdpowiedzUsuń
  10. I co? Zmieniłaś zdanie? Kiedy opublikujesz rozdział?
    Sylwia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno do Nowego Roku nic tu się nie pojawi. Odłożyłam decyzję na styczeń. Może jak się zdystansuję, to jakoś inaczej spojrzę na te opowiadania. Na ten moment nie chcę tu nic publikować.

      Usuń